
Walczący z problemami Lech Poznań podejmował dołującą Wisła Płock, która nigdy wcześniej w stolicy wielkopolski z „Kolejorzem” nie wygrała w pojedynku ligowym. Nie inaczej było dziś. Po bramkach Dawida Kownackiego i Marcina Robaka zawodnicy Nenada Bjelicy przełamali październikową mękę. To gospodarze byli dziś aktywniejsi, bardziej zdecydowani i punktowali słabości rywala. Niestety dla widowiska goście zobrazowali widzom, jak nie należy odpowiadać na działania przeciwnika.
W pierwszych minutach zdecydowanie lepiej w mecz wszedł zespół gości. Wiślacy szybkimi podaniami momentalnie przedostawali się w okolice pola karnego gospodarzy. Taka postawa poskutkowała trzema rzutami rożnymi w ciągu pięciu minut. Zdecydowanie mogło zaskoczyć to, że płocczanie momentalnie chcieli przejmować futbolówkę. Takiego pressingu gości mimo wszystko nie można było się spodziewać.
Jeśli ktoś oczekiwał fajerwerków od początku meczu, to mógł panicznie szukać kawy. „Kolejorz” sprawiał wrażenie zespołu, który nie wie, co należy z piłką zrobić. Aż nadeszła 9. minuta spotkania. Szybkim podaniem ze środka pola Darko Jevtic uruchomił Radosława Majewskiego, który ruszył na bramkę Kiełpina. Pomocnik poznańskiego zespołu odegrał piłkę do Dawida Kownackiego, a młody napastnik płaskim strzałem otworzył wynik spotkania! Marcinie Robaku, mamy nadzieję, że ławka jest ciepła. Już w spotkaniu 1/4 Pucharu Polski Kownacki pokazał, że jest głodny gry i to za jego sprawą gra zespołu znacząco się ożywiła.
Strata gola dosyć wyraźnie odbiła się na postawie piłkarzy Wisły Płock, którzy oddali inicjatywę w spotkaniu, a co najważniejsze ich gra była znacznie delikatniejsza. Goście nie starali się nakładać presji za wszelką cenę i coraz głębiej wpuszczali gospodarzy na swoją połowę. Zawodnicy Nenada Bjelicy potrafili sobie wypracować dogodne okazje, czego dowodem był między innymi strzał Tamasa Kadara, a później Darko Jevticia, jednak w obu sytuacjach Kiełpin nie miał problemów z obroną.
W ostatnim kwadransie nieznacznie uaktywnili się piłkarze z Płocka, jednakże poza Kante i Merbashvilim nie wyróżniał się nikt. Z drugiej strony kopacze Bjelicy ograniczali się głównie do akcji skrzydłami. Niestety niewiele z tego wynikało, raz za razem dośrodkowania psuł Tomasz Kędziora, jednak jedno mu wyszło, a co najważniejsze dotarło do adresata w 40. minucie. Strzał głową na bramkę rywala oddał Darko Jevtić, jednak jego próba nie mogła wielce zaskoczyć bramkarza. Z całą pewnością trzeba pochwalić obrońcę „Kolejorza”, który odznaczał się dużą aktywnością w akcjach ofensywnych drużyny, mówiąc wprost, biegał za troje. Podobnie można powiedzieć o Abdulu Azizie Tettehu, który aspiruje do miana chodzącego muru chińskiego. Jest wszędzie tam, gdzie trzeba zablokować oponenta bądź zabrać mu piłkę. W ostatnich sekundach pierwszej połowy goście próbowali jeszcze zmienić wynik spotkania, jednak poza otrzymanym rzutem rożnym nie zrobili nic szczególnego, dzięki czemu mogliby trafić do bramki Putnockiego.
Na drugie czterdzieści pięć minut z większym animuszem wyszli gospodarze, czego wyraz dał Tamas Kadar w 49. minucie strzałem z około 25. metra. Z dużymi problemami przed siebie piłkę sparował Kiełpin i próbował jeszcze dobijać Dawid Kownacki, który będąc w trudnej pozycji, nie zdołał umieścić jej w siatce. Ciężko odmówić dziś pochwał węgierskiemu defensorowi, który gorszy okres ma już na pewno za sobą, a w dzisiejszym spotkaniu przypominał siebie z najlepszych czasów.
