Obserwuj nas

Felietony

Flop czy top? Czyli rozliczenie z lata w Warszawie

Mundial na horyzoncie, co oznacza tylko jedno – Ekstraklasa powoli zapada w długi sen zimowy. Przerwa zimowa jest zdecydowanie dłuższa niż letnia, a więc zespoły mają dużo więcej czasu na przygotowanie się do rundy wiosennej oraz na ewentualne wzmocnienie swoich składów. Jak już jesteśmy przy wzmocnieniach to czas na weryfikację transferów, którego dokonały się letnim okienku transferowym w Legii Warszawa. Kto okazał się flopem, a kto wzniósł Legię Warszawa na wyższy poziom?

Z pustego, to i Salomon… a jednak!

Nie od dziś wiadomo, że sezon 2021/2022 nie należał do najlepszych w wykonaniu Legii Warszawa zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym. Brak mistrzostwa Polski oraz awansu do kwalifikacji europejskich pucharów bardzo mocno uszczuplił portfel stołecznego klubu. Dodatkowo funkcję dyrektora sportowego stracił Radosław Kucharski, którego ostatnie ruchu nie były zbyt udane. Jego stanowisko objął Jacek Zieliński, były zawodnik warszawskiego klubu, który miał arcytrudne zadanie.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1543240146442649600

Zadanie, który nie jeden po prostu by się nie podołał. Kadra zawodników wymagała generalnego remontu, każdy chciał jak najszybciej zmazać plamę, która powstała na Łazienkowskiej. Jednak trzeba było pewnego dnia zajrzeć w portfel, a tam… No właśnie kasa wydzielona na transfery nie robiła zbytnio wrażenia w porównaniu do poprzednich. Brak awansu do europejskich pucharów, brak mistrzostwa polski, brak wygrania pucharu Polski – to wszystko przełożyło się na sytuację finansową. Czasu na ewentualne roszady w składzie i ściągnięcie nowych twarzy było bardzo mało, ze względu na mistrzostwa świata w Katarze i mocno ściśnięty kalendarz rozgrywek. Pomimo wielu kłód rzucanych pod nogi, dyrektorowi sportowemu Jackowi Zielińskiemu udało się sprowadzić kilku zawodników, którzy pokazali się… No właśnie z dobrej, czy złej strony w trakcie rundy jesiennej?

 

 

Przyszły reprezentant oraz inwestycja

Kiedy Maikowi Nawrockiemu kończyło się wypożyczenie z Werderu Brema, każdy z kibiców Legii Warszawa nie miał żadnych wątpliwości, że ściągnięcie go na stałe na Łazienkowską będzie bardzo trudne. Wielu nie wierzyło, a Jacek Zieliński pokazał, że potrafi zadbać o zawodników, którzy dają dużą jakość Legii Warszawa. Zapewne negocjacje z niemieckim zespołem nie były łatwe, ale były zawodnik stołecznego klubu dopiął swego.

Wykupienie Nawrockiego to dobry ruch w kontekście piłkarskim i inwestycyjnym. Maik jest jakościowym zawodnikiem z charakterem, który mimo młodego wieku gra w dojrzały sposób, dobrze się ustawia i podejmuje właściwe decyzje. Wciąż dostrzegamy u niego elementy, które razem będziemy rozwijać  mówił dyrektor sportowy Legii Warszawa Jacek Zieliński na łamach legia.com.

Pomimo tego, że osoba Nawrockiego była bardzo dobrze znana, to śmiało można powiedzieć, że informacja o jego wykupieniu brzmiała jak nowy transfer. Czy Maika można zaliczyć do flopów? Absolutnie nie. Środkowy obrońca stał się jednym z filarów defensywy warszawskiego zespołu. Co prawda opuścił on sześć spotkań w wyniku kontuzji kości twarzy, ale gdy wrócił nie popełniał znaczących błędów. W meczu z Jagiellonią Białystok udało mu się nawet skierować piłkę do siatki rywala.

