Retro
Historia futbolem pisana #4 – Polskie Piłkarskie Państwo Podziemne 1939 – 1945
Autor
Piotr Potępa
Poprzedni odcinek działu historia futbolem pisana zakończyłem słowami graliśmy, gramy i grać będziemy… cokolwiek by nas spotkać miało. 1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy napadły na Polskę. Wydarzenie to rozpoczęło wojnę, która przyniosła ludziom niewyobrażalne dotąd cierpienia. Przez najbliższe sześć lat świat będzie czymś o wiele gorszym od piekła, a ludzie w swoich okrucieństwach zawstydzą samego diabła. Jest jednak coś czego nie da się ani zabić, ani upodlić. To piłka nożna. Sport który uprawiano nawet pomimo zakazu wydanego przez okupacyjne władze. Zapraszam Was na kolejną podróż w czasie. Zobaczycie, że Polskie Państwo Podziemne to nie tylko wojsko i administracja.
Hitler doskonale wiedział, że sport w Polsce jest szalenie ważną częścią kultury. Dlatego też już 1 sierpnia 1940 generalny gubernator Hans Frank wydał oficjalne rozporządzenie na mocy, którego wszystkie istniejące stowarzyszenia uległy rozwiązaniu. Kategorycznie zabroniono również zakładania nowych stowarzyszeń. Niezastosowanie się do rozporządzenia groziło nawet karą śmierci.
Ciekawe jest to, że Polska była jedynym okupowanym przez Niemców krajem w którym całkowicie zakazano uprawiania sportu. Wolno było to robić jedynie Niemcom. Mimo to polscy działacze i piłkarze podjęli ryzyko. Kraków, Warszawa, Poznań to tylko trzy z wielu polskich miast w których zdecydowano się na organizację podziemnych rozgrywek piłkarskich. Rozgrywek o których mówiono, że ciągnie się za nimi śmierć. Mecze przyciągały sporą rzeszę fanów. Gdyby na takim meczu nagle pojawili się Niemcy prawdopodobnie wszyscy uczestnicy (piłkarze, kibice, trenerzy, działacze) zostaliby na miejscu rozstrzelani albo w „najlepszym” przypadku dotkliwie pobici. Niejeden zresztą zapłacił życiem. W czasie całej okupacji Niemcy zamordowali dziesięciu reprezentantów Polski, a około pięciu tysięcy piłkarzy posłali do Auschwitz i innych obozów śmierci. Niestety, nie znalazłem nigdzie informacji ilu z nich przeżyło piekło niemieckich obozów.
Mimo terroru i wielokrotnych wpadek, które kończyły się zsyłką do Auschwitz, osadzeniem w ciężkich więzieniach lub po prostu śmiercią, Polacy cały czas organizowali swoje rozgrywki. Wielokrotnie mylili tropy, podawali fałszywe informacje, robili Niemców w konia byle tylko móc zagrać w piłkę. Dlaczego to piszę? Bo chciałbym teraz na chwilę wrócić do teraźniejszości. Chciałbym przypomnieć słowa piłkarza Legii Warszawa Michała Kucharczyka, który niedawno na łamach mediów narzekał, że musi grać w weekendy i w ogóle ma taką strasznie ciężką pracę, że w roku ma tylko miesiąc urlopu. Panie Michale, niech się pan nawet nie ośmiesza.
Wróćmy jednak to ludzi, który narażając życie grali w piłkę dla pasji, a nie dla chorych sum pieniędzy. Grali, aby dać sobie i innym trochę rozrywki w tych cholernie ciężkich czasach. Naprawdę podziwiam wytrwałość i odwagę tych ludzi. Niemcy oczywiście dzięki siatce donosicieli i volksdeutchów doskonale wiedzieli, że Polacy mają w dalekim poważaniu ich zakazy i łoją w piłkę kiedy i gdzie tylko się da. Zaczęli, więc utrudniać Polakom grę w każdy możliwy sposób. Jako przykład – jeden z wielu – podam klub BKS Bochnia. Niemcy, chcąc totalnie uniemożliwić mieszkańcom Bochni grę w piłkę, pod koniec 1939 roku przysłali firmę drogową Volfer – Geber. Kilka dni i po boisku przy ulicy Parkowej nie było nawet śladu.
