Obserwuj nas

Felietony

Zagrajmy o dominację w grodzie Kraka! – mój sezon ogórkowy

Zanim cokolwiek napiszę, chciałbym odnieść się do słów kilku z was. Zarzucacie mi, że zbyt dużo przeklinam i zbyt dużo żartuję w swoich tekstach. To prawda, kurwy ścielą się gęsto, a i chamskich, czasem nawet śmiesznych porównań jest masa.

Już tłumaczę dlaczego i dlaczego tego raczej nie zmienię. Składa się na to kilka powodów. Pierwszy to fakt, że piszę na portalu, który nie wymaga ode mnie zbyt dużej kontroli w tej kwestii, co bardzo mi pasuje. Oczywiście nie mogę przeginać bagiety, a skoro przechodzą teksty przez edytora w niezmienionej formie, to znaczy, że jest w normie.

Druga sprawa – mogę sobie na to pozwolić, gdyż nie robię tego zarobkowo. Zakładam, że nieraz np. Pan Miga albo Pan Knura, albo jakikolwiek inny zdegustowany chciałby napisać wprost „Ale ten Brożek znowu spierdolił setkę”, no ale nie można, bo ktoś kto wypisuje czeki się wkurzy. Ja tych ram nie mam, więc mogę.

A po trzecie primo – ultimo, kiedy piszę tekst to chcę, żeby osoba, która go czyta, czuła się tak, jakby o meczu rozmawiała ze swoim dobrym kumplem, przy piwie. Nie wiem jak wy, ale ja z moimi przyjaciółmi (których znam ponad ćwierć wieku), o meczu Wisły rozmawiam pełen emocji i nie używam wtedy słów rodem z programu profesora Miodka. A ja każdego z was, który czyta moje teksty, traktuję jak kumpla, przed którym nie muszę się hamować i udawać grzecznego, jak przy pierwszym spotkaniu z teściami. Kto nigdy do kumpla nie powiedział czegoś w stylu „Widziałeś jak to (tu wstaw imię naszego piłkarza) spierdolił?” niech pierwszy rzuci butelką po piwie. Ot tyle.

***

Sezon ogórkowy – spekulacje, głupie, absurdalne plotki, które podają dalej „opiniotwórczy dziennikarze”, tym samym je uwiarygodniając. Meczów nie ma, pisać o czym też nie ma. Wszyscy w koło jedziemy z tematem: czy Carlitos odejdzie, a jak tak, to za ile? Czy nie za mało? A może za dużo? A kto go zastąpi? Czy już po puchary, czy jeszcze walka o utrzymanie? I tak dalej… W dodatku te denne sparingi, które niewiele wnoszą do okresu przygotowawczego i mówią niewiele o aktualnej formie piłkarzy. Prawie każdy wygląda średnio, bo raz – nogi nie niosą, a dwa – szkoda złapać uraz przed startem ligi i wypaść z karuzeli. Oprócz kilku zapaleńców, nikt tego niestety nie ogląda.

***

Kraków to specyficzne miasto i wiem, że mój pomysł jest niemożliwy do wykonania ze względu na wysokie ryzyko totalnej rozpierduchy na stadionie, ale wyobraźcie sobie taki scenariusz:

2-3 lutego 2018 roku, okresy przygotowawcze zaliczone. Na stadion Wisły (bo największy w mieście), podzielony na kilka sektorów, bez buforowych, bo przecież każdy potrafi się zachować, pomimo tego, że nienawidzi rywali zza miedzy, przyjeżdża w gościnę Hutnik, Sąsiadka i Garbarnia. Sektor C w barwach Wisły, po przeciwległej stronie kibice w biało-czerwone pasy, połowa E w kolorach biało-błękitno-niebieskich, druga część w barwach brązowo-białych. Resztę miejsc wypełniają ciekawscy, rodziny z dziećmi, ludzie biznesu. Święto w Krakowie.

Po odegraniu hymnu każdego z uczestników, BEZSTRONNY Prezydent Miasta Krakowa uroczyście rozpoczyna „Towarzyski Turniej o Puchar Miasta Krakowa”. Jako, że to pierwsza edycja i są tylko 4 drużyny, to mecze są rozgrywane metodą „każdy z każdym”, a zwycięzcę wyłania tabela. Każdy gra ambitnie, bo chce być najlepszą drużyną w grodzie Kraka, niby turniej towarzyski, ale nikt do tego tak nie podchodzi. Dodatkowo to wszystko jest transmitowane przez telewizję, więc nie można grać na 50% tak, jak w zamkniętych sparingach na odludziu. Zwycięzca otrzymuje okazały puchar z wygrawerowaną datą i nazwą klubu, by móc przez rok chwalić się nim w klubowej gablocie na nagrody i medale. Na trybunach sektorówki, race w kolorach klubowych, napinka do rywali, ale wszystko kulturalnie, bez rzucania gównem i kubkami ze szczynami. Wszyscy dobrze się bawią i mają o czym rozmawiać aż do czasu wznowienia rozgrywek ligowych po przerwie zimowej.

Wyniku wam nie podam, bo dobrze wiecie, kto wygrał. W planach jest, by następne edycje rozgrywać na stadionie zwycięzcy, a być może zaprosić dodatkowo jakąś drużynę z małopolski, niech poczują splendor wielkiego miasta ’)

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Felietony