Rozpoczęcie sezonu 2018/2019 przez Koronę miało wyglądać inaczej niż te z poprzednich lat. Przejęcie klubu przez Dietera Burdeńskiego rozpaliło w kibicach Złocisto-Krwistych iskierkę nadziei na to, że klub piłkarski w Kielcach będzie funkcjonował normalnie i według zachodnich wzorców. Pierwsze miesiące zeszłego sezonu dawały na to sporą nadzieję. Pomimo początkowych problemów organizacyjno-kadrowych drużyna zaczęła grać piłkę miłą dla oka, co koniec końców zaowocowało pozycją w grupie mistrzowskiej i pewne utrzymanie w lidze. O tym jak grała Korona po rundzie zasadniczej, nie warto pisać, bo każdy kto obserwuje Ekstraklasę wie, jak to wyglądało i jak skończyło.
Przerwa między sezonami miała być okraszona transferami i zapięciem kadry przed rozpoczęciem rozgrywek. Transfery owszem były, ale raczej z klubu niż do niego. Co prawda sprowadzono zawodników, ale większość z nich to raczej młodzież, która ma być bardziej uzupełnieniem dla kadry klubu niż realnymi wzmocnieniami, które zagoszczą w pierwszej jedenastce w tym sezonie. Obym się mylił! Pozbycie się lub niemożność przedłużenia kontraktów z takimi zawodnikami jak Cvijanovic, Kaczarawa, czy przez dłuższy czas rezerwowym Alomerovicem (który zagrał naprawdę dobrą rundę rewanżową) sprawiło, że znowu zaczęto się zastanawiać co z Koroną dalej i jak to będzie wyglądało w pierwszym meczu.
Niepewnie z tyłu
Mecz pierwszej kolejki, z Górnikiem Zabrze, już za nami. Co możemy o nim powiedzieć? Zaczynając od początku, potrzebujemy pewnego i doświadczonego bramkarza. Mattias Hamrol zagrał słaby mecz, przede wszystkim pod względem pewności na pozycji, choć z kilkoma dobrymi obronami. Na dłuższą metę boję się jednak o jego formę. Obrona też była niepewna. Nie czarujmy się, przy lepszych zawodnikach i przede wszystkim bardziej doświadczonej ofensywie przeciwnika do przerwy przegrywalibyśmy co najmniej dwiema bramkami.
Nie wiem co było większym osłabieniem, zejście Diawa, czy może wejście Malarczyka. Piotrek to już nie ten stoper, który wyjeżdżał zaliczyć epizod na Wyspach Brytyjskich. Od powrotu towarzyszy mu wyraźny zjazd formy i ciężko uznać go za pewny punkt drużyny. Poprawnie zagrał Adnan Kovačević, pomimo bardzo nieodpowiedzialnego zagrania wzdłuż boiska w pierwszej połowie, które mogło zakończyć się bramką dla śląskiej drużyny. W meczu brakowało mi trochę Bartka Szymaniaka i jego ofensywnych rajdów. Nie wiem, czy takie było założenie, czy forma jeszcze nie ta. Jestem jednak pewny, że odnajdzie się i zacznie grać tak jak w zeszłym sezonie. Pamiętajmy przecież, że to dopiero sam początek sezonu! Ken Kallaste? Widoczny, też nieźle, oby tak dalej.
Co z pomocą?
Możdżeń słabiutko jak na jego umiejętności. Niby oddał groźny strzał nad poprzeczką, ale to za mało. Pocieszeniem dla Mateusza jest fakt, że jego zmiennik Janjić, poza jednym celnym – trochę przypadkowym – strzałem z główki też nie wybił się jakoś znacząco w czasie minut, które spędził na boisku. Kuba Żubrowski! Ty szczęściarzu! Swoimi wślizgami mogłeś połamać któregoś z juniorów Górnika i przy okazji osłabić w meczu swoją drużynę. To tak nie działa! Nie bierz przykładu z Peszki. Poza tym mecz w jego wykonaniu też przeciętny. Myślę jednak, że piłkarz z numerem 14 na koszulce pokaże jeszcze na co go stać.
