Dla Lecha Poznań powinien to być dzień wyjątkowy. Piłkarskie świętowanie uwieńczone wisienką na torcie. Niestety zabrakło chociażby boiskowych fajerwerków, a zespół Kolejorza wyglądał na taki, który dochodził do siebie po minionej nocy. W wykonaniu gospodarzy można pokusić się o stwierdzenie, że walczyli sami ze sobą, szukając pomysłu na drużynę Górnika Łęczna.
Śpiączka Lecha
Nic nie zapowiadało na to, że to goście z Łęcznej będą zespołem dojrzalszym, pewniejszym oraz dokładniejszym. Piłkarze Franciszka Smudy w żadnym stopniu nie odstępowali kroku poznaniakom. Lech Poznań jako zespół zapadł w śpiączkę, z której nie wiedział jak się wybudzić. Stateczność w środku pola i brak większego pomysłu na rozmontowanie rywala. W środkowej linii szczególnie na uboczu znajdował się Szymon Pawłowski, który poza kapitalnym podaniem z 14. minuty do Radosława Majewskiego pokazał niewiele, a właściwie nic.
[vc_single_image image=”20624″ img_size=”full” alignment=”center” style=”vc_box_shadow” title=”fot. Monika Wantoła”]
Indywidualność ponad zespół
Zawodnicy Nenada Bjelicy nie potrafili dziś być tym, do czego przyzwyczaili i czym rozpieszczali kibiców w ostatnim czasie. Nie potrafili dziś zagrać jako zespół. Tacy piłkarze jak Darko Jevtić czy Szymon Pawłowski w dużej mierze powinni być odpowiedzialni za kreowanie sytuacji kolegom z boiska. Niestety dziś byli zajęci samymi sobą. Taki obraz malował się mniej więcej przez 3/4 spotkania. Taki stan rzeczy był również spowodowany statecznością zawodników ofensywnych, którzy nie wiedzieli gdzie się ustawić, ani co ma w głowie kolega z zespołu. Na niemałą reprymendę zasługiwać też może Dawid Kownacki, który dziś niestety wolał częściej rozkładać rozpaczliwie ręce, niż bark w bark bić się z rywalem. Młody napastnik odpuszczał, nie szedł na całość, nie ryzykował.
Obrona na czysto, z przodu również
Na dobrą sprawę brak straty bramki jest jedynym pozytywnym aspektem tego spotkania. Nie można jednak zapominać, że goście mieli swoje momenty, a co za tym idzie okazje na zdobycie bramki. Najlepszą szansę miał pod koniec spotkania Bartosz Śpiączka, który w sytuacji sam na sam został zatrzymany przez Matusa Putnokiego. Gospodarze także mogli przy przychylności sił wyższych strzelić upragnionego gola. Niestety dla nich w dogodnych sytuacjach wychodził brak skuteczności i źle wyregulowany celownik, co zaprezentował między innymi wcześniej wspomniany Szymon Pawłowski. Lechici nie pomagali sami sobie, a często również sami sobie przeszkadzali.
Oczekiwany słabszy moment
Kwestią czasu było, kiedy poznański zespół zaliczy gorszy okres. Szybujący na ciepłych wiatrach zespół został zatrzymany przez Franciszka Smudę. Tego samego, z którego się po cichu śmiano za przemianowanie Przemysława Pitrego na środkowego defensora. Sędziwy napastnik w profesorski sposób wyeliminował z gry Dawida Kownackiego. Solidnie dyrygował całą formacją. I z kogo teraz powinno się śmiać przez ramię? Małym przebłyskiem zawodników Lecha Poznań był okres po 60. minucie, kiedy to w końcu przejęli kontrolę nad rywalem. Była to szarża zakończona biciem głową w mur i własną bezradność.
Wypowiedzi pomeczowe piłkarzy:
[vc_row][vc_column][vc_video link=”https://soundcloud.com/watch-esa/pawel-sasin-po-lech-poznan-gornik-leczna-0-0″ align=”center”][vc_video link=”https://soundcloud.com/watch-esa/grzegorz-bonin-po-lech-poznan-gornik-leczna-0-0″ align=”center”][/vc_column][/vc_row]
[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”20621″ img_size=”full” onclick=”link_image” title=”Statystyki EkstraStats.pl”][/vc_column][/vc_row]
Hobby pismak, miłośnik angielskiej piłki, archeolog historii, krnąbrny brodacz, pracoholik. Prywatnie kibic Manchesteru United i Lecha Poznań. Piszę dla: @retro_magazyn, @watch_esa i @ManUtd_PL. M: klama.mufc92@gmail.com.