
Wisła Kraków pierwszy raz zasiadła na fotelu lidera od września 2018 roku. To za sprawą zwycięstwa w pierwszym meczu sezonu z Zagłębiem Lubin. Kibice mają powody do radości, ponieważ krakowski klub od dawna nie rozpoczął tak dobrze sezonu. Ostatnim razem, kiedy Wisła inaugurowała sezon zwycięstwem, był rok 2017. Wówczas „Biała Gwiazda” pokonała na wyjeździe Pogoń Szczecin.
Yaw Yeboah show
Prawdziwą gwiazdą tego spotkania był jeden zawodnik — Yaw Yeboah. Ghańczyk robił na murawie to, co chciał. Kiwał, kręcił, dryblował, zakładał „siatki”, kapitalnie operował piłką w „małej grze”. Świetnie czuł się na boisku, widać było, że czerpie przyjemność z gry i przy tym robił właśnie to obrońcom, czego najbardziej nie lubią. Wszystko to zwieńczył bramką. W 25. minucie Piotr Starzyński trafił w rękę piłkarza Zagłębia, sędzia po sprawdzeniu na VARZE wskazał na „wapno”. Do piłki podszedł właśnie Yeboah i pewnie umieścił ją w siatce. Warto jednak wspomnieć, że to nie on był pierwotnie wyznaczony do strzelania rzutów karnych. Tą osobą był Michał Frydrych, który, jak można było dostrzec na stadionie, nie był zbytnio zadowolony, że to Ghańczyk „zabrał” futbolówkę i wykonał „jedenastkę”. Wszystko jednak skończyło się dla Wiślaków dobrze…
WisłaGol ⚽️⚽️⚽️pic.twitter.com/NZUSj9SGXi
— WisłaGol (@WislaGol) July 26, 2021
Prime Yaw Yeboah. Szkoda, że ucięli w takim momencie. #WISZAG @WislaKrakowSA pic.twitter.com/CVO0zZXFzE
— Michał Michalak (@MichalMichalak) July 26, 2021
Debiuty na plus
W zasadzie wszyscy, którzy do Krakowa przyjechali tego lata i dzisiaj byli na boisku, zaprezentowali się co najmniej dobrze. Wypożyczony ze Sparty Praga Matej Hanousek zanotował udany debiut. Mimo wysokiego ustawienia na boisku, zawsze na czas wracał do defensywy i w jego sektorze nie tworzyła się żadna luka. Jego atutem do grania w taki sposób jest niespotykana wydolność i atletyczność. Przy tym wszystkim Czech wcale nie kuleje technicznie, a świadczyć o tym może to, że większość posyłanych przez niego wrzutek lądowało tam, gdzie powinny. Drugim debiutantem był Aschraf El Mahdioui. Holender, tak jak w sparingach, był dyrygentem środka pola. Na pozycji nr 6 gra jak typowy, włoski „regista”.
W środku pola nowym graczem był także Michal Škvarka. Jeśli patrzymy na niego, jeszcze przez pewien czas trzeba będzie brać poprawkę na to, że potrzebuje on czasu, by dojść do odpowiedniej formy fizycznej. Mimo tego już w meczu z Zagłębiem zapisał się w protokole meczowym, notując dwie asysty. Za pierwszym razem, po dośrodkowaniu Yeboaha, Słowak świetnie musnął piłkę, która zmieniła tor lotu i trafiła pod nogi Jana Klimenta. Ten pewnym strzałem umieścił ją w siatce. Drugim razem, myląc linię obrony Zagłębia, wycofał do kolejnego debiutanta — Mateusza Młyńskiego, który po ominięciu przeciwnika zdobył bramkę. Młyński tą bramką puścił oczko w kierunku swojego byłego pracodawcy — Arki Gdynia. Ta, jak wiemy, nie traktowała go dobrze, przez to, że nie przedłużył z nią kontraktu. Strata Arki, zysk Wisły. Teraz talent 20-latka będzie rozkwitał pod Wawelem.
https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1419725105303900168
Trzeba jeszcze wrócić do wspomnianego wyżej Klimenta, który też pierwszy raz w ligowym meczu wybiegał na murawę przy Reymonta. Czech zachował się jak rasowy napastnik, wykańczając sytuację na 2:0. Był aktywny i również dużo dawał w rozegraniu. Ogólnie rzecz biorąc, spisał się tak, jak tego od niego oczekiwano.
Reasumując, wszyscy debiutujący mogą zaliczyć swoje występy do udanych i mieć nadzieje na jeszcze więcej, równie udanych. (Debiutował również Dor Hugi, lecz grał zbyt krótko, by go ocenić).
Oliwa sprawiedliwa
Przy opisywaniu tego meczu trzeba również poświęcić trochę uwagi sędziowaniu. Arbiter główny tego spotkania, czyli Piotr Lasyk na pewno nie może być zadowolony ze swojej pracy. W sytuacji z 6. minuty podyktował on niesłuszny rzut karny. Według Pana Lasyka Konrad Gruszkowski faulował Adama Ratajczyka, który upadł jakieś dwa kroki dalej, po lekkim kontakcie ze strony piłkarza Wisły. Na szczęście dla krakowian los oddał im to, ponieważ Filip Starzyński spudłował z jedenastu metrów.
Ważny aspekt wygranej
Prócz wspomnianego liderowania czy samego zwycięstwa na inaugurację, te 3 punkty mają także inny wymiar. Wisła w końcu odniosła zwycięstwo w meczu domowym. Ostatni raz zdarzyło się to 21 marca, a jeśli popatrzymy na cały poprzedni sezon „Biała Gwiazda” zajęła ostatnie miejsce w tabeli meczów u siebie. Jest to niebywale dziwne, ponieważ w przeszłości, nawet gdy nie szło, zawsze Wisła miała pewną przewagę, grając przy Reymonta. Miejmy nadzieję, że wraz z tą wygraną to się zmieni i stadion Wisły znów będzie twierdzą ciężką do zdobycia.
Bardzo dobra gra, ale…
No właśnie gra była bardzo dobra, momentami nawet świetna, ale pamiętajmy, że tak wyglądała na tle Zagłębia Lubin. Zagłębia, które 10 dni przed ligą zatrudniło trenera, Zagłębia, które nie miało konkretnego planu i Zagłębia, które przede wszystkim grało bardzo słabo w piłkę. Trzeba mieć to uwadze i nie przypisywać sobie po pierwszej kolejce nie wiadomo jakich sukcesów. Według mnie Zagłębie było najlepszym możliwym rywalem, jakiego „Biała Gwiazda” mogła dostać na starcie ligi. Mimo wszystko nadal jest to jakaś uznana marka w Polsce, a z drugiej strony sportowo nie wygląda u nich to najlepiej.
Podsumowując, to zwycięstwo było bardzo Wiśle potrzebne, by podłożyć podwaliny pod udany sezon. Cieszy również styl w jakim zostało ono osiągnięte.
Fan Wisły Kraków, baczny obserwator ekstraklasy oraz piłki niemieckiej.
