
Lech Poznań zakończył fazę grupową Ligi Europy z jednym zwycięstwem i pięcioma porażkami. Co wynikło z gry w Europie? Jakie można wyciągnąć z tego pozytywy i negatywy?
Super eliminacje
Lech przeszedł przez eliminację jak burza. Wyjazdowe wygrane na Szwecji, Cyprze i Belgii były czymś, czego polscy kibice nie widzieli już dawno w wykonaniu zespołu z ekstraklasy. Styl gry preferowany przez trenera Żurawia zachwycał i „Kolejorz” po pięciu latach powrócił do fazy grupowej europejskich pucharów. Po losowaniu, piłkarze Lecha mówili, że nikogo się nie boją i powalczą o awans do fazy pucharowej, co jednak się nie udało.
Pozytywy
Pierwszy mecz z Benficą, która miała skład jak z Ligi Mistrzów, dał dużo nadziei. Lech grał jak w eliminacjach, czyli odważnie i bez kompleksów. Przegrał 2:4 – co nie było złym wynikiem. Można było jednak czuć niedosyt, bo „Kolejorz” tworzył sytuacje na strzelenie kolejnych goli. Najlepszy mecz zespół zagrał w trzeciej kolejce ze Standardem Liège. Wtedy zanotował jedyną, ale pewną wygraną.
Kolejny pozytyw – w Europie pokazali się młodzi piłkarze Lecha. Niespodziewanie z najlepszej strony nie zaprezentował się Jakub Kamiński, a Michał Skóras. Mikael Ishak potwierdził, że jest napastnikiem kompletnym i po Christianie Gytkjærze nikt w Poznaniu już nie tęskni.
Ostatecznie Lech w eliminacjach pokazał, że polski zespół może grać fajną i ofensywną piłkę. W fazie grupowej było różnie, ale to dobra lekcja, tylko trzeba częściej awansować niż raz na pięć lat.
Negatywy
Wszystkie trzy mecze wyjazdowe. Właściwie w Szkocji i Portugalii polski zespół czekał na wyrok. Lech w tych meczach nie pokazał nic, a to, że w Lizbonie wyszedł rezerwowy skład jest komentowane do dziś. Te spotkania pokazały, że „Kolejorz” nie ma jeszcze wystarczającej jakości. Dobrej gry z eliminacji nie udało się przenieś na starcia w grupie. Przez granie co trzy dni były wielkie problemy w lidze i strata punktów jest już tak duża, że ciężko powalczyć o mistrzostwo. Niestety pisałem to już nieraz – kadra była i jest za wąska. Gra z zagranicznymi rywalami to pokazała. Przez problemy w obronie musiał grać Tomasz Dejewski, który nie jest nawet pewnym punktem zespołu rezerw. Lech stał się ofiarą własnego sukcesu i był krytykowany za porażki w Europie. Choć warto przypomnieć, że Lech przynajmniej grał w tej Europie w odróżnieniu od innych polskich zespołów. A można było odnieś wrażenie, że niektórzy eksperci o tym zapomnieli.
Jak tego nie zmarnować?
Lekcja wyniesiona z Ligi Europy się przydała. Pytanie: czy coś z niej wyniknie? Po pierwsze nie może być tak, że Lech awansuje do fazy grupowej raz na 5 lat. Teraz oczywiście będzie ciężej o miejsce w LE, bo powstają trzecie rozgrywki. Mimo wszystko dobrze byłoby grać w Europie regularnie co roku. Nawet jeśli będzie to UEFA Europa Conference League.
Przede wszystkim najważniejsze, żeby klub znowu się nie „wyprzedał”. Sprzedawać wychowanków powinno się tylko, jeśli pojawi się taka oferta jak za Modera, Lech już niżej nie może cenić swoich młodych podopiecznych. Tak naprawę to po tym sezonie nie powinno się nikogo pozbywać. Klub i tak już dużo zarobił w tym roku. Za to zespół musi zostać wzmocniony i bogatszy o stare doświadczenia za rok znowu zaatakować Europę. Teraz wszystkie siły powinny być skupione na Pucharze Polski. Lech w tym sezonie po raz kolejny ma zielono w Excelu, ale przydałoby się w końcu dołożyć jakieś trofeum do gabloty.
Fot.: lechpoznan.pl/Adam Jastrzębowski
Pasjonat polskiej piłki
