Obserwuj nas

Lech Poznań

Zasłużenie proszę Państwa, zasłużenie

Lech Poznań pokonał w czwartek Austrię Wiedeń i było to zwycięstwo zasłużone. Ten wynik nie powinien być zaskoczeniem. Kolejorz rośnie, choć będąc jedynym polskim reprezentantem w europejskich pucharach jego wynik jest umniejszany. Przecież wynik 4:1 jest jak najbardziej na styku.

Lech i jego maski

Kolejorz przyzwyczaił swoich kibiców do niepewności, nie wiadomo, jaką maskę założy danego dnia. Przed meczem grany był głównie sentyment do spotkania  z 2008 roku. W momencie podgrzewania atmosfery przez Lecha, pojawił się motyw, że Murawski jest w składzie. Kupiłem to i chciałem bramki Murawskiego. Jako Polacy, lubimy symbole. Poza tym było sporą niewiadomą, jakiego Lecha w czwartek zobaczymy. Czy tego niedołężnego z początku sezonu, czy tego rozpędzającego się. Zwykły dzień w Wielkopolsce.

Poznańska lokomotywa wjeżdża na właściwe tory

Ja osobiście byłem bardzo spokojny o wynik. Nie przyjechała Austria będąca w sztosie, ale mająca poważne problemy. Umieszczając to w uniwersum polskiej piłki – taka Lechia Gdańsk. Dla mnie najsłabszy przeciwnik w tej grupie. W meczu z Piastem zauważyłem, że poznańska lokomotywa w końcu skierowała się na właściwie tory. Zacząłem dostrzegać pomysł na Lecha vide John van den Brom, ale i co równie istotne, przygotowanie fizyczne zaczyna się bronić. Obecnie Lech gra na pełnej intensywności przez cały mecz. Z Karabachem czy z Dinamo po 60. minucie odcinało prąd. Wierzę, że jest to zaplanowane przez sztab Kolejorza. W końcu nogi puściły w okresie najbardziej intensywnych gier. Villareal na wyjeździe, Pogoń na wyjeździe, Austria u siebie i cały czas wygląda to dobrze. Nikt z komentujących nawet się nie zająknął o słabym przygotowaniu motorycznym, a jest to w polskiej sferze medialnej dyżurna karta tłumacząca słabą dyspozycję.

Media a sprawa Lecha

Jak już jesteśmy przy sferze medialnej. Bo polskie media znowu złapały odklejkę. Ponownie wolały walnąć głupotę, niż zaproponować czytelnikowi choćby szczątkową rzetelność. „Przegląd Sportowy” „zachęca”: Wynik Lecha lepszy niż gra. Mistrz Polski wygrał, bo miał indywidualności.  Indywidualność Erlinga Haalanda pozwoliła Manchesterowi City wygrać mecz, ale Velde nie jest Norwegiem w City, więc jego osiągnięcie trzeba deprecjonować. Gdyby nie indywidualności, to piłka nożna nie miałaby swoich bohaterów, którzy inspirują młodych do treningów. Jednak lepiej dosrać poznańskiemu zespołowi. Bo przecież wygrana 4:1 jest niezasłużona, a Lech te cztery bramki strzelił, mając farta. A sam Kolejorz, nie jest jedyną drużyną w Europie i mamy taki komfort, że możemy szydzić z tych meczów, jak Włosi z dokonań Romy czy Lazio. Wszystko jest u nas w pytę.

TVP Sport pisze: Świetne zwycięstwo, ale niektórzy zawiedli. Wystawiliśmy nawet 2/10. Idealnie, żeby zebrać kliki i zdenerwować poznańską widownię, to jest najważniejszy element mediów. Walnąć durny tytuł, żeby zgadzały się wejścia i tak się żyje. Dlaczego takich tytułów nie było po meczu Polski z Włochami w siatkówce czy Polaków ze Słoweńcami w koszykówce? Scenariusz podobny. Robert Podoliński w Kanale Sportowym zauważa, że Lech wygrał, bo miał lepszych piłkarzy. No eureka, na tym chyba polega sportowa rywalizacja, którą chyba jest piłka nożna. Dość o mediach. Nie bez powodu zawód dziennikarza nie cieszy się w Polsce żadnym szacunkiem, skoro dostarczają taki gównocontent.

Mało ekskluzywny hatrtrick Kvekve

Pierwsza połowa w wykonaniu Lecha nie należała do najlepszych. Mnożyły się straty, niedokładne podania. Nie wyglądało to kolorowo. Tylko indywidualności dawały konkrety. Zapamiętamy podanie Skórasia do Amarala. Ale zapamiętamy też pudło tego drugiego. Portugalczyk obsłużył natomiast Ishaka pięknym podaniem. Szwed zanim strzelił na 1:0 miał jeszcze czas, żeby zwrócić  wzrok na sędziego, czy aby nie był na pozycji spalonej. Był to element, którego Austria nie miała w żadnym momencie meczu i co budziło postrach Villarealu przed tygodniem. Jednak chwilę później wyszły na jaw najsłabsze elementy Kolejorza. Sytuacyjna piłka po stronie Austrii i bramka na 1:1. Obrona Kolejorza stanęła, jednak prym wiódł Kvekveskiri. W Hiszpanii dwukrotnie, mówiąc delikatnie – niezbyt nachalnie naciskał na strzelca bramki, tak w czwartek zrobił to samo trzeci raz. Tak jak Ishak ma trzy bramki w dwóch meczach, tak Gruzin swoim przypatrywaniem się rywalom, pomógł im trzykrotnie umieszczać piłkę w siatce Lecha.

