Obserwuj nas

Felietony

Tak się robi futbol w Polsce

fot: clickandboo.com

Znikające pieniądze, życie ponad stan i kredyty, które spłacają kibice. Patologia goni patologię, a Wisła jest tylko jednym z licznych przykładów. Warto się zastanowić, jak to się stało, że znowu mamy do czynienia z zasłużonym klubem, który stanął nad przepaścią.

Jeśli dokładnie prześledzimy historię Wisły, szybko dojdziemy do wniosku, że jej problemy nie zaczęły się wczoraj, a — chociaż zabrzmi to nieco absurdalnie — w parze z wielkimi sukcesami. Do tego nędznego, skorumpowanego środowiska, jakim była polska piłka tuż przed rozpoczęciem XXI wieku, zdecydowała się wejść Telefonika. Pieniądze, które wówczas mieli, sprawiły, że krakowski klub z kandydata do spadku szybko stał się ligowym dominatorem.

Wszystko jednak było budowane bez wizji, a stawianie czegokolwiek bez solidnych fundamentów, kończy się — prędzej czy później — spektakularnym upadkiem. I tak z drużyny, która potrafiła przez 73 mecze z rzędu odprawiać z kwitkiem kolejnych rywali na własnym stadionie, nie pozostało nic poza wspomnieniami.  „Twierdza Reymonta” to dziś tylko nierentowny stadion, na którego utrzymanie nikt w klubie nie jest w stanie znaleźć pieniędzy. Przemieniła się w przepłacony pomnik ludzkiej nieudolności, który niedługo, jako element krakowskiego pejzażu będzie nierozerwalnie związany z upadkiem klubu.

Pijawki

W dużym uproszczeniu wygląda to tak. Gdy w piłkarskim środowisku pojawia się ktoś z nieco grubszym portfelem, zostaje otoczony korowodem złożonym z najróżniejszych doradców, agentów i szemranych menadżerów. Podsuwają oni dziwne umowy, a zamiast dbać o dobro klubu, interesują się jedynie własnymi kieszeniami. Doświadczał tego Cupiał, Wojciechowski, tak samo jest z państwem Witkowskimi i tak będzie z każdym, kto przyjdzie do tej ligi.

Nikt im nie szepnie, że warto zainwestować w bazę czy klubową akademię. Nasłuchają się za to licznych opowieści o tym, jak to dany piłkarz ze Słowacji pomoże drużynie wejść na wyższy poziom. Później, gdy okaże się, że po kilku latach i kilkunastu zmianach trenerów, wciąż nie są w stanie osiągnąć sukcesu, porzucają swoje kosztowne zabawki. Dzisiaj inwestowanie w naszą ligę przypomina palenie pieniędzmi w kominku. Z poważnym biznesem ma to niewiele wspólnego.

W Krakowie odbył się festiwal chciwości. Obrzydliwej pazerności. Chorej walki o wpływy, ludzi, których futbol nigdy nie interesował. I to oni wygrali, przy okazji depcząc najwyższe dla kibica wartości. I co najgorsze w całej tej historii, być może wciąż będą przy nim trwać.

***

Wróćmy jednak do lata 2016. Jak to się stało, że jeden z najbogatszych Polaków był w stanie oddać swój klub w ręce oszusta? Przecież tak duża firma, jak Telefonika, powinna z łatwością prześwietlić faceta, który legitymował się podrobioną maturą.

A jednak dopuszczono do sprzedaży klubu komuś, kto sfałszował nawet gwarancje bankowe. Wszystko przy akceptacji nie tylko zarządu firmy, ale także komisji ligi. I to jest najlepsze świadectwo, w jakim stanie jest polski futbol. Nie wspominając już o kompetencjach ludzi w nim działających. Zakulisowe gierki, układy i szemrane interesy. Taki jest prawdziwy obraz futbolu, nie tylko w naszym kraju i  naprawdę trzeba się poważnie zastanowić, czy to wszystko ma sens.

Finał tej historii jest jeszcze nawet bardziej przygnębiający. W Wiśle pojawiają się ludzie, którzy też chcą się bawić w posiadanie własnego klubu. Jest tylko jeden, zasadniczy, problem: nie mają pieniędzy. Zresztą, to też główna przyczyna, dla której się w nim pojawili. Długo walczyli o objęcie sterów. Wyrzucenie Jacka Bednarza za burtę było swoistym manifestem siły. Kolejna granica została przekroczona, a droga, prowadząca do upadku Wisły właśnie się rozpoczęła.

I tak w świetle fleszy, na konferencjach czy podczas wywiadów, z łatwością można było obiecywać i zwodzić kibiców. Dziura finansowa, zamiast się zmniejszać, z każdym miesiącem się powiększała. Wprost proporcjonalnie do portfeli ówczesnego zarządu i wszystkich firm z nimi związanych. Jak ładnie ktoś to ujął: „Rekiny Biznesu”.

Odpowiedzialność?