***
Wspominałem wyżej o tym jak wielu piłkarzy straciło życie lub zostało zesłanych do Auschwitz i innych obozów. Ucierpiało na tym wiele klubów. Przede wszystkim wiele stracił ówczesny mistrz Polski – Cracovia Kraków. Wilhelm Góra jedyny gracz w historii Cracovii, który zagrał na Mundialu zbiegł do Szkocji. Przeżył i w 1946 roku wrócił do Polski, gdzie natychmiast został … aresztowany. Na szczęście udało mu się uciec radzieckim żandarmom. Do Polski już nigdy nie wrócił. Roman Grunberg, który był świetnym środkowym pomocnikiem uciekł we wrześniu 1939 do Lwowa. Niestety, kiedy w 1941 hitlerowcy wkroczyli na Kresy Wschodnie Grunberga pojmano i osadzono w getcie, a dwa lata później rozstrzelano w obozie janowskim.
Dla Cracovii grał również Józef Korbas, który zasłynął hattrickiem w debiucie reprezentacyjnym. W marcu 1943 wywieziony do Auschwitz, następnie przewieziono do Oranienburga i Sachsenhausen. Udało mu się przeżyć. Tyle samo szczęścia nie miał Klemens Majeran, którego rozstrzelano w Auschwitz w 1943. To najbardziej dramatyczne losy członków szalenie mocnej ekipy Cracovii. Gdybym chciał opisać losy ich wszystkich zabrakłoby mi miejsca.
O tym co grozi za organizację rozgrywek dotkliwie przekonano się 29 października 1939 roku w miejscowości Szamocin niedaleko Bydgoszczy. Z inicjatywy Józefa Wołoszyna, który był piłkarzem miejscowego Sokoła zorganizowano mecz. Grała głównie młodzież z Chodzieży, Margonina i Szamocina. Niestety meczu nie ukończono, bo na miejsce w furii wpadła niemiecka policja rozpędzając imprezę. Ci którym nie udało się uciec zostali albo dotkliwie pobici albo na miejscu zamordowani.
Wróćmy teraz jeszcze do Krakowa, bo tam ciekawa jest również historia Garbarni. Po kapitulacji wszystkie obiekty klubowe zostały przejęte przez Niemców. Nie były im do niczego potrzebne dlatego pozwolono na systematyczną dewastację. Piłkarze Garbarni jednak nie ulegli naciskom i zakazom. Organizowano profesjonalne rozgrywki z udziałem często licznej widowni. Garbarnia grała w tzw. konspiracyjnych Okupacyjnych Mistrzostwach Krakowa. W 1940 i 1943 roku piłkarzom „Brązowych” udało się zająć trzecie miejsce. Natomiast w 1945 roku Garbarnia wygrała mistrzostwo z bilansem dziesięć zwycięstw, zero remisów, zero porażek. Zanotowała również imponujący bilans bramkowy 73:0.
***
Byliśmy w Krakowie, wypadałoby teraz zajrzeć do Warszawy, bo tam również grano często i odważnie. Na boisku przy ulicy Słowackiego 25 swoje mecze rozgrywała ekipa KS Przyszłość Włochy. Na terenie klubu do dziś znajduje się tablica upamiętniająca życie i śmierć członków klubu, których walczyli z okupantem w latach 1939 – 1945. Po rozwiązaniu sekcji KS Przyszłość przez władze okupacyjne postanowiono utworzyć nowy, konspiracyjny, jednosekcyjny klub Poszum. Grano na wolnych i w miarę równych ogródkach działkowych leżących na trójkącie ulic Globusowej, Ciszewskiego i Potrzebnej. Na rogach każdej z ulic stali tzw. „stójkowi”. Byli to zazwyczaj młodzi chłopcy, których zadaniem było obserwowanie okolicy i ewentualne ostrzeganie grających o zbliżającym się niebezpieczeństwie.