Potem nastąpił Rebocho i jego drewniane przyjęcie piłki, a potem hebanowy stempel na stopę rywala. Sam od początku nie jestem fanem jego talentu. Po tym meczu wiadomo, dlaczego wystawia tak często Douglasa i z jakiego powodu  Lech chciał wypożyczyć Puchacza. Lewa strona obrony to największy problem Kolejorza. Tym problemem nie jest już obsada bramki. Filip Bednarek odkąd wszedł do klatki daje jakość, a z Austrią zwieńczył to w kluczowym momencie meczu. Mam nadzieję, że coraz więcej osób dostrzeże, że Małpa jest jedynką, a nie zmiennikiem kogoś, kogo w Lechu nie ma.

Velde i Skóraś wzorem dla Szymczaka

Pozytywny element to czytanie meczu van den Broma. Wspomnieni Kvekveskiri, Rebocho oraz Szymczak grali słabo.  No to zjechali do bazy. Wtedy słaba Austria była już w ogóle bez cienia szans na zwycięstwo. Co do tego ostatniego z wymienionych. W Lechu nie tacy wychowankowie późno dojrzewali. Wierzę, że Filip jeszcze odpali. Na razie widzę w nim klasę średnią, która jest solidna. Nie jest brylancikiem, ale też nie zawala meczów. Ot, poprawny zawodnik szerokiej kadry, który nie musiał zostać wyciągany z cypryjskiej czy andaluzyjskiej plaży.

Michał Skóraś, też rok temu zwiedzał głównie ławki rezerwowych. Dziś ma kolejny świetny występ, kluczową bramkę w kolejnym spotkaniu i zasłużone powołanie do Reprezentacji Polski. Ma wszelkie atuty, żeby stać się czołowym skrzydłowym. Nie wiem jeszcze jakiej skali, ale na chwilę obecną widzę w nim najbardziej upierdliwy typ zawodnika dla rywali. Nieobliczalny, efektywny, kąsający w fazie przejścia do defensywy i wrzód na dupie formacji bocznych rywali. Z meczu na mecz staje się coraz lepszy. Lepsze podejmowanie decyzji i skuteczność. Jeśli będzie tak grał w kadrze, to Lewy może zacierać ręce.

Zarówno Skóraś, jak i kolejny bohater czwartkowego wieczoru Kristofer Velde mieli nie tak dawno swoje cieszynki przy Bułgarskiej sugerujące, że nie słyszą krytyki. Ile znaczy rok w piłce, ile znaczą miesiące. Polak ma dziś powołanie do Reprezentacji, a Norweg kolejne bramki. Jego grono fanów w Poznaniu stale się powiększa, a przecież początek miał, co tu dużo mówić, tragiczny. W jednym momencie przyjęcie piłki, jakie można zobaczyć na boiskach V ligi, a zaraz dwie ładne bramki. Można być w Poznaniu memem, a zaraz bohaterem. Tego życzę Szymczakowi. Nie jesteśmy w pozycji, żeby odstrzelać wychowanków po każdym słabym meczu.

Czy pasywność w transferach  odbije się czkawką?

Martwi to, że zawodnicy, którzy dołączyli do Lecha latem nie mieli praktycznie udziału w końcowym wyniku meczu. Kolejorz na najważniejsze spotkania wychodzi składem, który dał Poznaniowi mistrzostwo. Nie wygląda to dobrze. Mieli być kozakami, a są uzupełnieniem kadry. Na dłuższą metę stanowi to problem.

Jest forma, jest rzeźba, są punkty w grupie, w lidze też się zgadzają. Lech wszedł jak fivefoldheader (pięciokrotny głowacz) z buta. Pięć kolejnych spotkań przed własną publicznością. W tym mecze w Lidze Konferencji, derby z Wartą, no i mecze z drużynami z Mazowsza (Legia oraz Radomiak). Żaden Polski klub nigdy nie grał pięciu spotkań pod rząd na własnym stadionie. Przy tym intensywnym okresie grania co trzy dni, mam nadzieję, że w Wielkopolsce będzie to radosny czas. Wszystko powinno zmierzać ku lepszemu. Tylko nieodgadnione jest jedno. Który Lech jest prawdziwy. Ten paździerzowaty z początku sezonu czy ten obecny. Na ten brak zaufania, co do przyszłości zapracowali sobie na boisku i poza nim.

Wronczanin. Redaktor naczelny Moje Wronki. Social media i opieka medyczna w klubie Błękitni Wronki. Wypowiadam się o piłce nożnej i Wronkach. Czasem strażak i społecznik.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Lech Poznań