W tamtym sezonie razem z Możdżeniem tworzyli naprawdę dobry duet w środku i mam nadzieję, że kolejnych meczach udowodnią, że kielecki klub może na nich liczyć. Kogo jeszcze mieliśmy w pomocy? A tak! Michał Gardawski, zaliczył fajny występ. Był widoczny, pokazywał się do gry i wykazywał się walecznością. Szkoda tylko, że nie wykorzystał bardzo dobrej sytuacji w drugiej połowie meczu. Mógł zacząć sezon od dobrego meczu okraszonego golem. Niestety tak się nie stało, a zamiast tego okradł Ivana Jukicia z pięknej asysty, którą byłby idealny przerzut piłki przez całe boisko. „Chorwacki Bośniak” już zeszły sezon zaczął dobrze. Widać było, że chłopak ma smykałkę do solidnej gry. Pięć bramek w okresie przygotowawczym, pokazało, że na początku tego sezonu będzie w dobrej formie. Solidny drybling i pojedynki jeden na jednego, bardzo dobre przerzuty i pokazywanie się do gry kolegom. Widoczny w obronie. Bardzo dobry występ podkreślony golem wyrównującym dla Korony, to dobry prognostyk na kolejne mecze. Czy na cały sezon? Okaże się z czasem.
Mizeria w ataku
Niestety w ataku mieliśmy do czynienia z mizerią w postaci Macieja Górskiego i Elii Soriano. Jukicia też mógłbym podpiąć pod atak, ale lepiej niech zostanie w pomocy, bo tu nie będzie już tak miło jak w poprzedniej formacji. Atak tak naprawdę nie istniał. Soriano oddał jeden dobry strzał i… to było na tyle. Górski co prawda prawie asystował przy bramce Ivana Jukicia, ale chyba żadne źródło mu tej asysty nie zaliczyło. Niestety dla Maćka, Ekstraklasa to nie jego poziom. Zawsze wspieram zawodników Korony, ale jeśli nie weźmie się w garść to długo nie zagrzeje miejsca, bo wygryzie go ze składu młokos Arveladze. Górski powtarza w wywiadach, że nie przejmuje się krytycznymi słowami na swój temat. Chyba jednak powinien, bo jego gra naprawdę nie napawa optymizmem.
Co dalej?
Podsumowując pierwsze spotkanie Korony na początek sezonu, trzeba powiedzieć, iż jego wynik jest słodko-gorzki. Pierwsza połowa była dosyć przeciętna, z większą przewagą Górnika. Gra Korony była szarpana, przeplatana głupimi faulami. Wyglądało to tak jakby piłkarze nie otrzymali od trenera planu na ten mecz. W pomeczowej konferencji, podobnie odniósł się do tego Gino Lettieri, który zauważył, że zawodnicy nie grali tak jak zakładali na przedmeczowej odprawie. Druga polowa, a zwłaszcza ostatnie 20 minut meczu, to już duża dominacja kieleckiego klubu i sporo sytuacji, które powinny zakończyć się golami. Górnik miał jednak w bramce bardzo solidnego Loskę, który bronił w naprawdę trudnych sytuacjach.
Na koniec trzeba napisać kilka słów na temat całej drużyny Górnika. Nie można tak z boku przejść obok tego, że trener zabrzan wystawił w składzie na mecz samych Polaków a ich średnia wieku ledwo przekraczała 20 lat. Chylę czoła i bije brawa dla tego trenera Brosza (a biłem je już wtedy, kiedy przez sezon prowadził Koronę). Drugi rok z rzędu pokazuje, że drużynę można oprzeć na młodych, perspektywicznych graczach z naszego kraju, bez super gwiazd. Skromność i determinacja na pewno cechują zawodników zabrzańskiego klubu. Mogę nie być fanem Górnika, ale życzę im jak najlepiej. Niech na koniec sezonu zajmą jak najwyższe miejsce w lidze, najlepiej drugie na podium. Bo przecież pierwsza musi być moja Korona.