Jedną z najtragiczniejszych historii warszawskich klubów piłkarskich jest historia żydowskiego Makkabi Warszawa. Podczas wojny WSZYSCY piłkarze Makkabi, ze zdobywcą pierwszego gola w historii reprezentacji Polski Józefem Klotzem na czele, zostali wymordowani przez Niemców, a ich stadion został zrównany z ziemią. Dopiero dziesięć lat po wojnie w 1955 roku stanął w tym miejscu Stadion Dziesięciolecia, a dziś możemy podziwiać tutaj Stadion Narodowy.
***
Niestety, nie tylko Niemcy wpływali na rozbiór polskiego piłkarstwa przedwojennego. We Lwowie od 1939 roku swoje porządki wprowadzali Sowieci. Czarni Lwów, którzy w 1935 roku zdobyli Puchar Polski zostali rozwiązani przez władze ZSRR. Lechię przekształcono na Lokomotiv, a Pogoń – jeden z najstarszych polskich klubów – została rozwiązana po masowej emigracji polskiej ludności z terenów okupowanych przez Sowietów. To jednak nie powstrzymało lwowskich działaczy, którzy przez całą wojnę angażowali się w działalność w innych klubach. Takie kluby jak Polonia Bytom, Odra Opole, Piast Gliwice czy Pogoń Szczecin powinny szukać swoich korzeni we Lwowie.
***
Jak było w Łodzi? Wcale nie łatwiej. W czasie wojny wielu łódzkich piłkarzy grało w konspiracyjnych klubach dzielnicowych. Najwięcej Ełkaesiaków skupiło się w drużynie z groźną nazwą Wicher. Reprezentowały ją gwiazdy łódzkiej piłki takie jak Stefan Bomba, Longin Janeczek czy Jan Włodarczyk. Niestety byli również tacy, którym nie udało się wrócić do ŁKSu. Adam Obrubański został zamordowany przez Sowietów w Katyniu, a Władysław Załęski stracił życie w obozie w Radogoszczy. Ten ostatni zdążył napisać nawet list pożegnalny w którym nie zapomniał o klubie, którego barwy reprezentował:
Wierzę, że uda mi się zobaczyć z wami. lecz gdyby nie, to pamiętajcie, że zawsze was kochałem, że moje myśli były zawsze przy was, przy naszych przygodach, przy naszym łks-ie.
Kontynuujmy naszą podróż. Jesteśmy w Łodzi, a stąd mamy bardzo blisko do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie również grano w piłkę. O tym jak się organizowano w książce Juliusza Kuleszy „Podziemny futbol” opowiedział znany działacz piłkarski Józef Słodkowicz:
„Uprawianie sportu dla Polaków, w tamtych czasach, było zakazane, a kopanie piłki groziło ciężkimi represjami. Mimo to ryzykując własnym życiem jako młodzi chłopcy od roku 1940
organizowaliśmy rozgrywki piłkarskie. Mecze toczyły się przy licznej polskiej widowni. Każdy z nas starał się grać najlepiej jak mógł, jak tylko potrafił. Graliśmy częstokroć na bosaka, a jako strój służyły koszulki i majteczki uszyte z… prześcieradeł. Buty, jeśli ktoś miał, dostosowane były z normalnego obuwia. Jedynie zespół Arba miał piękne piłkarskie buty, które potajemnie zrobili sobie w fabryce sami… piłkarze.
Najczęściej graliśmy na boisku przy ul. Pawłowskiej. Właścicielem boiska był p. Banaszczyk, który pozwolił zająć teren, wykonać bramki i wytyczyć linie. Gospodarzem boiska był zespół Pawłówki. Pamiętam jak kiedyś Niemcy dowiedzieli się, że będzie mecz i zrobili na nas obławę. Na szczęście udało nam się uciec do pobliskiego lasu. Od tamtego czasu, każde spotkanie obserwowali specjalni łącznicy utrzymujący między sobą kontakt wzrokowy. Kiedy tylko pojawili się Niemcy wystarczyło kilka sekund aby każdy z nas grających mecz uciekł. Oprócz tego na mecze przebieraliśmy się w domach u mieszkańców tej ulicy. Ponadto graliśmy na boiskach stadionu miejskiego przy ul. Żwirki (stadion Concordii) oraz na boisku w Sulejowie (OSiR).”
