Za czasów, gdy Franciszek Smuda był jeszcze szkoleniowcem reprezentacji Polski, mieszkałem z osobą, która notorycznie nie potrafiła utrzymywać porządku w mieszkaniu (lubię czystość, co poradzę?). Gdy widzisz to po raz pierwszy, nie przykładasz do tego większej wagi. Gdy widzisz to po raz dziesiąty, zaczynasz się irytować. Gdy widzisz to po raz setny, zaczynasz być wkurwiony jak Wiśnia na Samuela Szczygielskiego. Ten tekst to apel do komentatorów stacji Canal+Sport.
***
Wrzucamy do maszyny losującej wszystkie drużyny Lotto Ekstraklasy. Komora maszyny losującej jest pusta, następuje zwolnienie blokady… i przypuśćmy, że wylosowaliśmy dwa zespoły. Pierwszym z nich jest Górnik Zabrze, drugim Korona Kielce. Skoro wybraliśmy już drużyny, przenieśmy się więc do 75. minuty tego spotkania.
Od razu zaznaczę, że nie mam bladego pojęcia, jakim wynikiem zakończył się ten mecz w rzeczywistości, jak również jaki miał przebieg. To bez znaczenia w tym przypadku. Jest kwadrans do końca spotkania, na boisku Kurzawa znowu dograł piłkę z rzutu rożnego na bliższy słupek, Górnik ponownie był bliski strzelania gola ze stałego fragmentu gry. Ławka Korony aż podskoczyła, Lettieri odetchnął głęboko, Brosz w tym czasie rzucił wiązanką nieparlamentarnych słów pod nosem, aż sam masażysta klubowy zaczął się zastanawiać, skąd ten grzeczny trener zna takie wulgaryzmy.
Telewidzów to, co się dzieje na boisku nie interesuje. Wszyscy od półtorej godziny czekają. Zarówno ci z Warszawy, którzy stwierdzili, że warto spojrzeć dzisiejszego wieczoru do Zabrza, jak i ci z Poznania, żeby nie być gorszym od tych ze stolicy, albo i na odwrót, pieron wie. To nieistotne. Na stadionie widać poruszenie, nerwowo kibice jednych i drugich sięgają do kieszeni po telefon. Każdy chce posłuchać pierwszych wniosków komentatorów tego spotkania. Kogo wybiorą do trójki najlepszych? Na boisku toczy się gra, ktoś leży, sędzia nie przerywa gry, Korona buduje atak pozycyjny. Mamy 77. minutę meczu, 13 minut do końca. W kabinie komentatorskiej natomiast pierwsze dywagacje kogo wybrać, po głosie Panów słychać lekkie podniecenie.
– Komentator 1: Władku, powoli musimy zacząć myśleć nad najlepszą trójką meczu.
– Komentator 2: Zostało jeszcze sporo czasu, ale już możemy wyróżnić kilku graczy.
– Komentator 1: Mi się podoba Kurzawa i Angulo, no ale poczekajmy jeszcze trochę.
Zostawiamy na chwilę mecz i wychodzimy za potrzebą, a przy okazji po prowiant do lodówki (w 10 minut można jeszcze opędzlować piwsko). Wracając słyszmy kolejne podsumowania – tym razem drużynowe. Pomimo tego, że teoretycznie w ciągu +/- 10 minut meczu może stać się wszystko, słuchając komentatorów możemy się poczuć, jakby koniec meczu nie był za minut dziesięć, tylko za tyle sekund. Dowiadujemy się o fajnej akcji z 8. minuty, o bramce ze spalonego z 27. minuty, o niesportowym zachowaniu jednego zawodnika. Pojawiają się opinie typu: „dobry mecz rozegrał dzisiaj Górnik” – czy ważne jest to, że w ciągu chwili można stracić bramkę, a nawet dwie? I wszystko trzeba odkręcać, zmieniać? Przypominam – mecz nadal trwa, ale przecież to nie jest najważniejsze. Mecz powoli (chcąc, nie chcą) zbliża się ku końcowi. Doliczony czas gry.
– Komentator 2: Leszku, jeśli chodzi o Górnik sprawa chyba jest prosta prawda?
– Komentator 1: Tak chyba się zgadzamy, ale potrzymajmy widzów w nie pewności.
– Komentator 2: A co sądzisz o Koronie? Wyróżniłbym Kiełba, za dwie dobre akcje.
I tu brakło mi weny. Przepraszam.
Ale… czy chociaż raz byłeś czytelniku poirytowany wyborem trójki najlepszych?
Jeśli tak, to świetnie. Znaczy to, że nie jestem w tym sam. Zapytałem prywatnie kilkanaście osób, co sądzą o sposobie wystawiania ocen, zagadywania tym końcówki meczu. Końcówki meczu, gdzie komentator powinien kipieć od emocji (wiem, nie zawsze się da). Wszyscy zgodnie powiedzieli, że jest to – mówiąc łagodnie – „słabe”. Wielokrotnie oglądałem spotkanie drużyny z którą sympatyzuje, gdzie wynik meczu w końcówce był sprawą otwartą, zamiast dodatkowego ładunku emocji, słyszałem „to, kogo my wybierzemy do tej trójki dzisiaj?”.
***
Drodzy komentatorzy, eksperci Canal+Sport. Ten tekst nie ma na celu obrazić kogokolwiek z redakcji (stąd też postanowiłem nie wymieniać nazwisk, ani nikogo chwalić personalnie, ani krytykować), ten tekst ma na celu otworzenie oczu. Kibic nie jest troglodytą, który nie zauważa, kto zagrał dobrze, kto zagrał źle. Oglądając dokładnie spotkanie, każdy z nas potrafi w ciągu 30 sekund po zakończeniu meczu wytypować trójkę najlepszych. Nie potrzeba o tym dywagować cztery razy w trakcie meczu. Czas na podsumowania zawsze jest na końcu, nie w środku, nie na wirażu, nie na finiszu, nie krok przed metą. Tak samo jak skoku w skokach narciarskich nie ocenia się po wyjściu z progu, tylko po lądowaniu – bo zawsze może być upadek. Telewizje tworzą detale, również takie.
Lubie sobie obejrzeć mecz lub dwa, ewentualnie siedemnaście.