
Przed meczem z Rakowem Lech Poznań wierzył, że ewentualne zwycięstwo pozwoli się zbliżyć do czołówki i ich walka o tytuł mistrza Polski nadal będzie trwała. Zespół Johna van den Broma okazał się bardzo gościnny, Raków wygrał 2:1 i to drużyna z Częstochowy wywozi trzy punkty ze stadionu przy ul. Bułgarskiej.
Były gole, kontrowersje, emocje, zwroty akcji. Lechici zakończyli nawet passę 737 minut Vladana Kovacevicia bez straty gola. I co z tego, skoro po raz kolejny Raków zwycięża z Lechem Poznań. Przez ostatni rok drużyna prowadzona przez Marka Papszuna wygrała z Kolejorzem cztery z pięciu rozgrywanych spotkań. Okropna zmora mistrza Polski.
Te ostatnie dwa tygodnie były trudne dla kibiców z Poznania. Lech wypisał się z gry o Puchar Polski meczem ze Śląskiem, a spotkaniem z Rakowem pozbawił się marzeń o obronie mistrzowskiego tytułu. Po piętnastu kolejkach Raków wygodnie rozsiadł się na fotelu lidera z 35 punktami. Ma sporą przewagę nad resztą stawki, a sam Lech traci do pierwszego miejsca aż 13 punktów. Ogromna różnica.
Ekipa Marka Papszuna nauczyła się w tym sezonie przepychać spotkania i to właśnie zaprezentowała w końcówce meczu z Lechem. Ogromny charakter, który przechylił szalę zwycięstwa na ich korzyść.
Niezła pierwsza połowa
Trener John van den Brom na mecz z Rakowem przygotował małą niespodziankę. Zmianę ustawienia. Chciał pokazać, że jego zespół jest elastyczny taktycznie. Lech Poznań wyszedł ustawieniem z trójką środkowych obrońców, chociaż na grafice przed meczem sugerował, że ustawienie jest standardowe – czwórka z tyłu, Satka na prawej obronie, a Alan Czerwiński na lewej.
Okazało się, że Satka będzie grał w trzyosobowym bloku obronnym, a Alan wylądował na prawym wahadle. Przez większość spotkania bazowym ustawieniem było 1-3-4-1-2 z najbardziej wysuniętymi Szymczakiem i Ishakiem, i operującym za ich plecami Afonso Sousą.
https://twitter.com/LechPoznan/status/1586738860800843776?s=20&t=aoNbMKP5P4o-baWAXoZpkA
Lech miał plan na ten mecz. Nałożyć na siebie dwa takie same systemy taktyczne i oddać piłkę przyjezdnym. Raków o wiele bardziej woli grać szybko po przejęciu piłki. Przez taki sposób gry mecz był dosyć zamknięty. Mało się działo. Były dwie niecelne główki Gutkovskisa po bardzo fajnych dośrodkowaniach Tudora i nieczysty strzał Nowaka, który wyłapał Bednarek. Lech męczył się w ofensywie, ale w końcu przebił mur obronny Rakowa. Mikael Ishak dostał idealną piłkę prostopadłą od Szymczaka pomiędzy obrońców i wyszedł w sytuacji sam na sam z bramkarzem drużyny z Częstochowy. Mógł zapytać, w który róg bramki ma strzelać, ale Szwed trafił prosto w nogę wychodzącego Kovacevicia.
Nie był to mecz kapitana Lecha. Szwed był dzisiaj jakiś nieobecny, został wyłączony z gry przez obrońców Rakowa i strasznie irytował. Oprócz niewykorzystanej sytuacji, nie podał jeszcze do świetnie wychodzącego Alana Czerwińskiego.
Na tym sytuacje w pierwszej połowie się skończyły. Lech wyglądał solidnie w defensywie. Dobrze wyglądała reakcja zespołu i odbudowa ustawienia po stracie piłki. W ofensywie brakowało przyspieszenia. Raków wyglądał na lekko zaskoczonego i nie mógł złapać swojego rytmu gry. Tym bardziej, że Lech często oddawał gościom piłkę, a jak wiemy drużyna Marka Papszuna nie czuje się najlepiej, gdy musi prowadzić grę.
Marek Papszun w cztery lata pokonał czwartego trenera Lecha Poznań – Djurdjevica, Żurawia, Skorżę i van den Broma. Tylko ten drugi zdołał z nim dwa razy wygrać.
— Dawid Dobrasz (@dobraszd) October 30, 2022
Z piekła do nieba
Po zmianie stron Raków dosyć szybko objął prowadzenie. Wyszła wtedy zabawa pod swoim polem karnym. Piłkarze Lecha zamiast wybić piłkę na uwolnienie, zaczęli próbę wychodzenia z pressingu, chociaż większość piłkarzy była pokryta. Gutkovskis powalczył z Filipem Szymczakiem i odebrał piłkę, Nowak podał do wbiegającego Patryka Kuna, a ten precyzyjną podcinką pokonał Filipa Bednarka. Tak się kończy zabawa i brak wcześniejszego oddalenia niebezpieczeństwa.