https://twitter.com/Oskar_M04/status/1586687176158363648

Uhonorowaniem jego dobrych występów w spotkaniach Legii Warszawa było powołanie do szerokiej kadry reprezentacji Polski przed mistrzostwami  świata w Katarze. Zresztą to właśnie pod wodzą Czesława Michniewicza Maik Nawrocki pokazał, że nie ma co czekać tylko wykładać pieniądze z sakiewki na stół i zainwestować w jego talent. Moim zdaniem to zdecydowany TOP, jeśli chodzi o transfery dokonane przez Jacka Zielińskiego

 

 

Słoweński kontuzjowany tur

Blaz Kramer. Napastnik pochodzący ze Słowenii, o którym ciężko cokolwiek napisać. Jacek Zieliński postanowił pożegnać się z Tomasem Pekhartem i nie przedłużać jego wygasającej umowy. Czech został królem strzelców, ale był mocno krytykowany, że jest mocno ograniczony technicznie. To był lis pola karnego, który żył z dośrodkowań, jak pamiętamy, Juranovicia oraz Mladenovicia. Na jego miejsce został sprowadzony Kramer, który fizycznie jest nieco podobny do reprezentanta naszych południowo-zachodnich sąsiadów. Jednak stylem gry zupełnie nie przypomina Pekharta. Jest to zawodnik, który ma nieco więcej techniki niż Czech i potrafi wybiec o prostopadłego podania. Jednak największym problemem Słoweńca były kontuzje…

– Blaz Kramer jest w najlepszym wieku dla piłkarza i takich zawodników szukamy na rynku. To napastnik, który dysponuje dużą mocą, ma dobre warunki fizyczne, jest silny, dobrze używa własnego ciała i gra tyłem do bramki. Potrzebujemy również szybkości w pierwszej linii, a jest to piłkarz, który bardzo dobrze atakuje przestrzeń rywala. Jego skuteczność była na niezłym poziomie – bramkę lub asystę notował co 133 minuty. Grał regularnie w ostatnich latach, choć trochę mniej w tym sezonie z dwóch powodów: problemów zdrowotnych w pierwszej części rozrywek i ogromnej konkurencji, bo FC Zurych miał znakomitych czterech napastników, którymi rotował. Mam nadzieję, że ekstraklasa będzie mu odpowiadała – mówił Jacek Zieliński po podpisaniu Blaza Kramera.

***

Już w poprzednim klubie Kramer opuścił mnóstwo spotkań przez urazu. Początek w wykonaniu Słoweńca w Warszawie też nie należał do najprzyjemniejszych, ponieważ przez pierwsze osiem kolejek częściej odwiedzał gabinety fizjoterapeutów niż boiska treningowe. Zadebiutował w przegranym meczu z Rakowem Częstochowa (4:0). Jak do tej pory nie było dane mu zagrać od pierwszej minuty. Kosta Runjaić chętniej stawia chociażby na Macieja Rosołka. Wydaje mi się, że Kramer swoich umiejętności nie jest w stanie zaprezentować przez tak krótki okres czasu. Do tej pory zdobył tylko jedną bramkę w spotkaniu pucharowym z Wisłą Płock. Z tym samym zespołem zmarnował bardzo dobrą okazję, która mogła zaważyć o zwycięstwie byłych mistrzów Polski.

Ciężko ocenić Słoweńca poprzez jego liczbę minut w rundzie jesiennej PKO Ekstraklasie. Jednak moim zdaniem trzeba go zaliczyć do flopów letniego okienka transferowego. Kiedy miał swoje sytuację zawodził, a jeden gol na 120 minut gry nie robi jakiegoś dużego wrażenia. Być może po okresie przygotowawczym trafi do TOPów transferowych. Jednak na ten moment można śmiało powiedzieć, że jestem nieco rozczarowany Słoweńcem, bo naprawdę zapowiadał się na bramkostrzelnego napastnika patrząc na jego walory fizyczne oraz zachowania boiskowe w Szwajcarii.

 

 

Bramkarz na „w razie w” oraz doświadczenie w (bez)cenie

Wiele osób spekulowało, czy Cezary Miszta pozostanie na Łazienkowskiej w sezonie 2022/2023. W końcu dziurę w budżecie trzeba czymś uzupełnić, a jak najlepiej to zrobić? Sprzedać utalentowanych zawodników. Miszta był pierwszy na radarze potencjalnego transferu wychodzącego, dlatego Jacek Zieliński postanowił nie czekać do ostatniej chwili i zabezpieczyć się w przypadku ewentualnego odejścia młodego bramkarza. Skorzystał z okazji i na golkipera „w razie w” sprowadził Dominika Hładuna. Były bramkarz Zagłębia Lubin pozostawał wolnym zawodnikiem, ponieważ wraz z końcem czerwca 2022 roku jego kontrakt z „Miedziowymi” wygasł.

