Obserwuj nas

Felietony

Nieudany debiut i kryzysu ciąg dalszy

Po meczu z Piastem Gliwice stało się niestety nieuniknione w przypadku Dariusza Mioduskiego. Z posadą pożegnał się Czesław Michniewicz, a jego miejsce zajął Marek Gołębiewski. Trener, który został wyciągnięty prosto z trzecioligowych rezerw warszawskiego zespołu. Debiutu na Łazienkowskiej nie może zaliczyć do udanych. Mecz z Pogonią miał być przełamaniem w Ekstraklasie. Jednak goście zadali dwa szybkie ciosy na końcu pierwszej połowy i na początku drugiej, i z Warszawy wyjeżdżali z kompletem punktów. W skrócie? Jest źle…

Dobre tempo

Wszyscy oglądający mecz, rozgrywany przy Łazienkowskiej nie mogli narzekać na brak emocji. Przede wszystkim pierwsze minuty wskazywały, że będziemy mieli do czynienia z meczem „od bramki do bramki”. Oba zespoły wyszły wysokim pressingiem i starały się już w zarodku zgasić ataki drużyny przeciwnej. Jako pierwsi sytuację na objęcie prowadzenia mieli Legioniści za sprawą Luquinhasa. Brazylijczykowi zdecydowanie zabrakło zimnej krwi po dobrym podaniu Wieteski. Jestem pewien, że przy identycznej sytuacji Emreli zamieniłby taką piłkę na bramkę. A propos reprezentant Azerbejdżanu…

https://twitter.com/DawidDem/status/1454852093148286977

Do trzech razy sztuka? Do czterech razy sztuka? Można rzec wręcz „ile można?”. Po raz kolejny mogliśmy ujrzeć sytuację, w której Emreli trafia w obramowanie bramki drużyny przeciwnej. Wiadomo, że mistrz Polski nie jest w wybitnej dyspozycji. Jednak Mahir Emreli po raz kolejny zawiódł. Oglądając niedzielne spotkanie, miałem wrażenie, że napastnikowi Legii brakowało zdecydowanego wsparcia z bocznych sektorów. Wahadła Legii zupełnie nie robiły przewagi w pojedynkach jeden na jeden. Mladenović brał udział co prawda przy dwóch bramkach. Dwóch bramkach dla Pogoni Szczecin… Natomiast Johansson pokazał tyle niedokładności i lenistwa w drugiej części spotkania, że jestem w wielkim szoku, jak taki gracz znajduje się w kręgu zainteresowań selekcjonera Szwecji…

Cios przed gongiem, cios po przerwie

Szczerze mówiąc, to spotkanie nie było złe w wykonaniu Legii Warszawa. Rozgrywanie akcji od obrony wychodziło nieźle. Problem moim zdaniem pojawiał się na 25. metrze, gdzie po prostu nie było zbyt wielu zawodników do ataku. Pogoń wykorzystywała każdy możliwy błąd Legii Warszawa. Przy wielu strzałach na drodze stawał Miszta, który nieźle prezentował się podczas niedzielnego spotkania. Jednak zachowanie obrońców? Sopocka noc kabaretowa. To co się wydarzyło w polu karnym Legii Warszawa przed przerwą…

Lindsay Rose został pięknym antybohaterem spotkania z Portowcami. Stoper Legii w ostatnim czasie dostaje dużo szans na udowodnienie swoich umiejętności. W meczu ze Świtem w Pucharze Polski zdobył zwycięską bramkę, lecz w Warszawie zachował się gorzej niż junior Orła Baniocha. Zawodnik z Mauritiusu na radar krył Zahovicia. Mladenović nie dobiegł do dośrodkowującego Kowalczyka i tragedia gotowa – Luka Zahović zdobywa trzecią bramkę w tym sezonie. Ludzie kochani Luka Zahović… Luka Zahović katem Legii Warszawa, jak to w ogóle brzmi…

***

Znając trenera Gołębiewskiego, w przerwie wleciała pewnie mocna „suszarka” w stronę zawodników. Najwyraźniej niewiele to pomogło, gdyż tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą część spotkania, leżącego na ziemi boksera Rafał Kurzawa dobił mocnym podbródkowym. Pogoń zaprosiła obrońców Legii na karuzelę. Przepiękna (jak na warunki Ekstraklasy) akcja gości, gdzie największe wrażenie na mnie zrobił Bartkowski, który idealnie w tempo wbiegł w linię obrońców Legii Warszawa i dograł patelnię do byłego reprezentanta Polski. Jednak co się dziwić, skoro na spacer na lewej stronie obrony Legii wybrał się Mladenović. W sumie Łazienki Królewskie są praktycznie po drugiej strony ulicy. Czemu by nie skorzystać w piękne niedzielne popołudnie?

