19 lipca 2006 roku Jarosław Kaczyński popełniając lapsus językowy „I żadne płacze i żadne krzyki nie przekonają nas, że białe jest białe a czarne jest czarne” nie zdawał sobie sprawy, że opisuje stan Reprezentacji Polski 15 lat później, która w czerwcu pojechała po Eurowpierdol przed wakajkami. Nie dość, że z Euro wracamy na tarczy, to co gorsza Pani Marina będzie musiała pojechać na Zanzibar w lipcu, a nie w czerwcu. No cóż, pozostało jej tylko zapalić kiepka i poczekać na lepsze czasy. A co pozostało nam kibicom? Spokój. Wewnętrzny spokój, że mistrzami Europy już nie zostaniemy, uff…
Nas nie przekonają, że białe jest białe a czarne jest czarne
My – Polacy nie lubimy zmian. Bardzo ciężko jest nam zmienić swoje nawyki, przyzwyczajenia czy tradycje. Lubimy spokój, ciszę oraz stagnację. Przykład? Michał Kołodziejczyk na TT:
‑ Zasada goli na wyjeździe niszczy piękno futbolu. Kurła kiedyś to była piłka, teraz to nie ma…
Oczywiście ten tryb uśpienia wyłącza się, gdy na horyzoncie wrażeń i uciech pojawia się ona: RYWALIZACJA! Wtedy włączamy tryb turbo: „Ja chcę! Ja mogę! Ja muszę!” Niestety jest pewien problem. Często ten napływ endorfin poprzedzony jest brakiem zorganizowania, przygotowania oraz koncepcji. Zazwyczaj nie przeszkadza nam to w wyznaczenia sobie jedynego prawilnego celu: Wygrać! Co? Wszystko!
Nie lubimy dawać szansy młodym, bo są za młodzi i w sumie co oni wiedzą o życiu. Co młody może zrobić lepiej od starszego, doświadczonego kolegi, który na przegrywaniu zjadł już zęby? W teorii można by to sprawdzić, ale co młody może zrobić lepiej… I tak w kółko. Do usranej śmierci.
Fajnie jest mieć jakiś plan. Nie tylko w piłce, ale i w życiu. Im wcześniej sobie to uświadomisz tym lepiej. Warto przemyśleć to co się robi zanim się to zrobi. Oczywiście ciekawość co by się mogło stać, gdyby od tego planu lekko odbiegnąć jest wielka. Na tyle wielka, że karuzela trenerka jest tak mocno zakręcona, że powstrzymać mógłby ją tylko Mariusz Pudzianowski, POLSKA GUROM!
Polacy lubią słuchać. Oczywiście nie siebie nawzajem, nie rodziców, nie somsiada, lecz ludzi przyjezdnych. Tych, którzy umieją krzyknąć coś najlepiej po angielsku, żeby było wiadomo, że te słowa mają sens. Chociaż tego sensu nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Wtedy wpadamy w euforię.
– Mówię Ci Grażyna, przyjechał taki elegancko, wypachniony, szczupły… Nie to co mój Marek, tylko siedzi na dupie przed telewizorem i te mecze ogląda… No i przyjechał, tak mówił i mówił… Aż chciało się go słuchać!
– A co on takiego mówił Zosiu?
– A nie wiem, bo ja angielskiego nie umiem… Ale tak mówił…
Nic w życiu nie jest białe lub czarne, dlatego jako społeczeństwo posiadamy sądy. Coś co dla kogoś może być oczywistą oczywistością dla drugiego jest sprawą nad którą warto się dogłębnie zastanowić. Dla żony wyjście na piwo jest już pijaństwem, a dla męża chwilą wytchnienia w gronie kumpli. Dla jednych przegrane Euro jest winą piłkarzy, dla drugich niekompetencją trenera. A dla mnie po prostu daliśmy dupy, bez wyjątków.