Pandemia koronawirusa wyłączyła z życia praktycznie cały futbolowy świat. Jak za nagłym wyciągnięciem wtyczki z prądu. Co jednak stanie się, gdy machineria o nazwie ,,piłka nożna” znowu zacznie działać? Co się zmieni i czy na dobre?
Słynne polskie szkolenie
Od lat narzekamy na poziom i stan polskiej piłki, głównie ligowej. Kluby pochopnie wydają pieniądze na zakup zawodników, którzy kosztują krocie, tak samo jak ich utrzymanie, a są najczęściej u schyłku swoich piłkarskich dni. Mówiło się, że potrzebny jest reset. Moment, w którym zaczniemy od nowa na innych zasadach. Postawimy bardziej na młodych wychowanków. Ci odpowiednio szkoleni, doprowadziliby swój zespół do europejskich pucharów, w których występy nie byłyby tylko jednorazowymi wybrykami, ale stały się dla nas normą. Wtedy młodzi piłkarze mieliby motywację do grania w swoim kraju. Nie dziwmy się, że teraz chcą wyjeżdżać bez względu na nieudane próby ich poprzedników. Piłka zagraniczna daje im szansę realizacji marzeń do których dążyli. Grając w polskim klubie nie mają w bliskiej perspektywie możliwości pokazania się w Europie.
Wiadomo, że przy obecnych – napiętych terminarzach dokończenie tego sezonu najprawdopodobniej „zahaczy” o termin rozpoczęcia nowego. Wszystko zacznie się przesuwać w czasie, ogólnie zapowiada się logistyczny misz-masz. Może warto by tę przerwę wykorzystać na przeprowadzenie zmian w systemie i naprawdę rozpocząć nowy rozdział w polskiej piłce? Obecnie ta przeżywa średniowiecze, a jest szansa na przejście do renesansu.
Otwórzmy się na głos piłkarzy
Posłuchajmy głosu piłkarzy nadal grających, którzy znają system naszego szkolenia od podstaw. Dawid Kownacki w rozmowie z ,,FootTruck” wspomniał o tym, że ,,polska szatnia zabija kreatywność”. Ile razy młody piłkarz słyszy krzyki: ,,nie kiwaj”, ,,graj prosto”? Przez to rodzi się myśl, że żeby wejść na profesjonalny poziom, należy nie dodawać do gry za wiele od siebie. Powinno dostosować się do stylu: „przyjmij-zagraj”. Jasne, to są podstawy, bez których ani rusz. Piłkarz dobry różni się od przeciętnego właśnie tym, że potrafi zrobić podczas meczu przewagę jakimś niekonwencjonalnym zagraniem, ryzykownym podaniem czy efektownym zwodem. W tym sezonie dyspozycja Lecha Poznań pokazuje, że jeżeli tym młodym piłkarzom się zaufa, da jakąś swobodę w graniu, to ta gra nie dość, że będzie przyjemna dla oka widza, to jeszcze przyniesie wyniki przyjemne dla zarządu.
Odłóżmy pieniądze na dalszy plan
Aktualnie kluby nie notują zysków, a ponoszą jedynie koszty utrzymania całej instytucji. Wydaje się, że jest to dobry moment, aby szefowie, prezesi czy właściciele, którzy w piłce widzieli jedynie dobry, szybki biznes, ustąpili miejsca tym, którzy chcą zarobek odłożyć w czasie. Wolą ponieść koszty na szkoleniu, a zyskać na sprzedaży ogranych w lidze piłkarzy czy też zarobić pieniądze za zdobycie trofeów. Wiadomo, że łatwo takie słowa napisać, ale zmiana na stanowiskach nie dzieje się od zwykłego pstryknięcia palcem.
Polska liga nie dla Polaków
W obecnej sytuacji nikogo nie powinny dziwić słowa Kamila Grabary, że Ekstraklasa nie jest poważnie traktowana w Europie (ranking lig europejskich dobitnie o tym świadczy). Jednak to nie znaczy, że ten stan rzeczy musi się utrzymać. Wykorzystajmy czas, który dostaliśmy, choćby na położenie podwalin pod te zmiany. Kamil w ,,Hejt Parku” został zapytany o kolesiostwo. W odpowiedzi przyznał, że w Anglii też ono występuje, tyle że jest to ,,domowe kolesiostwo”. Mianowicie, jeżeli przepycha się zawodnika, to jest on Anglikiem lub Szkotem. Za to w Polsce robi się pod górkę Polakom przepychając do grania obcokrajowców. To jest pierwsza rzecz do zmiany. Mam wrażenie, że wiele ludzi, do których obowiązków należy zarządzanie transferami, wychodzi z założenia, że zakup jakiegokolwiek piłkarza z zagranicy automatycznie pomoże zespołowi i poprawi jego grę. W wielu przypadkach te pieniądze są wyrzucane w błoto. Dodatkowo usilne stawianie na cudzoziemców blokuje możliwość grania, chociażby naszej młodzieży.
Jak obcokrajowiec, to lepszy od solidnych ligowców
Wiadomo, że w Ekstraklasie zdarzały się też udane transfery z zagranicy. Jednak w obliczu tych wszystkich przepuszczonych pieniędzy, postawmy jeszcze bardziej na młodzież. Mieszanka doświadczenia z młodzieżowym polotem, doprawiona jakością 2-3 piłkarzy z zagranicy, mogłaby dać znakomity efekt, szczególnie w czasach „po epidemii”.
Oczywiście, że niemożliwe jest by w tak znanym i popularnym sporcie: widownia, telewizja czy sponsorzy prędzej czy później nie dostarczyli znowu odpowiednich pieniędzy. Za nie kluby będą mogły sprowadzać piłkarzy, także z zagranicy. Jednak niech ten zawodnik oprócz nazwiska czy ciekawych klubów w CV, wnosi do ligi jakość wyższą od naszych ,,solidnych ligowców”. Przecież wszyscy jako kibice chcemy, żeby z otoczką – tymi stadionami, niekiedy topowymi w skali Europy, szła w parze także gra na chociażby średnim europejskim poziomie. A w niej pierwszoplanowe role odgrywali polscy zawodnicy.
Wypracujmy model, w którym jednostki posiadające szkolenie na wyższym poziomie, będą ,,produkowały” tylu zdolnych młodych zawodników, że ich naddatek znajdzie miejsce w składach słabszych klubów z Ekstraklasy. Tych, które nie są w stanie wyszkolić tak wielu wychowanków na ekstraklasowym poziomie.
Zmieńmy naszą ligę
Głosy z zewnątrz nie są przypadkowe. Słowa piłkarzy grających za granicą są jednoznaczne. Dyskusje w różnego rodzaju programach sportowych przepełnione są żartami, wyśmiewającymi poziom naszej ligi. Powinniśmy to zmienić. Promujmy młodych graczy. Zapewnijmy im dobre warunki do treningów. Opierajmy drużyny na rodzimych piłkarzach. Wierzmy, że można wyciągnąć Ekstraklasę z cienia szydery, zmienić jej status w Europie. Widać już światełko w tunelu – młodzi zawodnicy pojawiają się i dają jakość. Podążajmy w jego kierunku i zmieńmy ligę na lepsze. Wykorzystajmy nawet czas kwarantanny. Tak, aby do tej całej sytuacji nie pasowały słowa Jana Kochanowskiego: ,,nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.
1 Comment