Legia niczym bokser w ciągu kilkudziesięciu minut leżała na deskach. Mieli oni co prawda przewagę optyczną w drugiej części spotkania, ale nic praktycznie z tego nie wynikało. Rose mógł odkupić swoje winy poprzez pokonanie Dante Stipicy, ale bramkarz gości  instynktownie zostawił rękę i obronił żałosny strzał byłego zawodnika Olympique Lyon. Sam Stipica popełnił tego dnia bardzo dużo błędów w grze nogami. Widać, że to element, nad którym musi  popracować. Jednak swoje błędy nadrabiał genialnymi paradami i udowodnił po prostu, że jest jednym z najlepszych bramkarzy w lidze na ten moment.

Strefa spadkowa

Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że Legia po 13. kolejkach będzie znajdować się w strefie spadkowej prawdopodobnie zaśmiałbym mu się w twarz i kazał odstawić narkotyki. Jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała obecny stan rzeczy. Trener Marek Gołębiewski zgodził się na rolę strażaka, lecz nie ma się co dziwić, bo tak jak powiedział „takiej pięknej dziewczynie na imprezie się nie odmawia”. Od razu było wiadomo, że mecz z Pogonią będzie zależał wyłącznie od samych piłkarzy. Trener w tak krótkim czasie może wystawić jedynie skład, bo co innego może zrobić przez 6 dni? Wprowadzić swoją filozofię gry? Nauczyć nowego rozegrania akcji i ona od razu zaskoczy podczas meczu? No nie…

Problem leży zdecydowanie głębiej, a właściwie siedzi on w głowach zawodników, jak i w głowach ludzi zarządzającymi klubem. Zresztą Żyleta zaprezentowała swoje zdanie na temat aktualnej sytuacji w klubie. Swoje pretensje co do wyników kierowali właśnie w stronę zawodników, dyrektora sportowego – odpowiedzialnego za transfery Radosława Kucharskiego oraz ludzi kierujących klubem. W pewnym momencie kibice wiwatowali podczas każdego udanego podania swojej drużyny.

Z zawodników, będących na boisku irytowali ci, którzy byli zamieszani w rzekomą „aferę baletową”. To, co wyprawiał Johansson z Kastratim w drugiej części spotkania, wołało o pomstę do nieba. Reprezentant Szwecji dreptał sobie na spokojnie po stracie piłki, a Kastrati pokazał kolejny raz, że jest piłkarzem jednowymiarowym. Jedyną jego zaletą, którą potrafi wykorzystać jest szybkość podczas gry z kontry. Nic więcej… Dochodziły głosy, że ten zawodnik jest bardzo surowy pod względem technicznym. Oliwy do ognia dolewa Rose, który podczas straty gola… No właśnie zobaczył, że z prawej strony nikogo nie ma, więc wywalone, nie będzie się odwracał. Co z tego, że wyżej wymienieni piłkarze mają świetne CV, jak w końcowym rozrachunku i tak Ekstraklasa ich brutalnie zweryfikowała…

***

Czy da się z tego meczu wyciągnąć pozytywne wnioski? Trzeba przyznać, że nowy szkoleniowiec warszawskiej drużyny będzie chciał grać ofensywnie oraz odbierać piłkę jak najbliżej bramki przeciwnika. Podobało mi się ustawienie taktyczne piłkarzy podczas tego spotkania. Oczywiście nie wszystkich można pochwalić. Jednak myślę, że gdyby nie błędy indywidualne, ten mecz zakończyłby się remisem. Podobały mi się również wypowiedzi pomeczowe trenera, który nie owija w bawełnę. Przeprowadził męską rozmowę z zawodnikami i pokazał wszystko czarno na białym. Sam zdaje sobie z tego sprawę, że aby pracować na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce, musi udowodnić swój potencjał w Legii Warszawa. Tymczasem nastały czasy, gdzie kibicowanie Legii jest bardzo trudne… Strefa spadkowa, mityczne dwa zaległe mecze, z każdym meczem pojawia się coraz więcej siwych włosów, co dobitnie podsumował mój redakcyjny kolega Paweł Grzywacz… Jeszcze będzie dobrze…

fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

 

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Felietony