***
Opowiedziałem wam jak organizowali się piłkarze. Teraz wrócimy w okolice Warszawy, bo na przykładzie Huraganu Wołomin chciałbym opowiedzieć Wam jak organizowali się działacze. W 1941 roku po pierwszych latach hitlerowskiego terroru mieszkańcy Wołomina postanowili organizować konspiracyjnie sport dla młodzieży wołomińskiej. Młodzieży pogrążonej w biedzie. Młodzieży wśród której panujący głód powodował degradację zdrowotną i fizyczną. Wszystko zaczęło się od młodego Jerzego Świrczaka. Uznał on, że uprawianie zabronionego sportu to też forma walki z okupantem. Swoim entuzjazmem i charyzmą pociągnął za sobą swoich kolegów.
Świrczak był żołnierzem Armii Krajowej, więc nawiązanie kontaktu z ukrywającymi się działaczami nie było dla niego żadnym problemem. Jeszcze w 1941 roku utworzono konspiracyjny zarząd klubu, który błyskawicznie nawiązał kontakt z Zarządem Konspiracyjnym Warszawskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Warszawie. Łącznikiem z tajnym WOZPN został Jerzy Świrczak. Do jego obowiązków należało między innymi ustalanie terminarza, organizowanie sędziów i zgłaszanie zawodników do rozgrywek. Punktem kontaktowym była… piekarnia Mariana Bekiera na warszawskim Grochowie.
Po kilku miesiącach młodzież rozpoczęła treningi ku uciesze społeczeństwa. Obywatele zaczęli masowo wręczać datki dzięki czemu można było kupić sprzęt sportowy. W 1943 roku Huragan rozegrał kilka spotkań. Zarząd WOZPN widząc jakość piłkarską w drużynie z Wołomina zakwalifikował ją do rozgrywek o mistrzostwo Ligi Warszawskiej. Jeśli chcecie poznać szczegółowo wojenną historię Huraganu zachęcam do zapoznania się z broszurą „Niezłomni K.S. Huragan 1942 – 1944” napisanej i wydanej w 1988 roku przez Mirona Cicheckiego i wyżej wspomnianego Jerzego Świrczaka.
***
Na koniec zostawiłem sobie ciekawą historię z Sandomierza. Okazuje się, że nie tylko Polacy tracili życie podczas wojennych meczów piłkarskich. W 1944 roku za zgodą Niemców odbył się mecz Wisły Sandomierz z reprezentacją garnizonu niemieckiego. W przerwie meczu partyzanci z grupy „Jędrusie” zabili jednego z przedstawicieli hitlerowskich władz miasta Sandomierza. Niestety, wykonanie wyroku śmierci na hitlerowskim urzędniku oznaczało wyrok śmierci dla życia sportowego w Sandomierzu.
Jest jeszcze wiele innych ciekawych piłkarskich historii z całej okupowanej Polski. Jedne kończą się dobrze, inne tragicznie. Niestety, nie jestem w stanie przytoczyć tutaj wszystkich. Łatwo jednak wyciągnąć wnioski i stwierdzić, że piłka nożna to nie jest TYLKO sport. Myślę, ze każdy współczesny piłkarz powinien przeczytać te historie i pomyśleć trochę nad swoim podejściem. Piłka nożna to nie tylko pieniądze i lans. Piłka nożna to pasja, której niestraszna nawet groźba śmierci. Piłka nożna to sport, który nawet w najgorszych i najciemniejszych czasach potrafi podnieść ludzi na duchu i tchnąć w nich odrobinę poczucia wolności.
Piotr Potępa
Źródła:
Juliusz Kulesza „Podziemny futbol”
Fundacja Polskiego Państwa Podziemnego Dodatek do książki: Juliusz Kulesza „Podziemny futbol”
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.