„Jestem w Jagiellonii od 2008 roku i to nie jest tak, że nagle zauważam fakt pojawienia się wielu kobiet w ostatnim czasie. Kobiety w piłce były odkąd ja w niej jestem. Nie zapominajmy o Kasi Sobstyl, która była prezesem Ruchu Chorzów, o Monice Listkiewicz i Ani Sykale, które pracowały w Polonii Warszawa. Anita Osuch była bardzo zaangażowanym prezesem Zawiszy Bydgoszcz, więc to nie jest tak, że kobiety pojawiły się w tym roku… One zawsze w piłce były.” – mówi Agnieszka Syczewska wiceprezes zarządu Jagiellonii Białystok, która otwiera cykl rozmów „Z babami o piłce”, bo kibicom „baby” w rozmowach o piłce nie przeszkadzają. Szczególnie takie, od których można się bardzo wiele nauczyć, a takich w naszej piłce jest coraz więcej.
Na początek chciałbym się dowiedzieć, co sądzisz na temat wypowiedzi prezesa Bońka. Stwierdził, że gdy on rozmawia z panem Piechocińskim o piłce to im baba niepotrzebna.
Wolałabym tego nie komentować. Myślę, że wszystko zostało już powiedziane przez środowisko i przede wszystkim przez samą Karolinę [Hytrek-Prosiecką przyp.red], do której ta wypowiedź została skierowana. Wyrażono już opinię na temat tego zachowania i ja nie zamierzam już tego komentować.
W naszej piłce pojawia się coraz więcej kobiet. Jesteś Ty, jest pani Marzena Sarapata w Wiśle Kraków. W Śląsku Wrocław pojawiła się ostatnio pani Agata Granatowska. Ślęzą Wrocław zarządza pani Katarzyna Ziobro-Franczak. No i przede wszystkim pani Hytrek-Prosiecka, która jest dyrektorem ds. komunikacji w Ekstraklasie. Z czego Twoim zdaniem wynika to, że coraz więcej kobiet – jakby na to nie patrzeć – rządzi w naszej piłce?
Pamiętaj jeszcze o Martynie Pajączek.
Tak, racja jest jeszcze pani Martyna Pajączek. Szefowa pierwszej ligi.
Jestem w Jagiellonii od 2008 roku i to nie jest tak, że nagle zauważam fakt pojawienia się wielu kobiet w ostatnim czasie. Kobiety w piłce były odkąd ja w niej jestem. Nie zapominajmy o Kasi Sobstyl, która była prezesem Ruchu Chorzów, o Monice Listkiewicz i Ani Sykale, które pracowały w Polonii Warszawa. Anita Osuch była bardzo zaangażowanym prezesem Zawiszy Bydgoszcz, więc to nie jest tak, że kobiety pojawiły się w tym roku… One zawsze w piłce były.
Z moich obserwacji na tę chwilę wynika, że Wam to zarządzanie znakomicie wychodzi. Jaga jest liderem. Wisła Kraków wygląda coraz lepiej. Ekstraklasa, moim zdaniem, zdobywa coraz większą renomę. Ślęza Wrocław też jest bardzo dobrze prowadzona. Myślę, że wychodzi Wam to lepiej niż facetom. Macie jakiś przepis na te sukcesy?
Dziękuję, ale nie możemy też tak uogólniać. Za klubem stoi wiele osób, o których istnieniu nawet nie wiedzą kibice czy dziennikarze. Te sukcesy to jest efekt pracy nas wszystkich. Mamy wyznaczoną strategię przez właścicieli i wykonujemy ciężką pracę ciągnąc razem ten wózek. Myślę, że dlatego nam się to udaje. Moja rola jest taka, żeby tego pilnować, więc wszelkie sukcesy to nie jest wyłącznie moja zasługa. Wszyscy w klubie gramy w jednej drużynie i mamy ten sam cel, więc nie mogę się zgodzić z tym, że to tylko mój sukces.
Czy kiedykolwiek w swojej przygodzie z piłką poczułaś się dyskryminowana ze względu na to, że jesteś kobietą?
