W ramach 16. kolejki LOTTO Ekstraklasy Lech Poznań podejmował na INEA Stadionie gości z Wrocławia i potraktował ich bez taryfy ulgowej, pokonując zawodników swojego byłego szkoleniowca 3:0 po bramkach Darko Jevticia oraz Marcina Robaka. Dzięki trzeciej wygranej z rzędu piłkarze Bjelicy awansowali na piąte miejsce w ligowej tabeli, zrównując się punktami z Legią Warszawa.
Niedzielny wieczór, czyli idealny czas na mecz dla wygłodniałych piłkarskich zmagań w stolicy Wielkopolski. Niepokonany od czterech spotkań Śląsk Wrocław i tworzący serię wygranych Lech Poznań. W przedostatnim spotkaniu 16. kolejki LOTTO Ekstraklasy w mieście koziołków liczyło się tylko zwycięstwo. W bojowym nastawieniu od pierwszych minut piłkarze Nenada Bjelicy starali się forsować szczególnie połowę dzisiejszego rywala, a najlepszą okazję na zdobycie bramki miał w 7. minucie Radosław Majewski. Na jego nieszczęście futbolówka minęła słupek bramki Kamenara.
[vc_single_image image=”15998″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow”]
Po mocniejszym początku gospodarzy można było oczekiwać odpowiedzi piłkarzy Mariusza Rumaka, jednak sprawy w swoje ręce wzięli kibice z Wrocławia, którzy odpalili małe racowisko. Niestety efekt był podobny do tego, jaki do tej pory prezentowali ich zawodnicy, czyli mizerny. Na skutek zamglenia placu gry arbiter Tomasz Musiał w 8. minucie przerwał na chwilę spotkanie.
Przerwę techniczną zdecydowanie lepiej spożytkowali lechici i jak słusznie zauważył na Twitterze Radosław Nawrot „Poszły race i dym ze strony kibiców Śląska. Stara zasada mówi, że w tej sytuacji Śląsk zaraz straci bramę.” W 16. minucie po długim podaniu Matusa Putnockiego piłkę zgarnął Maciej Makuszewski. Skrzydłowy Lecha zgrał do Darko Jevticia, który podszedł w okolice szesnastki rywala i płaskim strzałem pokonał golkipera Śląska! Piłkarzom z Wrocławia zaczynały powoli puszczać nerwy, czego najlepszy wyraz dał sto osiemdziesiąt sekund później Kamil Biliński. Napastnik gości dosyć brutalnie faulował Jana Bednarka, za co obejrzał żółty kartonik.
Plan wykonany
Piłkarze „Kolejorza” grali tak, jak się od nich tego oczekuje. Bardzo szybko starali się konstruować swoje akcje, a w momentach utraty piłki tworzyli momentalnie pressing na zawodnikach Śląska w środkowej strefie boiska. Taka gra się opłacała, a jeśli nie udało się przeprowadzić błyskawicznej akcji, pomocnicy Lecha szukali swoich kolegów długimi podaniami. Takim właśnie zagraniem popisał się w 31. minucie Tamas Kadar, który kapitalnie podawał do Marcina Gajosa. Środkowy pomocnik niestety źle przyjął piłkę w polu karnym Kamenara i ledwie podał wprost w rękawice bramkarza gości.
Przebudzenie Śląska
Podopieczni Mariusza Rumaka zaczęli dochodzić do głosu dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy. Najwięcej problemów obrońcom Lecha sprawiał Ryota Morioka, który stanowił siłę napędową Śląska. Niestety koledzy z jego zespołu grali na niższym biegu. W sytuacjach, kiedy nie potrafili znaleźć recepty na Paulusa Arajuuriego, to najczęściej go faulowali. Pomysłu na wyrównanie stanu spotkania szukali również po akcjach skrzydłami, gdzie piłki dorzucali Augusto Loureiro oraz Łukasz Madej. Bezproduktywnie.
Początek drugiej części spotkania, co też niespecjalnie powinno dziwić kibiców poznańskiego Lecha, mógł konkurować z dobranocką. Piłkarze Bjelicy postanowili zostać w swojej sferze komfortu prowadzenia 1:0, natomiast goście chcieli odrobić straty. Niestety wychodziło im to mniej więcej tak, jak facetowi zbierającemu się pół roku, aby zagadać do wybranki swojego serca.
