Gówno wybija zawsze w ten sam sposób. A to ktoś napisze coś na fejsiku, a to u kogoś w miejscu na koło zapasowe znajdą trochę biletów NBP. Potem scenariusz jest ten sam, najpierw bagatelizowanie sprawy, potem czarna owca, a kiedy już lawina ruszy idziemy w absurdy.
***
Pamiętacie jeszcze sędziego Fijarczyka, który to był kamieniem będącym początkiem lawiny? Przed tym jak Fijarczyk trafił do ówczesniej 1 ligi wiceprezes wydziału sędziowskiego OZPN w Tarnobrzegu Zygmunt Magoń napisał do PZPN i ówczesnego ministra sportu, że pan Antek lubi brać pod stołem znaczne kwoty. Efekt? Oczywiście Fijarczykowi włos z głowy nie spadł, a pan Magoń został zawieszony za donosy. Potem kiedy lawina ruszyła nie dało się już jej zatuszować i przez kraj przetoczyła się fala zatrzymań, procesów, degradacji. Teoretycznie PZPN działał ramię w ramię z prokuraturą i sądami, jednak szereg rozstrzygnięć na poziomie dyscyplinarnym do dziś budzi zdziwnienie.
Dlaczego wracam do afery korupcyjnej z początku wieku? Dlaczego próbuje zestawiać ze sobą dwie, zdawałoby się odrębne sprawy? Z każdej przecież strony słyszymy głosy, że korupcja jako zjawisko systemowe została wypleniona, że polska piłka jest czysta i przejrzysta, że nie ma żadnych zagrożeń dla jej transparentności.
Hubert Siejewicz
I kiedy wydaje się, że wszystko jest ok nagle najlepszy polski sędzia zostaje złapany u bukmachera, w dodatku złapany na ostentacyjnym łamaniu reguł, na jakże jaskrawym naginaniu norm. Złapany za rękę tłumaczy, że obstawia mecze Radwańskiej. Kariera Huberta Siejewicza skończyła się zanim na dobre się rozpoczęła. Arbiter odszedł w niesławie, a nam sprzedano przekaz, że to jedna czarna owca, że jednostkowy przypadek nie może rzutować na całe środowisko. I tak bardzo chcemy w to wierzyć, że ten przekaz podprogowo wręcz przyjmujemy jako prawdę, budujemy skorupę wiary w czystość rozgrywek, pod którą tylko nieśmiało czasem bulgocze jakaś wątpliwość.
Szymon Marciniak
Aby wyeliminować do końca błędy sędziowskie wprowadzamy VAR, pokazujemy jako wzór sędziego Marciniaka i mówimy – trawestując mistrza Bareję – patrzcie, to jest nasz najlepszy sędzia, lepszy od hiszpańskich, angielskich i to nie jest nasze ostatnie słowo. I przychodzi szarzyzna ekstraklasowej piłki i sędzia Marciniak dostrzega po analizie VAR karny, którego nie było, wcześniej puszcza bramkę Hamalainena z ewidentnego spalonego. I jak reaguje lider tego środowiska pan Przesmycki? Nie, pan Zbigniew nie posypuje głowy popiołem. Pan Zbigniew brnie w retoryczne labirynty, które mają za zadanie pokazać, że to cały świat się myli, a pan z gwizdkiem miał oczywistą rację.
Jarosław Rynkiewicz
Pan Zbigniew to fascynujący przypadek. Kiedy cały świat stara się odchodzić od gwizdania rzutów karnych za zagrania ręką w sytuacjach, w których obrońca jedzie wślizgiem i zostaje trafiony w rękę, pan Zbigniew postanawia pójść pod prąd. Światło na genezę takich zaleceń dla arbitrów rzuca wpis byłego arbitra ekstraklasowego Marcina Borskiego i wywiad z sędzią Jarosławem Rynkiewiczem. Pan Zbigniew zaleca takie gwizdanie, aby uatrakcyjnić widowisko, wszak kibic nie pożąda niczego tak, jak bramek. Panie Zbigniewie mam taki pomysł, znieśmy zupełnie spalone, każdy zespół zostawi zawodnika na desancie i będziemy grać jak na podwórku w czasach dziecięcych. Goli będzie więcej niż w hokeju. Myślę, że dzięki takiemu zabiegowi telewizje ustawią się w kolejce po prawa medialne. Brawo Panie Zbigniewie.
Pan Zbigniew
Pan Zbigniew lubi także dwuznaczne sytuacje a pojęcie konflikt interesów jest mu obce, podobnie jak zalecenia UEFA dla sędziów. Pan Zbigniew lubi własne definicje, w ramach których np. prowadzenie firmy, która produkuje siedziska stadionowe, a które montowane są potem na obiektach klubów, których meczami Pan Zbigniew się zajmuje od strony sędziowskiej nie jest według niego klasycznym konfliktem interesów. A wiecie Państwo dlaczego nie jest? Bo tak powiedział Pan Zbigniew.
Jedyna czarna owca
Sędzia Jarosław Rynkiewicz w wywiadzie dla Sportowych Faktów WP opowiedział o tym jak został potraktowany z buta przez Pana Zbigniewa. Już same okoliczności sprawy dyskredytują moralnie Przesmyckiego do zajmowania funkcji wyższej niż portier w związkowej centrali. Z wywiadu wyłania się obraz organizacji sędziowskiej jako siedliska patologii. Wszystkim wierzącym naiwnie w to, że złe czasy się skończyły, a Siejewicz był jedynie czarną owcą chciałbym nadmienić tylko, że w środowisku od dłuższego czasu plotkuje się o jednym z sędziów ekstraklasowych, który regularnie bawi się w bukmacherkę, w jego wypadku nielegalną, niezależnie czy obstawia hinduską ligę krykieta czy regaty na Kubie. Plotka głosi, że sędzia lubi sobie zagrać w coś, co można zacząć rozpatrywać w znacznie ostrzejszych kategoriach niż nieostrożność.