Na pewno nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, jak ta, od której zaczęliśmy naszą rozmowę. Nie poczułam się nigdy dyskryminowana ze względu na płeć. Pracę w Jagiellonii zaczynałam dziewięć lat temu. Byłam wtedy bardzo młoda. Dopiero co skończyłam studia. Być może to, że byłam młoda i niedoświadczona sprawiało, że niezbyt liczono się z moim zdaniem. Na swoją pozycję musiałam jednak zasłużyć ciężką pracą, poznaniem przepisów i mechanizmów rządzących polską piłką. Zdecydowanie łatwiej mi jest teraz, kiedy mam już więcej doświadczenia i wiedzy. Nie mogę jednak powiedzieć, że jakiekolwiek nieprzyjemne sytuacje wynikały z tego, że jestem kobietą. Raczej wynikało to z braku mojego doświadczenia czy mojego młodego wieku.
Nie ukrywam, że przeszukałem internet w poszukiwaniu informacji na Twój temat. Wiem, że z wykształcenia jesteś prawnikiem. Władasz trzema językami obcymi. Jak to się stało, że mając takie wykształcenie trafiłaś do klubu piłkarskiego?
Swoją przygodę z Jagiellonią rozpoczęłam od stanowiska asystentki zarządu do spraw prawnych. Moje studia i aplikacja radcowska pasowały do profilu, którego poszukiwał ówczesny prezes Ireneusz Trąbiński. Z perspektywy mojego rozwoju zawodowego w Jagiellonii trafiłam tutaj w doskonałym momencie. W 2008 roku Jaga dopiero raczkowała w Ekstraklasie, tworzono wtedy struktury klubu, zmieniali się ludzie. To była dla mnie szansa, żeby ciężką pracą zasłużyć na kolejne awanse i tak się stało. Myślę też, że nie da się przygotować do pracy w klubie piłkarskim. Podejrzewam, że wiele osób się ze mną zgodzi. Nawet najlepsze studia nie są w stanie zapewnić człowiekowi ani narzędzi, ani wiedzy wystarczającej do tego żeby mógł uznać, że da sobie radę. Jest to specyficzne środowisko w którym na co dzień wiele rzeczy cię zaskakuje. Tutaj trzeba przede wszystkim reagować na kryzysy i umiejętnie sobie z nimi radzić. W takich sytuacjach tylko doświadczenie pozwala pracować coraz lepiej.
Mam nadzieję, że włodarze Śląska Wrocław przeczytają ten wywiad. Tam prezesi zmieniają się częściej niż piłkarze czy trenerzy. Można odnieść wrażenie, że właściciele wrocławskiego klubu uważają, że żeby być prezesem klubu piłkarskiego wystarczy mieć doświadczenie w byciu prezesem gdziekolwiek.
Absolutnie nie. Funkcjonowania klubu piłkarskiego nie da się porównać do żadnego innego przedsiębiorstwa. Wiele osób związanych z nami czy w radzie nadzorczej, czy w akcjonariacie to osoby, które pochodzą z handlu. Osoby, które bardzo wiele osiągnęły w swoim życiu zawodowym. Wielu z nich chciało wykorzystać w klubie pewne rzeczy ze swoich wcześniejszych firm czy doświadczeń. Tego się nie da zrobić w klubie piłkarskim, bo specyfika tej działalności jest zupełnie inna. To jest nieprzewidywalne, zależy od wielu czynników, na które nie do końca mamy wpływ i tego trzeba się po prostu nauczyć.
Do końca fazy zasadniczej zostały nam trzy mecze. Czekają was wyjazdy do Lubina i Gliwic, a także mecz u siebie z Cracovią. Moim zdaniem wasze minimum w tych meczach to siedem punktów. Zakończycie tą fazę zasadniczą na czele tabeli?
Przestaliśmy już spekulować. Wiele już było takich meczów w których komentatorzy i ogólnie całe środowisko doliczali nam trzy punkty. Kończyło się zupełnie inaczej. Na pewno w każdym meczu będziemy o te kolejne trzy punkty walczyć z całych sił. Jak już kilka osób zdążyło ostatnio zauważyć, ta pierwsza pozycja po podziale punktów nie zawsze okazuje się pomocna. Po części zgadzam się z opiniami, że drugie miejsce ma ciekawiej, jeśli chodzi o rozkład spotkań w rundzie finałowej. Mimo to i tak będziemy walczyć o każdy punkt, bo każdy z tych punktów po podziale będzie miał ogromne znaczenie. Wiele osób twierdzi, że z tej pierwszej czwórki mamy najlepszy terminarz na koniec fazy zasadniczej. Jednak doskonale wiemy, że w Ekstraklasie każdy może wygrać z każdym. To że gramy z dwoma zespołami z dołu tabeli nie ma teraz żadnego znaczenia. Lech miał mecz u siebie z ostatnim Górnikiem Łęczna i wiemy jak to się skończyło.
