Lech Poznań w pierwszej połowie grał kapitalnie. Można było powiedzieć, że ta poznańska lokomotywa jest naprawdę rozpędzona. Lech w drugiej? Dalej drużyna, która próbuje strzelić więcej goli, ale też drużyna, która dała dwa razy zaskoczyć się Zagłębiu i o wynik musiała drżeć do samego końca.
Zagłębie nie istnieje
Naprawdę w pierwszej połowie istniał tylko jeden klub. Nie tylko na boisku, ale także na trybunach, gdzie pojawiło się wielu kibiców z Poznania. Lech zepchnął rywali do obrony i strzelił im dwie bramki. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gola strzelił Antonio Milić. Chorwat w ostatnich tygodniach jest w świetnej formie. Osobiście nie sądziłem, że stanie się on takim liderem, ale teraz muszę przyznać, że w ostatecznym rozrachunku był to bardzo dobry transfer.
Druga bramka była autorstwa Amarala. Przyjął główką, sytuacyjnie podrzucił piłkę nogą, po czym uderzył z woleja. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z obrońców co zmyliło bramkarza. Portugalczyk miał sporo prywatnych powodów, żeby dopiec trenerowi Żurawiowi. Gdy ten prowadził Lecha, nie wystawiał go i zawodnik wyjechał na wypożyczenie do ojczyzny. Za Macieja Skorży błyszczy, jest liderem, którego drużyna potrzebuje.
Zanim zawodnicy zeszli na przerwę jeszcze parę razy doszli do głosu. Strzał Ba Louy z powietrza trafił w poprzeczkę, a po wrzutce Douglasa bliski gola samobójczego był Kruk. Lech prowadził do przerwy 2:0 i dominował całkowicie. Nic nie zapowiadało tego, że w drugiej części spotkania dojdzie do zrywu Zagłębia.
Lech prosił się o kłopoty
Dariusz Żuraw nie dokonał żadnych zmian, ale lubinianie wyszli na boisko z zamiarem odwrócenia losów meczu, a szybko zdobyty gol dodał wiary w szeregach drużyny. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gola zdobył nieobstawiony Kruk. Duży błąd obrońców (Milicia i Douglasa). Według mnie nie popisał się też bramkarz Lecha, Filip Bednarek. Miał szansę na obronę tego strzału, ale był źle ustawiony i spóźniony.
Odpowiedź lidera była błyskawiczna. Kapitalna wrzutka Ba Louy została przecięta główką przez Kamińskiego. Była to rewelacyjna akcja i wydawało mi się, że mecz dalej będzie wyglądał jak w pierwszej odsłonie. Niestety nie było tak. Zagłębie Lubin naciskało dalej i kolejny raz złapało kontakt. Znowu po rzucie rożnym, gdzie najlepiej odnalazł się Simić. Spory błąd popełnił Bednarek, który wyszedł do dośrodkowania i nie przeciął piłki. Moim zdaniem drugi błąd obciążający jego konto. Kibice Lecha mogli mieć złe wspomnienia, bo bramkarz drużyny z Poznania unaocznił swoje deficyty gry w bramce. W tamtym sezonie, w Lubinie, Lech przegrał 2:1 po dwóch golach z rzutów rożnych. Demony z przeszłości na moment wróciły.
Efektem tej bramki była nerwówka w końcówce meczu, której nie powinno być. Idealną sytuację na zamknięcie tego spotkania miał Ishak, ale po wyprowadzeniu Wójcickiego w pole trafił w poprzeczkę. Napastnik Lecha dobre spotkania przeplata słabymi, gdzie nie potrafi strzelić gola w bardzo dobrych sytuacjach.
Czy zryw w tym meczu uratuje trenera Dariusza Żurawia? Wątpię w to, ale na pewno należy postawić mały plusik za to, że Zagłębie zdołało się odgryźć po bardzo kiepskiej pierwszej połowie.