Właśnie takie pytanie zadaje się sobie, gdy patrzę na to, co ostatnio reprezentuje klub z Gdyni. W jaką stronę to wszystko zmierza? Teraz sprowadzili zawodnika, który ma 36-lat, a jakiś poważny poziom reprezentował 7 lat temu. Ostatnim czasem mieliśmy również różne perypetie dotyczące Mateusza Młyńskiego. Przy tym mamy też kompromitujące wypowiedzi trenera — Dariusza Marca. Także różne zawiłości wokół osoby Pana Jarosława Kołakowskiego.
Zacznijmy może od wspomnianego przeze mnie wyżej tematu młodego 20-letniego Mateusz Młyńskiego. O zainteresowaniu jego osobą przez Wisłę Kraków pisało się już od poprzedniego, letniego okienka transferowego. Wówczas jednak „Biała Gwiazda” nie sięgnęła po młodzieżowca, ponieważ musiałaby zapłacić zbyt duże pieniądze, jak na stan budżetu. Więc zarówno Wisła jak i Młyński poszli swoimi ścieżkami. Krakowski klub rozgrywał z mniejszym lub większym powodzeniem swoje spotkania na poziomie Ekstraklasy, a w tym samym czasie młody skrzydłowy stanowił o sile Arki Gdynia i był jej kluczowym graczem w rundzie jesiennej.
Drogi piłkarza i klubu z Grodu Kraka złączyły się wraz z rozpoczęciem zimowego okienka. Obie strony wróciły do rozmów, a fakt podjęcia decyzji o transferze był o tyle łatwiejszy, że kontrakt zawodnika wygasał wraz z końcem sezonu 2020/21 i mógł bezgotówkowo podpisać umowę z klubem, w którym występowałby od 1 lipca. 15 dnia stycznia dostaliśmy oficjalną informację, że Młyński od nowego sezonu będzie występował w klubie z Krakowa.
To ważne – 15 stycznia. Ważne, gdyż, mamy na uwadze datę pierwszego sparingu przygotowawczego do rundy wiosennej Arki. 22 stycznia klub z Gdyni testował swoje możliwości przeciwko Pogoni Szczecin. Od tego czasu młody, perspektywiczny i stanowiący wcześniej o sile zespołu piłkarz nie wystąpił w barwach Arki nawet przez minutę. Aż do zakończenia sezonu!
Ciężko inaczej to zjawisko nazwać niż po prostu nieprzyzwoite zachowanie ze strony kogoś z klubu. Oczywiście, nie możemy stwierdzić czy był to wymysł właściciela, trenera zespołu czy kogoś całkiem innego. Taką sprawą powinien zająć się odpowiedni organ — PZPN. Niestety na interwencję w tej sprawie nie mogliśmy liczyć. Widocznie były ważniejsze rzeczy, takie jak zwalnianie chwilę przed turniejem trenera, który sam zbudował sobie drużynę i z nią awansował.
Wracając jednak do sprawy Młyńskiego, kompromitujące wydają się być też wypowiedzi trenera Dariusza Marca w rozmowie z Weszło, w programie Weszłopolscy.
https://twitter.com/CyganikRafal/status/1399438376068079618
Kolejna kompromitacja
Oprócz tego w sprawie Młyńskiego mamy kolejny punkt całego, tego wydarzenia. Brak zgody na trenowanie z nowym klubem po zakończeniu sezonu. Wszystko w realiach polskiej piłki mogę zrozumieć, no ale tego już nie.
Arka ostatni mecz sezonu rozegrała 16 czerwca (choć Młyński nie grał od 12 grudnia). Po zakończeniu swoich rozgrywek nie pozwoliła zawodnikowi trenować z nowym klubem. Choć teoretycznie już na następny dzień mógłby trenować w Myślenicach, ponieważ „Biała Gwiazda” przygotowania rozpoczęła tego samego dnia, co Arka skończyła swój sezon.
W przypadku Wisły Kraków i jej nowych zawodników takowe zgody otrzymali wszyscy. Zarówno Hubert Sobol od Lecha Poznań, Aschraf El Mahdioui od słowackiego Trenczyna, jak i Alan Uryga, który jednak doznał pechowej kontuzji na wakacjach i do gry wróci dopiero na pierwsze kolejki nowego sezonu. Młyński w Krakowie stawił się 1 lipca.
