Akcja-reakcja. Jedna z podstawowych reguł tego świata. Nieobecność polskich klubów w europejskich pucharach sprawiła, że w tym roku, chcąc czy nie, jesteśmy biernymi uczestnikami przedstawienia, w którym aktorzy wcielają się w role uzdrowicieli.
W cieniu reprezentacyjnych sukcesów polska kopana przeżywa prawdziwy kryzys. Już w sierpniu pożegnaliśmy się z Ligą Mistrzów i Europy, więc do czerwca następnego roku pozostało nam nieco mniej poważne granie na krajowym podwórku. Żeby było zabawniej, nawet na nim wszystkie drużyny są niemal tak samo dramatyczne. Poziom sportowy zdaniem większości jest najsłabszy od lat i nawet jeśli są to tylko subiektywne wrażenia, niekoniecznie zgodne z prawdą, to fakt, że beniaminek został w krótkim czasie liderem i zarazem jednym z kandydatów do tytułu jest przynajmniej mocno niepokojący. Zwłaszcza po dodaniu, że na możliwe 42 punkty do zdobycia zdobył… 26. Na nasze szczęście, w 38-milionowym kraju zawsze znajdzie się kilku wizjonerów, którzy po postawieniu szybkiej i fachowej diagnozy pomogą w rozwoju polskiej piłki. Pro publico bono.
***
I tak natrafiłem, na wypowiedz pana Rutkowskiego, który zaproponował nakaz wystawiania w składzie młodzieżowca. Bo to właśnie brak stawiania na młodych zawodników jest dla wielu ekspertów powodem spadku jakości ligi. Prezes Lecha poszedł, więc o krok dalej niż „Pro Junior System„. O samym systemie nie będę się rozpisywał, bo pewnie większość z was doskonale go zna. Liczone są minuty spędzane na boisku przez graczy U-21, przeliczane na punkty (dodatkowe oczka przyznawane za wychowanków). Kto pod koniec sezonu uzbierał najwięcej, otrzymuje określoną pulę pieniędzy (w zeszłym sezonie pierwsze miejsce 1,4 mln złotych, drugie 1 mln, trzecie 0,6 mln).
Dobrze, że PZPN widzi problem
To dobrze, że PZPN dostrzega problem, natomiast metoda jego rozwiązania to strzał w kolano. Dlaczego? Załóżmy, że trener ma do wyboru dwóch lewych obrońców. Jeden to 20-letni Polak, drugi to dziewięć lat starszy Słowak. Słowak jest znacznie lepszym zawodnikiem, ciężej pracuje na treningach. Trener stawia jednak na Polaka, ponieważ po naciskach prezesa wie, że to pomoże podreperować klubowy budżet. Oto 20-letni zawodnik, wybraniec losu, a już na pewno szczęśliwy beneficjent wspaniałego Pro Junior System. Nie musi już trenować. Fakt, że urodził się w 1997 roku, a nie na przykład w 1986 sprawia, że wystąpi w kilku najbliższych spotkaniach.
Niestety, jego historia nie jest usłana różami. Po znalezieniu się w poważnej lidze, gdzie o miejscu w składzie decydują umiejętności, a nie data urodzenia bądź paszport (PZPN doprowadził do tego, że w drużynie grać może 11 Słowaków, natomiast 3 Ukraińców już nie), chłopak niczego w piłce nie osiąga. Pro Junior System po prostu opiera się na błędnych założeniach. I nic tu nie zdziała angielska nazwa.
Młody Polak musi być lepszy!
Trzeba doprowadzić do sytuacji, w której to 20-letni wychowanek będzie lepszy od Słowaka. By przeskok z drużyny juniorskiej do seniorskiej nie był tak dużym wyzwaniem, jakim dzisiaj jest. Zbigniew Boniek dostał szansę w Zawiszy, bo był lepszy od starszych. Chociaż sam chyba już o tym zapomniał. Leo Messi zaczął grać w Barcelonie, bo był lepszy od innych graczy. Uwierzcie, że trener zawsze wybierze gracza z większymi umiejętnościami, nie zważając na jego metrykę czy paszport. Panie Prezesie, może PZPN, który przecież zarabia na ekstraklasowych klubach, powinien te środki przeznaczyć na bazy treningowe, organizację lig juniorskich? Tak, by młodzieżowcy mieli zapewnione wszystko co trzeba do rywalizowania w przyszłości o podstawowy skład.
25 czerwca juniorzy starsi Wisły Kraków rozgromili w finale młodzieżowych rozgrywek Cracovię 0:10. Dzisiaj jedynie Jakub Bartosz, wówczas jedynie rezerwowy zwycięskiej ekipy, zaistniał w jakikolwiek sposób w Ekstraklasie. Warto się postarać, by ten przeskok nie był tak duży, ale nie rozdawnictwem. Warto, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła.
***
Zacząłem od Pana Rutkowskiego. Wszystko, co napisałem wyżej, odnosi się do Pana propozycji, ale ten pomysł tak mnie zainspirował, że sam na coś wpadłem. Co Pan Prezes powie na nakaz wstawiania jednego, skutecznego napastnika w wyjściowym składzie? Nakaz rozwiązałby wszystkie ofensywne problemy pańskiej drużyny, prawda?
***
Nie tylko ta dwójka dba o dobro polskiej piłki. Całkiem niedawno Tomasz Hajto, przy wtórującym mu Romanie Kołtonie, stwierdził, że dyrektorem sportowym w Ekstraklasie koniecznie musi być polski ex-piłkarz. Ręce opadają. Warto jednak zaznaczyć, że ten sam komentator w zeszłym tygodniu prosił Marylę Rodowicz o… nagranie hymnu Pucharu Polski. Dzięki temu, w moim prywatnym rankingu najlepszych piłkarskich uzdrowicieli zajmuje zaszczytne, pierwsze miejsce.
Tuż za nim, wspomniany już wcześniej, pan Boniek, który będzie chciał od następnego sezonu wcielić w życie 18-zespołową Ekstraklasę. Przeżyliśmy już podziały na grupy mistrzowskie, spadkowe, dzielenie punktów i brak dzielenia, więc czemu nie mielibyśmy się cieszyć z kolejnych dwóch ekip w najlepszej lidze świata? Pojedynki takie jak Miedź Legnica – Sandecja Nowy Sącz z pewnością okażą się magnesem dla stacji polujących na prawa telewizyjne.
Jest taki dowcip: blondynka zamawia pizzę i kelner pyta się, na ile kawałków ma ją pokroić: na sześć czy osiem? Na sześć – mówi blondynka – bo ośmiu nie zjem. I niestety, pieniądze z tytułu wszystkich praw trzeba będzie kroić na osiemnaście kawałków. Zmniejszy się też liczba kolejek (do 34), co jest akurat dobrą wiadomością dla Michała Kucharczyka – zawsze to trzy wolne weekendy więcej.
Jedno jest pewne. Im więcej zbawców polskiej piłki, pomysłów na jej uzdrowienie, ekspertów i głosów w dyskusji, tym proporcjonalnie mniej drużyn w europejskich pucharach. I tak już od lat.
Ekstraklasowy entuzjasta. Od zawsze z Wisłą Kraków. Nudny jak poniedziałkowy mecz w Eurosporcie. Mało trafne komentarze i wytarte frazesy. Całodobowo dostępny na twitterze.