Dzisiaj dziennikarze bezradnie rozkładają ręce: nic nie mogliśmy zrobić. Nie mamy odpowiednich narzędzi — mówią członkowie komisji ligi. Tylko kibice zostawieni są sami sobie jak naiwniacy. I winni, bo przecież sami zrzucali się na pokrycie dziury budżetowej, wykopywanej przez zarząd złożony z — wydawałoby się — braci po szalu. Zostawiam jeszcze myśl pani Sarapaty. Oprawczyni klubu miała czelność wypowiedzieć takie słowa, w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego w maju ubiegłego roku:


[…] Klub sportowy, moim zdaniem, nigdy nie będzie korporacją, w której są nienaruszalne zasady. Ale istnieją podstawy, które muszą wszędzie obowiązywać. Nie wydaje się więcej pieniędzy, niż się ma. W przypadku klubów sportowych jest to oczywiście ciężkie, ale jest jakaś granica życzeniowości. […] 

Dobiegająca ku końcowi saga związana z przejęciem klubu przez szwedzko-kambodżański twór definitywnie zamyka szansę Wisły na utrzymanie, chociaż większości zawodników. Wciąż tli się nadzieja, że uda się znaleźć kogoś, kto przejmie Wisłę do końca marca i uratuje ekstraklasową licencję, ale patrząc prawdzie w oczy: sytuacja jest dramatyczna. Najtragiczniejsza w całej jego 112-letniej historii.

Sceneria tego upadku jest kuriozalna. Informacyjny chaos. Oczekiwanie na przelew od nieznanych nikomu ludzi. Kolejne wypadające trupy z szafy zarządu. Nadzieja pomieszana z zażenowaniem. I wszystko to rozgrywa się na oczach bezradnych kibiców. Niestety, kiedy rozkradano klub, robiono to po cichu. Kiedy się go kompromituje, to już na oczach całej Polski.

Nasz problem jest waszym problemem.

Pojęcie dobra jest względne. Przecież zarówno prezesi, jak i kibice chcą tego samego: sukcesów. Tym lepiej, jeśli odniesionych możliwie najmniejszym kosztem. Jednak nie leży to w interesie agentów, doradców, ludzi „mających klub w sercu” i tych wszystkich, którzy z naszego piłkarskiego podwórka chcą wydrzeć ostatni grosz. Bo to oni doprowadzili do tego, że w rankingu europejskim Lotto Ekstraklasa jest gdzieś za Kazachstanem. W nagrodę dostali w dodatku o 60% wyższy kontrakt za prawa telewizyjne. Kontrakt płacony w części z pieniędzy podatników. Chapeau bas!

Dzisiaj po uszach obrywa się Wiśle, ale nie jest żadną tajemnicą, że kluby bez pomocy miast w większości nie są w stanie przetrwać. Dlatego pochylając się nad rozpaczliwą sytuacją krakowskiego zespołu, warto też zastanowić się nad ogólną kondycją polskiej piłki klubowej. Wciąż sztucznie pompowanej pieniędzmi miast.

Gliwicki magistrat może się pochwalić przelaniem niemal 11 milionów na konto Piasta rok temu. Efekt? Rozpaczliwa walka o utrzymanie. We Wrocławiu od magistratu Śląsk otrzymuje wszystko, tylko jednego nie jest w stanie sobie wywalczyć: punktów i kibiców. I gdyby nie taka pomoc fundowana z publicznych pieniędzy, to takich Wiseł Kraków byłoby znacznie więcej.

Dobrze, że Kraków nie jest jak Zabrze. Wówczas właściciele Wisły dostaliby — zachowując odpowiednią skalę – 194 miliony złotych tylko w poprzednim roku. Strach pomyśleć jak duża wtedy byłaby pensja pani Sarapaty, a jak wielki koszt drukowanych przez firmę jej męża programów meczowych.

Finansowa patologia. To jest problem całej Ekstraklasy.

Tak się robi futbol w Polsce.

Pieniądze rozpływają się szybciej, niż ktokolwiek jest w stanie je zobaczyć. Puchną kieszenie, pomimo rosnących długów. Wszystko w białych rękawiczkach. Komisja Licencyjna może jedynie pogrozić palcem, a tu nawet tego nie zrobiła. Jesteś nietykalny, a jeśli dobrze to rozegrasz, to poprą Cię nawet prawdziwi kibice. Ci sami, którzy zaraz będą musieli pogrzebać swój ukochany klub.

Za Twoją chciwość i nieudolność zapłacą inni: podatnicy, kibice wydający ciężko zarobione pieniądze na kolejne zrzutki, albo ci wszyscy, którzy z własnymi pieniędzmi wchodzą w ten beznadziejny świat.  Czyli zwykli frajerzy, których — jak pokazuje przykład sprzedaży Wisły — jest coraz ciężej znaleźć.

Ekstraklasowy entuzjasta. Od zawsze z Wisłą Kraków. Nudny jak poniedziałkowy mecz w Eurosporcie. Mało trafne komentarze i wytarte frazesy. Całodobowo dostępny na twitterze.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Felietony