Arka nikomu dobrze nie zrobiła. Skutki i są takie, że dla klubu możliwe, że gdyby 20-latek normalnie grał, to Arka awansowałaby do Ekstraklasy. Za to dla piłkarza było to wyjęte pół roku z życia piłkarza, które będzie musiał nadrabiać przez następną rundę, co również poskutkuje tym, że Młyński musi się liczyć z rolą rezerwowego.
Kończąc temat Młyńskiego, pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź samego piłkarza, który z klasą pożegnał się ze społecznością gdyńskiego klubu: „Chciałbym bardzo podziękować za cały czas, który spędziłem w Gdyni, były to dla mnie niezapomniane chwile, które będę pamiętał przez całe życie. Dziękuję”
Polityka transferowa
Dobrze, a więc wróćmy do tematów stricte dotyczących klubu z Pomorza. Poruszmy kwestię polityki transferowej, przy okazji ostatniego transferu Martina Dobrotki. Zimą, Arka postanowiła kupić z Górnika Łęczna (który co ciekawe awansował do Ekstraklasy, w przeciwieństwie do gdyńskiego klubu) 37-letniego Pawła Sasina. Nie byłoby to jeszcze aż tak dziwne, gdyby ten piłkarz faktycznie grał w wyjściowym składzie. Na jesieni solidnie prezentował się w Łęcznej. Gdynianie jednak kupili tego piłkarza w roli zmiennika. Sasin zagrał w 6. ligowych meczach. Bezproblemowo te minuty mógł dostać np. wychowanek gdyńskiego klubu.
Wczoraj, 1 lipca Arka poinformowała, że jej nowym piłkarzem został 36-letni Martin Dobrotka. Naprawdę, nie byłoby w nic dziwnego, gdyby to był transfer np. jakiejś postaci, która była kiedyś mocniej związana z tym klubem albo przynajmniej prezentowała dobry, wyróżniający poziom. Tutaj mamy jednak piłkarza, który taki poziom reprezentował może z 6,7 lat temu. Ludzie, przecież do klubu walczącego o awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, trafia 36-letni stoper, który ostatni sezon spędził w klubie grającym na trzecim poziomie rozgrywek.
Co ciekawe ten Słowak, kiedyś miał okazję pracować z obecnym trenerem Arki — Dariuszem Marcem. Spotkali się w 2019 roku, w Stali Mielec. Jakby tego było mało. Jedną z pierwszym rzeczy, którą zrobił Marzec po objęciu drużyny z Mielca, to właśnie, kolokwialnie mówiąc „odpalenie” Dobrotki. Intrygujące, że teraz, po dwóch latach ten obrońca już trenerowi Marcowi pasuje.
Żeby tylko nie krytykować, muszę pochwalić Arkę za jedyny dobrze wyglądający transfer. Chodzi rzecz jasna o zakontraktowanie Sebastiana Milewskiego.
Recepta na poprawę
Skoro wiadomo, że w Gdyni nie jest tak, jak powinno, to co w Arce powinni według mnie poprawić? No przede wszystkim zacznijmy, że tak naprawdę to nie wiadomo, kto i jaką funkcję tam pełni. Oficjalnie od ponad roku były dyrektor sportowy Arki – Antoni Łukasiewicz pełni funkcję koordynatora pionu sportowego, która nie wiadomo za co dokładnie odpowiada. W klubie z Gdyni mamy także ciekawą sytuację z Panem Jarosławem Kołakowskim. Ten agent piłkarski w styczniu tego roku w programie Stan Futbolu powiedział, że jest dyrektorem sportowym Arki.
Jeśli tak faktycznie jest i nic w strukturach się do tej pory nie zmieniło, to chyba należy po prostu tego dyrektora sportowego zmienić. Tak, by ten zaczął budować rozsądną politykę transferową. Aaa i przydałby się też jakiś dyrektor ds. PR klubu ;-))
Fot. Adam Piechowiak
Fan Wisły Kraków, baczny obserwator ekstraklasy oraz piłki niemieckiej.