Pan arbiter jest przy tym znacznie ostrożniejszy i pozornie mądrzejszy od pana Huberta i jeśli bawi się u buka, to robi to tak, że sprawa nie ujrzała jeszcze światła dziennego. Żeby zepsuć atmosferę sukcesu wspomnę tylko, że jeden z sędziów ekstraklasy był niedawno obserwowany przez FEDERBET, czyli ciało mające za zadanie walczyć z nadużyciami i ustawianiem meczów.
***
Oczywiście Pan Zbigniew to ignoruje, lub co mniej prawdopodobne o niczym nie wie. Nie mam pojęcia co kieruje jego postępowaniem. Może po prostu ławka rezerwowych jeśli chodzi o arbitrów jest tak krótka, że przestajemy dyskutować o ich moralnych kwalifikacjach, na czas wyjaśnienia wątpliwości nie zawieszamy, bo nagle się okaże, że nie ma komu poprowadzić kolejki ligowej? Pozostaje pytanie kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy? Kto doprowadził do tego, o czym mówią anonimowo sędziowie z niższych lig, którzy utyskują na nieczytelne kryteria, nepotyzm, brak możliwości awansów. Oczywiście pan Zbigniew nie poczuwa się do odpowiedzialności, bo i za co?
Nie sugeruję oczywiście, że Przesmycki jest mózgiem jakiegoś układu, który na nowo kręci polską piłką, ale zdecydowanie nie panuje nad tym co dzieje się w środowisku, brakuje mu wizji i nie umie się wznieść ponad swoją dumę, nie umie na chwilę wyjść z bycia królem Ludwikiem, z jego „państwo to ja”. Pan Zbigniew jest tak zajęty tworzeniem równoległego wszechświata przepisów gry w piłkę, że przestaje zauważać świat, który go otacza.
Wrócę jeszcze do publikacji Sportowych Faktów WP na temat funduszu pośmiertnego sędziów i założenia fundacji przez pana Zbigniewa i dwie inne osoby (swoją drogą – wielkie ukłony dla kolegów z redakcji za wszystkie publikacje na ten temat). Już tylko ta sprawa powinna być dyskredytująca dla Przesmyckiego i powinna skutkować jeśli nie jego honorową dymisją, to stanowczą reakcją PZPN i minimum zawieszeniem w obowiązkach szefa polskich arbitrów.
I tu dochodzimy do sedna problemu. Zastanawiam się mocno w jakim kraju żyjemy, gdy naświetlone powyżej problemy nie powodują uruchomienia żadnych procedur? Jak to możliwe jest, że szef związku nie bije na alarm, kiedy środowisko sędziowskie, w tym dwaj znani jego przedstawiciele pod nazwiskiem mówią o patologii. Jeśli ktoś decyduje się poświęcić tak wiele jak sędzia Borski, żeby z podniesioną przyłbicą mówić wprost co się wyprawia w Kolegium Sędziów to nie można udawać, że nie ma sprawy.
Czarne chmury nad Przesmyckim
Prezes Boniek po raz kolejny w kwiecistych tweetach robi z logiki pośmiewisko, udając że problem jest nie to co się dzieje wokół Przesmyckiego, a wyciek wewnętrznej korespondencji. Potem w wywiadzie dla związkowego portalu (tego samego, który jego akolici wymieniają jako jego sukces…) mówi o zaufaniu do skompromitowanego pana Zbigniewa i kontestuje sygnalizujących problemy sędziów przez pryzmat problemów z fiskusem jednego z nich. Tak na marginesie, gdybyśmy żyli w normalnym kraju pan Prezes również miałby problemy z fiskusem za reklamowanie nielegalnego w świetle polskiego prawa bukmachera. Oczywiście wolno mu w zależności od potrzeb być obywatelem polskim lub włoskim. Czy w tej sytuacji mamy nie traktować poważnie też prezesa PZPN?
Prezes Boniek uwielbia chwalić się sukcesami, nawet tymi nieistotnymi, ale ustawicznie zapomina o odpowiedzialności za błędy. Jeśli po raz kolejny będzie usiłował od niej uciec, to przypomnę, że nie moim wymysłem, a postanowieniem statutu PZPN jest wyłączność związkowej centrali w sprawach sędziowskich. Kiedy, jak nie teraz pokazać, że litera statutu znaczy coś więcej niż suma znaków?
Zastanawia mnie tylko, co jeszcze musi wydarzyć się w środowisku, żeby zostały podjęte decyzje personalne. Co jeszcze musi zrobić Przesmycki, aby stracić zaufanie Bońka? Skoro Przesmycki tak bardzo lubi powoływać się na ducha gry, to przypomnę, że jednym z filarów rywalizacji sportowej winno być fair play. Z duchem gry, w duchu fair play, pana Zbigniewa nie powinno być już na czele organizacji od co najmniej trzech dni. Czy tak się stanie w najbliższej przyszłości nie jestem w stanie przewidzieć. Wiem jedno – obaj panowie obrzydzili mi piłkę do cna. Nie bardzo mam ochotę się łudzić, że kiedyś ktokolwiek sprzątnie tę stajnie Augiasza. Kiedy patrzę na te wasze pożal się Boże sukcesy mam torsje od smrodu, który rozsiewacie wokół.
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.