Po zwycięstwie Wisły nad Górnikiem Łęczna cała piłkarska Polska (a przez chwilę nawet Europa) żyła fantastyczną akcją Yawa Yeboaha zwieńczoną golem. Wisła nabrała rozpędu i czekał ją mecz z mistrzem Polski. Adrian Gula świetnie przygotował swoją drużynę, która wyszła i z zaangażowaniem zdominowała Legię Warszawa.
Zaangażowanie
Tydzień temu w przerwie meczu z Górnikiem Łęczna na Twitterze pisałem, że dla Wisły jest konieczne wysokie zwycięstwo, dzięki któremu odbuduje pewność siebie i mentalność zwycięzców. Tak się stało i „Biała Gwiazda” wygrała wówczas bez żadnych kłopotów. Według mnie było to najważniejsze w kontekście przygotowań do meczu derbowego. Gry zespołu przez tydzień treningów nie da się zmienić, a oczywiście tego trener nie musiał robić. Bowiem sama gra i taktyka jest cały czas taka sama i jest jak najbardziej sensowna i ciekawa dla oka. Jednak kluczową rolę w Ekstraklasie pełni odpowiednie nastawienie drużyny na spotkanie. Jeśli Wisła chce walczyć o poważne cele, to po prostu musi grać z taką pasją i zaangażowaniem jak w meczu z Legią. Granie bez większego wigoru, temperamentu czy zadziorności może starczyć na rywali pokroju Górnika Łęczna (choć nie zawsze) i na zajmowanie 13. miejsca w lidze.
Tego oczywiście nie chcemy i nie chce tego sam trener, który, jak widać, cały czas wyciąga wnioski i uczy się polskiej ligi.
Postawa
Indywidualne wątki pozostawię na dalszą część tekstu. Zacznijmy od gry zespołu, jako organizmu. Wisła w pierwszej połowie wręcz zmiażdżyła „Legionistów”. To była typowa piłka, jaką preferuje Adrian Gula. Sporym minusem był jednak fakt, że udało się jej zdobyć tylko jedną bramkę. „Wiślacy” mieli okazję, by spokojnie prowadzić trzema bramkami, przez co można było spokojnie zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Tak się jednak nie stało, ale z drugiej strony trzeba także pochwalić Wisłę, bo w drugiej odsłonie spotkania, zamiast bezmyślnego murowania, ta widząc, że nie ma już sił na taką jazdę bez trzymanki, jak w pierwszej części mądrze pozamykała boczne sektory i starała się wyprowadzać niebezpiecznie kontrataki.
Indywidualności
Przejdźmy do oceny postawy poszczególnych piłkarzy. Najpierw trochę o jedynym piłkarzu ze słabym występem. Mowa o Mateuszu Młyńskim. Ten na razie delikatnie rzecz ujmując, zawodzi. I to nie jest tak, że zawiódł w jednym meczu, ale robi to od początku sezonu. Oprócz strzelonego gola z meczu Zagłębiem 20-latek niczym się nie wyróżnia. „Młynek” w ogóle nie pokazuje tego, czego oczekujemy od skrzydłowego, czyli przede wszystkim dynamiki, „gazu” i dośrodkowań. Przy czym oceniając jego grę, trzeba brać poprawkę na to, że chłopak dołączył do zespołu pod koniec przygotowań i po półrocznej przerwie od futbolu. Jeśli chodzi o pozytywy, to najpierw trzeba podzielić piłkarzy na grupy. Trzech pomocników, duet stoperów, boczni obrońcy i duet Yeboah + Forbes.
Plewka, Škvarka i El Mahdioui byli prawdziwym płucami i kreatorami równocześnie i to zespół napędzało, choć też trzeba mieć na uwadze, że naprzeciwko mieli tylko Bartosza Slisza i Rafę Lopesa, który nominalną „8” nie jest.
O stoperach mogę z przekonaniem napisać, że trener Gula znalazł na ten moment optymalne rozwiązanie. Do mądrego i doświadczonego Frydrycha szybki i dynamiczny Szota pasuje jak ulał. Boczni obrońcy to są przede wszystkim typowe „konie do biegania”. Kapitalna wydolność i zdrowie do biegania to główne atuty Mateja Hanouska i Konrada Gruszkowskiego. Czech także potrafi świetnie dośrodkowywać piłkę. Co do tego drugiego, to mogę stwierdzić, że jakby przez grę na jednej stronie z Yeboahem sam nabrał więcej pewności siebie i w już w meczu z Legią wiele dryblował, „nawijał” rywali i nawet przyzwoicie mu to wychodziło. Oczywiście nie tak, jak Ghańczykowi, ale warto docenić. Został nam prawdziwy crème de la crème, czyli duet Yeboah + Forbes. Obaj ci piłkarze w ostatnich dwóch meczach błyszczeli i stanowili główne armaty wiślackiego ataku. W prywatnym życiu mają dość bliskie relacje, co przekłada się na boisko, gdzie także świetnie się dogadują.
Najbliższy cel
Patrząc na terminarz Wisły, można stwierdzić, że czeka ją dość ciężki wrzesień. „Biała Gwiazda” zmierzy się z Lechią, Lechem oraz Pogonią Szczecin. Obecnie, jak wiemy, zaczęła się przerwa reprezentacyjna i trzeba ten czas dobrze wykorzystać. Według mnie należy przede wszystkim nadal pracować nad defensywą, ponieważ zdarzają się fazy meczów, gdzie ta nie wygląda najlepiej. Przypomnijmy, że „Wiślacy” podczas tej przerwy zmierzą się w sparingu 4 września z Garbarnią Kraków. Ta w ten sposób swoje 100-lecie.