Obserwuj nas

Felietony

Gwilia show i skandaliczne zachowanie Kante

W niedzielę Legia Warszawa podejmowała u siebie Śląsk Wrocław. Był to mecz, w którym podopieczni Aleksandara Vukovicia mieli dać odpowiedź, czy poprzednia porażka w Zabrzu była tylko wypadkiem przy pracy.

Zmazać plamę sprzed tygodnia

29. Taką liczbę strzałów oddali Legioniści w pojedynku z Górnikiem, a mimo to żaden nie znalazł drogi do bramki strzeżonej przez Martina Chudego. Natomiast jak finalnie się skończyło, każdy widział… Ze Śląskiem miało być zupełnie inaczej. W pierwszej połowie Legia próbowała wykorzystać kreatywność Luquinhasa, który świetnym podaniem obsłużył Kante. Ten jednak swoją słabszą nogą trafił prosto w bramkarza rywali. W kolejnych minutach Legia napierała, jednak nie wyglądało to zbyt dobrze… Kolejny świetny ruch bez piłki wykonał Kante, który zabrał ze sobą obrońcę Śląska i zrobił miejsce Antoliciowi, który… No właśnie… Od takiego zawodnika jak Antolić, który znajduje się na 15 metrze od bramki i ma piłkę na swojej lepszej nodze, oczekuję przynajmniej celnego strzału w bramkę… A zostając na chwilę przy napastniku Legii.

Szacunek, szacunek i jeszcze raz szacunek

Jose Kante w meczu z podopiecznymi Vítězslava Lavički wyszedł w podstawowym składzie po raz pierwszy od czasów pandemii. Widać było w nim ogromny głód gry, ponieważ robił przysłowiowy „wiatr” z przodu. Gwinejczyk już w 6 minucie mógł wpisać się na listę strzelców. Jednak nie był to jego dobry dzień. Nadeszła 32 minuta i niestety z powodu kontuzji musiał go zastąpić Thomas Pekhart.

Ale to, co wydarzyło się w tunelu, przerosło moje najśmielsze oczekiwania… Rozwścieczony piłkarz Legii rzucił koszulką o ziemię i zaczął ją kopać, co uchwyciły kamery Canal+. Rozumiem pewne zachowania sfrustrowanych piłkarzy, gdy kopią w bidon lub uderzają w fotele na ławce rezerwowych. Jednak o pewnych rzeczach nie powinno się zapominać. Taką rzeczą jest właśnie szacunek do klubu, a przede wszystkim poszanowanie jego barw w postaci koszulki. Gwinejczykowi ewidentnie „odcięło prąd”, a reakcja Żylety w postaci obraźliwej przyśpiewki była natychmiastowa. Żaden zawodnik nie powinien tak postępować. Barwy to dla kibiców rzecz święta i nie tłumaczy Cię żadna okoliczność, jeśli ich nie szanujesz. Kante po meczu za pośrednictwem mediów społecznościowych Legii Warszawa od razu przeprosił, jednak czy nadal mamy liczyć na takiego zawodnika, który nie myśli pod wpływem emocji i nie szanuje klubu?

Dzień Gruzina na stadionie Legii

Cichy bohater ostatnich miesięcy – tak można nazwać Valeriana Gwilię, który w niedzielę ustrzelił dublet. W meczu ze Śląskiem Wrocław miał mniej zadań defensywnych w porównaniu do poprzedniego spotkania, ponieważ jego miejsce w środku pomocy zajął powracający do wyjściowego składu Andre Martins. Gruzin w tym meczu został przesunięty na pozycję numer 10. I dało to efekt w postaci dwóch bramek, gdzie w obu akcjach zaczęło się od dośrodkowania niezawodnego Pawła Wszołka. Przy pierwszej bramce pomocnik Legii Warszawa doskonale znalazł się w polu karnym rywala i po odbitkach piłki płaskim strzałem pokonał Putnockiego. Natomiast przy drugiej bramce mogliśmy oglądać trio Wszołek-Pekhart-Gwilia. Pierwszy z nich dośrodkował na głowę Czecha, a ten zgrał do wspomnianego wcześniej Gruzina i popularny „Vako” zrobił z piłką co należało. Śląsk tego dnia był bezradny. Zero strzałów celnych na bramkę Majeckiego, a dodatkowo bezsensowna czerwona kartka Zivulicia podsumowała oblicze Śląska w tym spotkaniu.

Strata Vesovicia i powrót kibiców

Pomimo wygranej 2:0 martwić może poważne osłabienie w postaci kontuzji Marko Vesovicia. Trener Vuković po meczu powiedział, że najprawdopodobniej Czarnogórca nie zobaczymy już na boisku do końca sezonu. Mam nadzieję, że kontuzja jednak okaże się niebyt poważna i Marko szybko wróci na prawą stronę. W ostatnim czasie jest on z jednym z pewniejszych punktów defensywy Legii Warszawa. A przechodząc do przyjemniejszych rzeczy, to po długiej przerwie na Łazienkowskiej 3 mogliśmy ujrzeć kibiców. Co prawda na stadion mogło wejść tylko 25% całej pojemności, jednak to wystarczyło, aby Żyleta mogła oznajmić, że w pełni wraca z oprawami. Nawet w ciężkich warunkach jakie mamy w PKO Ekstraklasie.

Od zdobycia mistrzostwa Legię dzieli niewiele. Jak wyliczył na Twitterze Paweł Mogielnicki z portalu 90minut.pl, Legia ma aż 99,29 % szans. Wydaje się, że cięższe od zdobycia mistrzostwa może być wygranie Pucharu Polski, gdzie Legia mierzy się na wyjeździe z Cracovią. Jedno jest pewne – podopieczni Vukovicia do ostatniej minuty będą walczyć o to, aby w Warszawie świętować zdobycie podwójnej korony.

Legia Warszawa – Śląsk Wrocław 2:0 (1:0)

Bramki: Walerian Gwilia (35, 54)

Legia Warszawa: Majecki – Karbownik, Lewczuk, Jędrzejczyk, Vesović (Ż) (Stolarski 46′)(Ż) – Wszołek (Ż), Luquinhas, Martins, Gwilia, Antolić (Slisz 74′) – Kante (Pekhart 32′)

Śląsk Wrocław: Putnocky – Musonda, Puerto, Tamas, Stiglec – Zivulić(Ż, CZ), Mączyński (Ż)  – Płacheta, Chrapek (Gąska 74′)(Ż) , Marković (Pich 59′) – Exposito

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)

Fot.: Mateusz Kostrzewa/Legia.com

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Felietony