Lech Poznań awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski i wygrał pierwszy mecz ligowy w tym roku. Styl nadal jest bardzo słaby, ale przynajmniej pojawiły się wyniki. Kibice liczą, że najgorsze już minęło, a teraz będzie lepiej.
Fatalny początek rundy
Kibice liczyli, że Kolejorz wiosnę zacznie od wygranych i zacznie piąć się w tabeli. Tak jednak nie było, Lech zaczął od dwóch remisów. O ile ten w Zabrzu nie był zły (z perspektywy przebiegu meczu), to domowy remis z Zagłębiem Lubin to był obraz nędzy i rozpaczy. Jakub Wójcicki – Kamil Kruk – Damian Oko- Mateusz Bartolewski – tak wyglądała linia obrony Miedziowych i skończyło się 0:0, co nie wymaga komentarza. Potem jeszcze Lech przegrał w Płocku, gdzie zwykle wygrywał, kibice zaczęli poważnie mówić o możliwości spadku do 1 ligi. Początkowi rundy towarzyszył jeszcze większy marazm.
Karne już nie są koszmarem
Trzy dni wcześniej przed porażką w Płocku odbył się mecz Pucharu Polski. W Sosnowcu Lech grał z Radomiakiem i po karnych awansował do ćwierćfinału. Mecz wyglądał jak w lidze, czyli zespół wymieniał podania i nic z tego nie wynikało. Jak zwykle nie było pomysłu ani indywidualnych akcji, które zrobiłyby różnice. Była dogrywka, a w niej obrona popełniła błąd i Radomiak miał karnego. Lech przegrywał i kibice już wieszczyli czarny scenariusz, czyli odpadnięcie z pucharu i de facto koniec sezonu. Kolejorz rzucił się do ataku i też miał karnego. Tymoteusz Puchacz go wykorzystał, mimo że piłkarze Radomiaka kompletnie rozklepali pole karne. Zresztą w Sosnowcu nie było boisku, a jakieś pastwisko.
Doszło do serii rzutów karnych, Zaczęło się od dwóch nie strzelonych, kibicom przypomniał się zeszłoroczny półfinał z Lechią, ale Filip Bednarek bronił jak szalony. Ostatecznie Lech wygrał serię jedenastek i zameldował się w ćwierćfinale. Uwaga – Lech wygrał serię rzutów karnych pierwszy raz od tych pamiętnego meczu z Interem Baku!!!!!
Debiut – marzenie
Po wygranej w pucharze była jednak porażka w Płocku. 21 lutego Lech wygrał dopiero piąty mecz w ekstraklasie i pierwszy w rundzie wiosennej. Wygraną ze Śląskiem Wrocław zapewnił gol Arona Jóhannssona, który debiutował w biało-niebieskich barwach. Mecz nie stał na wysokim poziomie, w grze Lecha nadal za bardzo nie widać pomysłu na grę, czy jakichś dużych chęci. Ostatecznie wybuch radości był dość duży, choć nie taki jak w Sosnowcu. To pokazuje, jaka presja się w zespole. W wywiadzie z Czerwińskim można było usłyszeć, że piłkarze są świadomi, że nie ma co się cieszyć i trzeba zacząć regularnie wygrywać. Ten wybuch radości to była bardziej ulga, trener Żuraw mówił, że potrzebna jest jedna wygrana i ruszy. Zobaczymy czy faktycznie tak będzie. Jóhannsson zanotował debiut marzenie, nie każdy napastnik strzela w debiucie, czas pokaże, czy będzie strzelał regularnie.
W czym tkwi problem?
Dlaczego zespół, który awansował do Ligi Europy, teraz gra tak słabo i ma zaledwie pięć zwycięstw w słabej ekstraklasie? Gdybym znał odpowiedź, to pewnie pracowałbym w Lechu. Ciężko to stwierdzić jesienią można było zwalać na wąską kadrę, grę na trzech frontach oraz krótką przerwę między sezonami. Ale jak teraz to tłumaczyć, czy Tiba i Ramirez grają na zwolnienie Żurawia, przecież oni umiejętnościami powinni w pojedynkę większość meczów wygrywać w lidze. Często widać, że zespół za dużo podaje a, za mało szuka dośrodkowań. Czerwiński król asyst, teraz ma tylko trzy kluczowe podania.
Teraz w zespole jest problem z kontuzjami. Jóhannsson przychodził jako trzeci napastnik, a teraz Ishak i Kaczarava mają kontuzję i wiadomo kiedy wrócą do gry. W Płocku zabrakło trzech stoperów i znowu musiał grać Dejewski. Obrońcy teraz wracają do gry. Prawda jest jednak taka, że Lech praktycznie nigdy w tym sezonie nie zagrał w najmocniejszym składzie. W tej rundzie kontuzji jest coraz więcej, na szczęście kadra już nie jest taka wąska. Pytanie, czy w tej rundzie będzie okazja, żeby ten najmocniejszy skład zagrał. Dlatego pytanie, czy jedynym problemem jest trener Żuraw ,jak uważa większość kibiców. Moim zdanie problem jest głębszy, ale zmiana trenera po sezonie jest niezbędna.
Liczy się tylko puchar
Lech wygrał ze Śląskiem i teraz czeka ich derby z Wartą. Strata do podium wynosi 9 punktów, ale na tabele nie ma co patrzeć. Trzeba skupiać się na każdym kolejnym meczu i jak najwięcej wygrywać i zobaczymy co, będzie na koniec sezonu. Wracając do meczu pucharowego z Radomiakiem, ta wielka euforia po wygranej pokazuje, że piłkarze wiedzą, że jeśli chcą w tym sezonie coś wygrać to tylko Puchar Polski. Teraz czas na ćwierćfinał z Rakowem. Lech musi na te trzy ewentualne mecze w pucharze rzucić wszystko.
Puchar Polski to jedyna szansa na trofeum w tym sezonie. Nie można lekceważyć ligi i zawsze grać na 100%, ale w pucharze trzeba zagrać na 200%. Kluczem może być podział bramkarzy. W lidze jedynką jest Mickey van der Hart, w pucharze bronił Filip Bednarek i tak powinno zostać. W Sosnowcu Bednarek przypomniał kibicom, że potrafi bronić karne, w końcu w Belgii obrobił strzał z „wapna”. Jeśli Bednarek będzie nnadal w taki sposób bronił karne, to Lech wygra każdą serię jedenastek. Może się okazać, że krytykowany trener Żuraw skończy sezon z awansem do LE i wygranym Pucharem Polski i wtedy nawet jak nie będzie podium, to sezonu nie będzie można uznać na stracony. Moim zdaniem jednak niezależnie od tego jak skończy się sezon, nowy powinien zacząć się z nowym trenerem i oby zarząd już go szukał.
Fot.: Adam Piechowiak