O Śląsku w dzisiejszym starciu można powiedzieć co najwyżej, że był. Nic więcej z ich postawy nie wynikało, a ta przypominała jedynie poziom filmu kręconego w Koninie pt. „Statyści”. W 63. minucie na murawie zameldował się Marcin Robak, „Joker” Nenada Bjelicy. Napastnik, który w trzech ostatnich meczach trzykrotnie trafiał do bramki rywala, wchodząc z ławki. Dziś dokonał tej sztuki ponownie. W 66. minucie po podaniu od Macieja Makuszewskiego napastnik przyjął piłkę, zatrzymał i oddał niespecjalnie wymagający strzał na bramkę Kamenara. Jednak defensorzy, łącznie z bramkarzem postanowili na żywo odegrać bardzo popularny w ostatnim czasie „Mannequin Challenge”. Wyszło im to wyśmienicie.
Goście postanowili stworzyć, choć troszkę zagrożenia pod bramką Matusa Putnockiego i wyszło im to groźniej, niż sami tego oczekiwali, przypominając sobie wcześniejsze próby. Najpierw Lorenzo Riera Ortega znalazł się osamotniony na jedenastym metrze i otrzymał świetne podanie. W tylko sobie znany sposób zdecydował się uderzyć od razu, lecz świetnie spisał się golkiper Lecha. Chwilę później swoich sił spróbował Adam Kokoszka, jednak jego uderzenie minęło bramkę Putnockiego.
Skuteczny „Kolejorz” buduje serię zwycięstw
Lech Poznań dziś może nie grał pięknie, ale robił to skutecznie. W odpowiedzi na akcje rywala lechici postanowili skarcić piłkarzy Śląska. W 73. minucie piłkę otrzymał Marcin Robak, po czym wszedł w pole karne i oddał strzał. Fatalnie w tej sytuacji zachował się jeden z obrońców rywala, który zablokował piłkę ręką. Decyzja Tomasza Musiała mogła być tylko jedna – rzut karny! W ten oto sposób w 74. minucie „Joker” „Kolejorza” po raz drugi wpisał się na listę strzelców i podwyższył prowadzenie na 3:0!
Taki wynik zadowalał lechitów w pełni. Z całą pewnością takim rezultatem mogli być ukontentowani również zgromadzeni kibice na stadionie, jak i widzowie przed telewizorami. „Kolejorz” nie dosyć, że kontynuuje serię wygranych spotkań z prawdziwego zdarzenia, to zachowuje w czyste konto w trzecim spotkaniu z rzędu.
Bramki: 16’ Darko Jevtić (Maciej Makuszewski), 66’ Marcin Robak (Maciej Makuszewski), 74’ Marcin Robak (P) –
Widzów: 15 943
Arbiter: Tomasz Musiał
Żółte kartki: 67’ Jan Bednarek – 19’ Kamil Biliński
Składy:
Lech Poznań: Matus Putnocky – Tamas Kadar, Jan Bednarek, Paulus Arajuuri, Tomasz Kędziora – Łukasz Trałka (78’ Kamil Jóźwiak), Maciej Gajos – Maciej Makuszewski, Radosław Majewski (75’ Abdul Aziz Tetteh), Darko Jevtić – Dawid Kownacki (62’ Marcin Robak).
Rezerwowi: Miłosz Mleczko, Lasse Nielsen, Marcin Robak, Dariusz Formella, Kamil Jóźwiak, Abdul Aziz Tetteh.
Śląsk Wrocław: Lubos Kamenar – Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Lasha Dvali, Augusto Loureiro, Adam Kokoszka, Lorenzo Riera Ortega – Alvaro Faustino Gomes, Ryota Morioka, Łukasz Madej (83’ Bence Mervo) – Kamil Biliński (55’ Mariusz Idzik).
Rezerwowi: Mariusz Pawełek, Mariusz Idzik, Bence Mervo, Peter Grajciar, Paweł Zieliński, Joan Angel Roman, Ostoya Styepanovich.
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.