Wydaje się, że Raków czekał na objęcie prowadzenia, bo dzięki temu mógł sobie ustawić mecz pod siebie. Drużyna Marka Papszuna wiedziała, że Lech będzie musiał zaatakować i powstaną duże przestrzenie do szybkich ataków, czyli specjalizacji tej ekipy.
Zamiast drugiego gola dla Medalików, padł gol wyrównujący dla ekipy Johna van den Broma, który mógł się jedynie cieszyć na trybunach (pauzował za cztery żółte kartki). Skóraś dopadł do odbitej piłki, którą ułożył sobie na lewej nodze i znakomicie uderzył sprzed pola karnego. Licznik Vladana Kovacevicia bez straty gola zatrzymał się na 737 minutach, a kibice Kolejorza mieli nadzieję, że drużyna pójdzie za ciosem i to będzie ten dzień, kiedy uda się pokonać Raków.
Nadzieje były złudne. Lech od momentu strzelenia gola ani razu nie zagroził bramce Rakowa. Za to przyjezdni nabrali bardzo dużej ochoty do ponownego wyjścia na prowadzenie i zgarnięcia trzech punktów. Kun uderzał w poprzeczkę, Piasecki fatalnie dobijał nad bramką, był strzał główką Arsenicia, aż wreszcie w 88. minucie w euforię wpadł Fran Tudor, który zamknął dośrodkowanie Iviego Lopeza. VAR sprawdził sytuację i okazało się, że skaczący z Miliciem Piasecki dotknął piłkę ręką i sędzia Raczkowski anulował gola.
Raków dalej atakował. Fran Tudor wywalczył rzut wolny z boku boiska, Ivi Lopez dośrodkował, a Fabian Piasecki skierował piłkę barkiem z paru metrów do siatki. Od pudła, przez rękę i anulowanego gola, po decydującą bramkę na wagę trzech punktów.
https://twitter.com/Rakow1921/status/1586791293669105664?s=20&t=f3Gwxh6w-GWT6axOQQ_W3g
Przygaszony zespół
Nie ma co ukrywać, że ostatnie wyniki Lecha Poznań dają dużo do myślenia. Wcześniej spotkania były przepychane. Była to bardziej pragmatyczna gra, niż widowiskowa. Kolejorz często traci głupie bramki przez swoje błędy, a w ofensywie co mecz brakuje pomysłów, jak rozwiązać akcje.
Zespół jest przygaszony. Nie widać zdecydowanego reżysera, który może poprowadzić grę. W poprzednim sezonie takim reżyserem był Amaral, ale obecnie trudno takiego zawodnika. Skrzydła nie dają tyle jakości. Może poza Skórasiem, który dzisiaj po golu jeszcze bardziej uwierzył w swoje umiejętności. Jemu też zdarzają się słabe spotkania, ale nie ma go kto zastąpić.
Jeszcze większą niewiadomą są zmiany. W tym meczu jako pierwsi weszli Velde i Marchwiński. Co wnieśli do gry swojego zespołu? Nie mam pojęcia.
Filip Marchwiński jedyne co zrobił to głupi faul na Tudorze, po którym padła zwycięska bramka dla Rakowa.
Za to Kristoffera Velde można zapamiętać z tego, że sugerował sędziemu spalonego zawodnika Rakowa po podaniu od swojego kolegi z Lecha. Dalej nie mogę tego zrozumieć.
W Poznaniu mogą żałować, bo spróbowali czegoś innego, ale zdecydowanie za łatwo tracili bramki, a Raków mógł strzelić więcej goli. I wygrał zasłużenie, bo w końcówce meczu pokazał większą determinację od gospodarzy.
Medaliki rozdają teraz karty w walce o mistrzostwo. Nikogo nie koronujemy na mistrza Polski już w październiku, ale ekipa spod Jasnej Góry osiągnęła przewagę siedmiu punktów nad drugą Legią Warszawa i tak jak mówił właściciel Rakowa, Michał Świerczewski w Lidze+ Extra, „brak mistrzostwa w tym sezonie będzie rozczarowaniem”.
A co słychać w Lechu? W Poznaniu muszą teraz skupić się na wyjściu z fazy grupowej Ligi Konferencji. Zadanie nie będzie łatwe, bo w czwartek grają z Villarrealem. Jest to spotkanie o to, czy emocje kibiców Lecha kończą się już jesienią czy jeszcze będą obecne na wiosnę.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1586795049194557442?s=20&t=Ocp9-HXdKwPG6N5dbErfJw

Musisz zobaczyć