Obserwuj nas

Felietony

Gdzie diabeł nie może, tam babę Vesovicia pośle…

W ostatnim dniach dużo mówi się o negocjacjach w sprawie nowych kontraktów dla Pawła Wszołka oraz Marko Vesovicia. Jednak smaczku całemu wydarzeniu po meczu ze Stalą Mielec postanowiła dodać żona Czarnogórca Tamara Vesović. Zapomniała o jednym, że instagram to niezbyt dobre miejsce na wylewanie swoich żali.

Kontuzja Marko Vesovicia

21 czerwca 2020 roku Marko Vesović w pierwszej połowie meczu ze Śląskiem Wrocław opuszcza boisko. Widać grymas bólu na twarzy i już wiadomo, że to coś poważnego. W późniejszych badaniach okazało się, że prawy obrońca Legii doznał zerwania więzadła krzyżowego w kolanie oraz bocznego. Jedna z najgorszych kontuzji w piłce nożnej, która wtedy wydarzyła się po lekkim kontakcie z rywalem. Wyrok? Koniec sezonu dla Czarnogórca.  Legia mecz wygrała 2:0, ale straciła wtedy dwóch piłkarzy Jose Kante oraz Marko Vesovicia.

Mecze w rezerwach i brak gry z Mielcem

Po 278 dniach Vesović wrócił do treningów. Były to zajęcia indywidualne, ale widać było determinację w poczynaniach obrońcy Legii Warszawa. Gdy Czarnogórzec był na ostatniej prostej w osiągnięciu pełni sprawności doznał kolejnej kontuzji kolana, która przedłużyła jego proces powrotu na boisko. Po wielu miesiącach rehabilitacji i operacji mogliśmy ujrzeć Czarnogórca na polskich boiskach. Jednak były to boiska trzeciej ligi, gdzie prawy obrońca swój pierwszy mecz po przerwie rozegrał w rezerwach stołecznego zespołu.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1391392726076170242

Vesović sam rwał się do gry i w końcu po dwóch meczach w trzeciej lidze, trener Michniewicz postanowił go powołać na spotkanie z Piastem. Jednak Czarnogórzec nie wystąpił w tym spotkaniu. Podobnie jak w kolejnych nie rozegrał ani jednej minuty. Trener Michniewicz stawiał zdecydowanie na Juranovicia lub tak jak w ostatnim meczu postanowił skorzystać z usług Cholewiaka z ławki niż Czarnogórca. Jak wiadomo prawemu obrońcy Legii kończy się kontrakt latem i będzie mógł odejść za darmo. Jednak do stolicy przyleciał reprezentujący zawodnika Ivica Vrdoljak, aby ponegocjować warunki umowy. Chodź o negocjacje bardziej postarała się jego żona, która nieco poszalała w social mediach…

Tamara Vesović show

Żona Marko Vesovicia po meczu ze Stalą Mielec postanowiła, że weźmie sprawy w swoje ręce i sama „ponegocjuje” nowy kontrakt dla męża. Na swojej relacji na instagramie osądzała klub, iż to jej mąż musiał się sam leczyć, a Legia nie zapłaciła ani grosza za jego leczenie i zostawiła go samego. Dodatkowo wspominała, iż Vesović musiał grać w czwartej lidze na błocie, a jego osiągi fizyczne były najlepsze w całym zespole. Wspomniała również, że jej mąż nie otrzymał żadnego zaproszenia na rozmowy w sprawie nowego kontraktu. Oprócz tego stwierdziła, iż klub zaproponował innemu zawodnikowi kontrakt równowarty siedmiu innych kontraktów. Poniżej zdjęcia z instagrama pani Tamary:

Dobrze poinformowany dziennikarz sportowy Piotr Koźmiński na łamach portalu sportowefakty.wp.pl (cały artykuł TUTAJ ) poinformował, że wcale nie było tak, jak wspomina na swoich relacjach żona piłkarza. Pan Piotr wspomina, iż według jego wiedzy Legia po przebadaniu zawodnika od razu zaproponowała operację. Nie była to operacja w byle jakiej klinice. Klub zapewnił, że załatwi najlepszych specjalistów w Polsce. Czarnogórzec jednak odmówił i wraz z Vrdoljakiem postanowili leczyć się we Francji. Klub niechętnie zgodził się na puszczenie zawodnika przydzielając piłkarzowi lekarza.

Dodatkowo Legia decyduje się sfinansować operację piłkarza w 50. procentach, ponieważ za całość zapłaciliby, gdyby tylko leczył się w Polsce. Również za rehabilitację na Bałkanach klub płaci połowę stawki. Gdy piłkarz zjawił się po rehabilitacji w Warszawie znowu mówi, iż woli dokończyć proces w Serbii. Klub ponownie się zgodził, ale gdy ponownie wraca lekarze Legii boją się, że kolano nie jest jeszcze w dobrej formie. Postanawiają odczekać, gdyż ryzyko powtórzenia się urazu jest zbyt wielkie. Wtedy do gry wchodzi żona, która rozpętała w klubie wojnę…

Każda legenda ma ziarnko prawdy…

Oczywiście na całą sytuację nie można patrzeć w sposób zero-jedynkowy. Historia każdej ze stron ma w sobie na pewno jakieś ziarnko prawdy. Jednak patrząc na poczynania pani Vesović w social mediach nasuwa mi się jedno pytanie… Po co? Nie rozumiem kompletnie tego, iż nagle żona piłkarza wyskakuje z oskarżeniami wobec klubu. Redaktor naczelny Legia.net Marcin Szymczyk w podcaście „Kilka słów o Legii” (odsłuch podcastu znajdziecie TUTAJ ) potwierdził, iż Vesović sam chciał leczyć się we Francji. W związku z tym oskarżenia żony wobec klubu są bezpodstawne. Dodatkowo wstawianie filmików dziecka, który czeka na tatę w szpitalu są również nie w porządku wobec sztabu medycznego. Wiele wskazuje na to, że żona Vesovicia pisała relację pod wpływem wielkich emocji lub czegoś innego. Absolutnie w głowie się nie mieści, żeby zwyzywać osoby z klubu publicznie, jeśli one robiły wszystko aby postawić piłkarza na nogi. Następnie okazuje się, że większość informacji to czysty fałsz. Istnieje również druga opcja, w której żona Vesovicia specjalnie zrobiła aferę pod publiczkę, aby zerwać negocjację z klubem.

***

Oczywiście wina poniekąd leży po stronie klubu, który dość późno zasiada do negocjacji transferowych z zawodnikami. Jednak patrząc obiektywnie, ciężko zasiąść do negocjacji z zawodnikiem, który nie ma styczności z futbolem przez prawie rok. Nie wiadomo również, czy dany uraz w niedalekim czasie się nie odnowi. Dodatkowo urządza sobie samowolkę w operacjach i rehabilitacjach. Warto przypomnieć, że kontuzja Vesovicia to jedna z najgorszych w futbolu. Uważam, że przedłużenie kontraktu z Czarnogórcem po wybrykach żony nieco się oddaliło. Nie zdziwię się, że ludzie w klubie będą mieli go po prostu dosyć. Szczególnie pracownicy sztabu medycznego. Niestety inaczej twierdzi jego partnerka życiowa, która moim zdaniem nie powinna udzielać się w mediach społecznościowych, jeśli nie ma zamiaru mówić całej prawdy. Ponadto to nie pierwszy wybryk pani Tamary. Wcześniej wyzwała zawodnika od gówna… Aż dziwne, że mąż na to pozwala…

fot. Rafał Samsel

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Felietony