Skoro już rozmawiamy o podziale punktów. Jakie jest twoje zdanie na temat reformy ESA37?
Widzę wzrost zainteresowania i podwyższenie jakości produktu, którym jest Ekstraklasa. Jednak jestem przeciwna podziałowi punktów. Teraz Jagiellonia jest już w dobrej sytuacji – mamy miejsce w pierwszej czwórce. Jednak kiedy walczy się w dolnej części tabeli o utrzymanie, to już tak kolorowo nie jest. Trudno jest wyjaśnić piłkarzowi, który daje z siebie wszystko na boisku, czy kibicowi, że przez większą część sezonu walczy się w zasadzie o nic. Te zdobyte punkty i tak się podzielą, a ostatecznie wszystko rozstrzygnie się w ciągu miesiąca. Wystarczy spojrzeć na Podbeskidzie z zeszłego sezonu. Pracowali mocno przez praktycznie całą fazę zasadniczą tylko po to, żeby ostatecznie znaleźć się w piekle.
Z perspektywy moich zadań to znacznie utrudnia planowanie. Ciężko jest cokolwiek zakładać na kolejny sezon. Oczekuje się od klubów profesjonalizacji, strategicznego planowania, ale nie sposób w aktualnym systemie tak działać. Ja w tym sezonie mogę już teraz usiąść z naszym zespołem i zaplanować przygotowania do nowego sezonu czy nawet rundę jesienną. Wiemy, że jesteśmy w Ekstraklasie, ale zespoły, które są w tej chwili na miejscach od ósmego do szesnastego nie są w stanie tego zrobić. Nie można oczekiwać od klubów profesjonalizacji i większego zaangażowania, kiedy one nie są w stanie tak naprawdę niczego zaplanować. Nawet nie wiedzą jaki będą miały budżet w lipcu.
Czyli dzielimy tylko na grupy, a punkty zostawiamy w spokoju?
Tak, dokładnie tak.
Jak się czuje Kostia Vasilliev? Kontuzja jest poważna?
Nie wiem jak się czuje dzisiaj, bo z nim nie rozmawiałam, ale plan jest taki, że niedługo wróci do gry.
Czas na pytanie o nowe nabytki. Cillian Sheridan i Ziggy Gordon. Temu drugiemu przyglądałem się podczas meczu ze Śląskiem. Wyglądał na przestraszonego i niepewnego w swoich interwencjach. To wynikało z debiutu czy może jednak trzeba jeszcze nad nim trochę popracować?
Myślę, że wynikało to z debiutu. Po ostatnim meczu z Termalicą został wybrany zawodnikiem meczu przez Canal Plus. Zebrał wiele pozytywnych recenzji. Osobiście bardzo kibicuję Gordonowi. To bardzo pozytywna osoba, jest bardzo komunikatywny. Stale obserwuję jego postępy w nauce języka polskiego. Jak tylko przyjechał i podpisał z nami umowę to od razu zaznaczył, że chce się uczyć. Dostał ode mnie zestaw do nauki polskiego. Wkrótce zacznie też lekcje indywidualne. Widzimy wszyscy w klubie jak on bardzo się zaangażował. Jest w stu procentach profesjonalistą, który daje z siebie wszystko.
Co możesz nam powiedzieć o Sheridanie?
Przyszedł tutaj żeby pomóc nam osiągnąć historyczny sukces. Wierzę w to, że jeszcze niejednokrotnie udowodni swoją wartość i będzie wartościowym zawodnikiem. Z tego co wiem od piłkarzy to piłkarz, który robi różnicę na boisku. Myślę, że kibice również zgodzą się, że obserwowanie jego gry to przyjemność.
Czas na ostatnie pytanie. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że Jaga zdobywa mistrzostwo. Czy w związku z tym klub planuje zakup kilku butelek dobrej whisky dla trenera Probierza?
(śmiech) Nie planujemy. Potrafimy się bawić i świętować nasze sukcesy i myślę, że spontanicznie wyjdzie wiele ciekawych rzeczy, ale nie zakładamy tego z góry. Znamy przypadki, kiedy szampany się chłodziły w niektórych klubach już od dłuższego czasu, a potem nie było okazji żeby je wypić. Podchodzimy do tego na spokojnie. Walczymy o trzy punkty w każdym meczu, a to co ostatecznie uda się osiągnąć to i tak będzie sukces.
To wszystko z mojej strony. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Piotr Potępa
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.