Wisła Kraków jechała na trudny teren do Zabrza w końcu się przełamać i to nie opłatkiem, tylko zwycięstwem. Po trzech porażkach takie zwycięstwo, z perspektywy mentalnej było konieczne. Gdyby krakowski klub znów poniósł porażkę, mogły za tym pójść kryzys i bicie się o utrzymanie do końca sezonu. Kluczowym czynnikiem w zdobyciu tych 3 punktów na pewno był charakter drużyny.
Zmiana systemu
Przed spotkaniem Adrian Gula miał spory ból głowy, co do kwestii wyboru składu. Już wcześniej wypadł Aschraf El Mahdioui oraz Kuba Błaszczykowski, za kartki pauzował Konrad Gruszkowski, zmęczony po kadrze był Yeboah, a gdyby tego było mało, to gorączki, w noc poprzedzającą spotkanie, dostał Patryk Plewka. Wszyscy z wymienionych, oprócz Kuby, to gracze pierwszego składu. Słowacki trener wystawił dość eksperymentalny skład z nominalną czwórką stoperów. Na murawie jednak widać było szyk i ład tego zestawienia. Maciej Sadlok grał jako pół-lewy, Szota pełnił funkcję pół-prawego, a linią defensywy dowodził powracający do Wisły — Alan Uryga. W pomocy natomiast wystąpił Michal Frydrych. Trzeba jasno stwierdzić, że obrona Białej Gwiazdy wraz z wahadłami spisała się bardzo dobrze, nie dopuszczając trójkolorowych do groźniejszych sytuacji. Gorzej było jednak wyżej, gdzie panował chaos. Tam zespół pociągnął młody gwiazdor, o którym więcej później.
Pomysł na grę w przyszłości
Gula w Zabrzu zagrał jak nie on. Jego zespół był bardziej schowany i wcale nie chciał dominować rywala. Były selekcjoner słowackiej młodzieżówki zagrał tak, jak często wymaga tego Ekstraklasa. Mimo konieczności złożenia tego ustawienia mocno zastanawiam się nad tym, czy nie warto by przy nim pozostać. Gula nie musi wcale zmieniać podejścia na stałe na takie defensywne, a może zostać przy swojej koncepcji, do której jednak należy dodać nutkę pragmatyczności, która w Ekstraklasie jest ogromnie ważna. Przede wszystkim są pod to dobrze skrojeni piłkarze.
Wisła ma trzech bardzo dobrych stoperów — Frydrycha, Urygę i Szotę, a także Macieja Sadloka, który jak trzeba, to też potrafi grać i schować do kieszeni takich graczy, jak Lukas Podolski. Idźmy dalej. Wahadła — do takiego grania idealnymi wydają się Hanousek i Gruszkowski, którzy są świetnie przygotowani pod kątem wydolności, a ta jest kluczowa na ich pozycji. W zastępstwie dla nich są Krystian Wachowiak oraz Dawid Szot, który dał niezłą zmianę w Zabrzu. W drugiej linii Wisła do dyspozycji ma Aschrafa, Żukowa, Plewkę i od biedy Kuveljića. Trio ofensywne może tworzyć bardzo wielu zawodników. Ważne, by byli elastyczni, uniwersalni i mobilni. Do takiej gry mi osobiście pasują przede wszystkim Yaw Yeboah, Piotr Starzyński i jako „9” Jan Kliment. A w obwodzie dalej są Forbes, Młyński, Hugi, Škvarka oraz Savić.
Jestem wielce ciekawy, jaki pomysł na to będzie miał trener Gula, mam nadzieję, że widzi to podobnie.
Na młodych warto stawiać
W sobotę to pokazał przede wszystkim Piotr Starzyński, który zachwycił, i jak wspomniałem, pociągnął za sobą zespół do zwycięstwa. Gdyby nie jego zachowanie, nie byłoby bramki Frydrycha, więc praktyczne samo dobro w ataku, to zasługa wychowanka Ruchu Chorzów. Wiśle na dobre wyszło to, że w końcu trener na niego postawił. Dużo mu brakuje pod względem fizyczności, ale trochę skandalem wydaje się wcześniejsze stawianie Guli na Savicia, a nie na Piotra. Kolejnym powodem do dumy dla Wisły jest postawa młodego bramkarza Mikołaja Biegańskiego, który w końcu dostał szansę w lidze i odpłacił się świetnym występem. Były gracz Skry Częstochowa powinien zostać na dłużej w bramce Białej Gwiazdy, ponieważ obecnie, kolokwialnie mówiąc, „zjada” Kieszka. Pod każdym względem — szybkości, dynamiki, gry na przedpolu, gry nogami czy przede wszystkim pewności siebie.
Bezkarny?
Z reguły nie lubię oceniać pracy sędziów, bo uważam, że od tego są fachowcy, ale wobec zachowania Lukasa Podolskiego w lidze nie da się przejść obojętnie. W sobotnim meczu powinien dostać przynajmniej raz żółtą kartkę za wejście wyprostowaną nogą w Serafina Szotę, a także według mnie należała się za faul na Sadloku. Przypomnijmy, że to nie pierwszy taki wybryk, który mistrzowi świata w Ekstraklasie uszedł na sucho. W meczu Górnika z Wisłą Płock również „wjechał” wyprostowaną nogą w Tomasika i to jeszcze z powietrza, i dostał za to jedynie żółtą kartkę. Traktowanie Podolskiego, jako takiego, który wszystko może, natychmiast powinno się skończyć.
Fan Wisły Kraków, baczny obserwator ekstraklasy oraz piłki niemieckiej.