Kolejne etapy tego pojedynku były w lekkim ujęciu cierpieniem widzów. Zawodnicy „Kolejorza” dominowali, lecz nic z tego nie wynikało. Podłamana Wisła Płock nie miała pomysłu, jak odegrać się za straconą bramkę. W wyniku tej wybuchowej mieszanki spotkanie stało wręcz w miejscu. Gospodarze z zachowawczymi, lecz nieskutecznymi atakami myślami byli zapewne w sferze niestraconej bramki. Natomiast jak zdobyć gola? Na to recepty goście nadal nie mieli.
Lekkie przebudzenie przyszło w 72. minucie, kiedy to z rzutu wolnego dośrodkowywał Radosław Majewski, a futbolówka trafiła na głowę Tomka Kędziory. Bardzo aktywny dziś defensor „Kolejorza” uderzył jedna obok bramki. Zapewne wielu kibicom podskoczyło ciśnienie i wstali z krzeseł. Przy okazji rozgrzali trochę mięśnie.
Typowa końcówka spotkań piłkarzy Lecha Poznań powodowała paniczne poszukiwanie różańca po kieszeniach, wzajemnego trzymania się za ręce i modlitwy w myślach. Początkowa faza końcówki meczu zapowiadała właśnie taki scenariusz. Czyżby nie tym razem? Najpierw po kapitalnym podaniu na bramkę Kiełpina uderzał Jevtić, a następnie po akcji zespołowej Maciej Makuszewski. W obu sytuacjach zabrakło wykończenia.
W 86. minucie dosyć kontrowersyjną decyzję podjął arbiter spotkania. Po rzucie rożnym w lekkiej przepychance o dojście do piłki na jedenastym metrze padł Łukasz Trałka, a Krzysztof Jakubik wskazał na „wapno”! Po chwili konsultacji z liniowym decyzja została podtrzymana. Rzut karny pewnie wykorzystał Marcin Robak i podwyższył prowadzenie swojego zespołu. Jeszcze przed końcem spotkania „popisał się” Emil „Pojawiam się i znikam” Drozdowicz, który pojawił się na boisku w 82. minucie. Trzysta sześćdziesiąt sekund później obejrzał żółtą kartkę, a dwie minuty później wyleciał z boiska.
Piłkarze Lecha Poznań wygrali na własnym stadionie pierwszy raz od 8. kolejki, tym samym przełamali złą październikową passę. Goście w dzisiejszym spotkaniu popisali się kwintesencją bierności i obserwacji rywala. Po stracie pierwszej bramki, zamiast starać się jak najszybciej wyrównać, czekali na to, co zrobią zawodnicy „Kolejorza”. W drugiej części spotkania prawdopodobnie czekali na jakiś znak na niebie, który da im wiatr w żagle. Niestety dla nich nic takiego miejsca nie miało, a na dodatek doprowadzili do podwyższenia prowadzenia gospodarzy. Cierpliwość nie zawsze popłaca. To czwarta porażka z rzędu piłkarzy z Płocka.
Bramki: 9’ Dawid Kownacki (Radosław Majewski), 88’ Marcin Robak (P)
Widzów: 9591
Arbiter: Krzysztof Jakubik
Żółte kartki: 90’ Marcin Robak – 88’ Emil Drozdowicz
Czerwone kartki: 90’ Emil Drozdowicz (w efekcie drugiej żółtej kartki)
Składy:
Lech Poznań: Matus Putnocky – Tamas Kadar, Paulus Arajuuri, Jan Bednarek, Tomasz Kędziora – Radosław Majewski, Abdul Aziz Tetteh (80’ Łukasz Trałka) – Maciej Gajos, Darko Jevtić (86’ Szymon Pawłowski), Maciej Makuszewski – Dawid Kownacki (70’ Marcin Robak).
Rezerwowi: Miłosz Mleczko, Łukasz Trałka, Szymon Pawłowski, Marcin Robak, Dariusz Dudka, Maciej Wilusz, Kamil Jóźwiak.
Wisła Płock: Seweryn Kiełpin – Patryk Stępiński, Przemysław Szymiński, Tomislav Bożić, Kamil Sylwestrzak – Maksymilian Rogalski (82’ Emil Drozdowicz), Dominik Furman, Piotr Wlazło (46’ Dominik Kun), Giorgi Merebaszwili – Dymitir Iliev (62’ Sergiej Kriwiec) – Kante Martinez.
Rezerwowi: Emil Drozdowicz, Sergiej Kriwiec, Mateusz Kryczka, Dominik Kun, Arkadiusz Reca, Bartłomiej Sielewski, Cezary Stefańczyk
fot. Monika Wantoła
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.
