Obserwuj nas

Legia Warszawa

Porażka Korony na pożegnanie Bartoszka z Kielcami

Korona Kielce w ostatnim domowym meczu uległa Legii Warszawa. Gospodarzom brakowało dokładności, cierpliwości i spokoju w konstruowaniu swoich akcji. Natomiast goście byli bardziej konkretni w defensywie i ofensywie, mimo że wygrali skromnie 1:0. 

Ostatnia niedziela Bartoszka w Kielcach

Przed meczem wszyscy kibice zgromadzeni w komplecie na Kolporter Arenie, wspólnie z piłkarzami i zarządem podziękowali trenerowi Bartoszkowi za świetną pracę wykonaną w Koronie i wprowadzenie kielczan po raz pierwszy w historii do pierwszej „ósemki”. To było ostatnie spotkanie młodego szkoleniowca na Kolporter Arenie. Wiadome jest, że w nowym sezonie Koronę poprowadzi trener z doświadczeniem w Bundeslidze. Taka jest decyzja nowego właściciela, choć wydaje się ona niezrozumiała.

***

Mecz odbywał się w bardzo upalny, słoneczny dzień. Korona na to spotkanie była bardzo osłabiona, piłkarze odczuwają skutki trudnego sezonu i lista nieobecnych była dość długa. Do Ilijana Micanskiego i Djibrila Diawa dołączyli Radek Dejmek i Sergiej Pilipchuk. Legia nie mogła skorzystać z Artura Jędrzejczyka i Michała Kucharczyka. Ten pierwszy pauzował przez nadmiar żółtych kartek, a drugiego wykluczyła kontuzja.

Pierwsza groźna akcja należała do Korony. Z prawej strony dośrodkował Rymaniak, a piłkę źle piąstkował Malarz. Miguel Palanca jednak nieczysto uderzył w piłkę, której chyba się nie spodziewał. Kilka minut później indywidualnie próbował Palanca, minął dwóch obrońców Legii, oddał strzał, ale piłka po rykoszecie minęła bramkę. Minutę później piłka wylądowała w siatce warszawian, ale gol nie został uznany. Sędzia dopatrzył się faulu na Arkadiuszu Malarzu, przy rzucie rożnym. Była to dość kontrowersyjna decyzja, gdyż wydawało się, że wszystko było zgodnie z przepisami, a arbiter miał inne zdanie. Kilka chwil później Legia wyprowadziła bardzo groźną kontrę. W środku pola zaspał Mateusz Możdzeń. W sytuacji sam na sam Miroslav Radović podał jeszcze do Moulina, ale na posterunku był Milan Borjan, który popisał się świetnym refleksem. Na drugą taką okazję Kanadyjczyk nie musiał długo czekać, bo tylko kilka sekund wystarczyło Legii, aby znów znalazła się w dogodnej sytuacji. Znów górą był jednak Milan Borjan. Następna akcja również była bardzo groźna, bo Guilherme trafił piłką w słupek.

Legia zaczynała przejmować inicjatywę, a Korona po dobrym, odważnym początku zaczynała grać bardzo nerwowo. W 35. minucie podanie z głębi pola otrzymał Dominik Nagy i z zimną krwią trafił do bramki. Legia potwierdziła swoją dobrą postawę i zasłużenie objęła prowadzenie. Błąd popełniła kielecka defensywa, która nie powinna dopuścić do takiej akcji. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.

***

Korona dobrze rozpoczęła ten mecz. Odważnie próbowała zaskoczyć Legię, ale z każdą minutą drużyna gości czuła się co raz pewniej i gdyby nie Milan Borjan, wynik mógłby być dużo wyższy. Gra Korony nie zachwycała, więc Maciej Bartoszek zdecydował się na zmiany. Na boisku pojawili się Jakub Mrozik i Vanja Marković. Druga połowa była lepsza w wykonaniu gospodarzy. Widać, że zależało im na korzystnym wyniku i godnym pożegnaniu się z trenerem. Jednak to wciąż było za mało na dobrze grającą Legię, która z kolei nie mogła pozwolić sobie na stratę punktów, jeśli poważnie myślała o mistrzostwie Polski.

Niedokładność, nerwowa gra to największe mankamenty Korony w tym meczu. Legia nie pozwalała na zbyt wiele gospodarzom i sama wyprowadzała bardzo groźne akcje. Wszystkie próby zagrań na skrzydła lub prostopadle do napastnika przerywali obrońcy Legii. Sędzia w tym meczu rozdawał bardzo dużo kartek dla piłkarzy Korony. Wiele z nich nie wiadomo z jakiego powodu. Korona walczyła, próbowała, ale nie zdołała strzelić nawet wyrównującego gola. Legia grała mądrze, była dobrze ustawiona i zdobyła 3 punkty, które znacznie przybliżają ją do mistrzostwa Polski.

Po meczu powiedzieli:

Jacek Magiera: Bardzo dobry wynik dla nas, bardzo ważny zdobyty na trudnym terenie, bo wiemy, że Korona w pierwszej ósemce gra bardzo dobrze. W tym meczu również walczyli do ostatniej chwili. Uważam, że powinniśmy wygrać wyżej i mieć spokojniejszy mecz już wcześniej, ale brawo dla chłopaków, bo wygrać 1:0 to też sztuka na takim trudnym terenie. Cieszymy się, że na najważniejszy mecz z Lechią nie jesteśmy osłabieni żółtymi kartkami, bo na tym nam zależało. Jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni. Mecz był ostry, nikt nie odstawiał nogi, ale wszystko było fair play po męsku. Dominik Nagy schodził z grymasem na twarzy, ale ta kontuzja to nic poważnego. Cieszę się, że dał z siebie wszystko w tym meczu, bo jeżeli piłkarz nie jest zmęczony gdy schodzi z boiska to znaczy, że nie walczył na 100%.

Maciej Bartoszek: Zacznę od podziękowań dla mojego zespołu, który podjął dzisiaj równorzędną walkę z kandydatem do mistrzostwa Polski. Zawsze wygrywa ten, kto strzela więcej bramek. Dzisiaj była to Legia, której gratuluję 3 punktów, a swojej drużynie gratuluję postawy i ofiarności, którą włożyła w ten mecz. To jest ostatnia okazja by podziękować wszystkim pracownikom klubu, począwszy od marketingu, administracji i dziennikarzy, z którymi mi się dobrze współpracowało. Chce tez podziękować kibicom, którzy dzisiaj przed meczem bardzo ciepło mnie pożegnali, to są wzruszające chwile, za które jestem im wdzięczny.

[vc_row][vc_column][vc_single_image image=”22510″ img_size=”full” onclick=”link_image” title=”Statystyki EkstraStats.pl”][/vc_column][/vc_row]

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Legia Warszawa