Legia się zabezpieczyła, a Miszta i Tobiasz… zostali w klubie. Tym samym klub z Warszawy miał bardzo mocno obsadzoną pozycję bramkarza. Hładun nie zagrał do tej pory w żadnym meczu w PKO Ekstraklasie. Ma na swoim koncie tylko trzy spotkania w trzecioligowych rezerwach. Na pewno nie tak sobie wyobrażał swój pobyt w Legii Warszawa. Zwłaszcza, że na ten moment absolutnym numerem pomiędzy słupkami jest Kacper Tobiasz, który wygryzł Cezarego Misztę. Ten drugi występuję sporadycznie, zazwyczaj w spotkaniach pucharowych. Ciężko tu mówić o flopie transferowym, ponieważ nie zobaczyliśmy Dominika w PKO Ekstraklasie. Sam ruch Jacka Zielińskiego moim zdaniem był bardzo dobry, ponieważ od dawien dawna wiadomo, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć.

***

Było kilka głosów, że transfer Dominika Hładuna nie ma sensu. Jednak o wiele więcej negatywnych głosów płynących od kibiców było po sprowadzeniu Roberta Picha. Słowak jest bardzo dobrze znany z boisk PKO Ekstraklasy. W końcu w Śląsku Wrocław rozegrał prawie 300 meczów. Jednak największą wątpliwość budziło to, w jakim kierunku Kosta Runjaić oraz Jacek Zieliński chcą budować zespół. Trzeba otwarcie powiedzieć, że Robert ma już swoje lata świetności za sobą.

To piłkarz bardzo dobry technicznie. Na wysokim poziomie utrzymują się również jego statystyki kinematyczne  jest szybki, zwrotny, może dużo biegać, ale też ciężko pracować, a charakter i ambicja są dla nas bardzo istotne. W naszej ekstraklasie grał regularnie przez ostatnich kilka lat, jego średnia to około 2000 minut na sezon. To są bardzo dobre wyniki. Statystyki w klasyfikacji kanadyjskiej zawsze notował w granicach dziesięciu. Jest więc szansa, że u nas będą jeszcze większe. Może grać na pozycjach numer „8” i „10”, jako ofensywny zawodnik, który przyśpiesza ataki. Znakomicie czuje się między liniami i formacjami przeciwnika i lubi zdobywać przestrzeń nie tylko podaniem, ale również z piłką przy nodze – po podpisaniu kontraktu wspominał Jacek Zieliński na łamach mediów klubowych.

No właśnie „szybki, zwrotny, może dużo biegać, ciężko pracować”; „bardzo dobry technicznie”. Te wszystkie epitety niestety nijak mają się do rzeczywistości, gdzie Słowak jest po prostu głębokim uzupełnieniem składu. Na 11 spotkań zanotował tylko jedną asystę w meczu ze Stalą Mielec (co prawda bardzo ważną w kontekście całego spotkania!). Czy oczekiwano więcej po bocznym pomocniku? Wydaje mi się, że zdecydowanie tak. Pomimo swojego wieku, moim zdaniem powinien dołożyć o 3 asyst więcej i przynajmniej jedną bramkę. Nikt nie oczekuję, że Pich ma być wiodącą postacią drużyny. Jednak pomimo tego, że jest to zawodnik wchodzący z ławki rezerwowych, powinien dawać zdecydowanie więcej jakości z gry. Moim zdaniem? Flop.

https://twitter.com/PilkaNozna_pl/status/1539673090166226944

„Przypadek Nawrockiego” i dobry znajomy znad Warty

Paweł Wszołek to postać, która intrygowała wraz z końcem poprzedniego sezonu. Wiele mówiło się o ekscesach jakie wyprawiał za kadencji Czesława Michniewicza, chociażby trzaskanie drzwiami, czy rzucanie butami. Ile jest w tym prawdy? Pewnie nigdy się nie dowiemy, ale niewielu wierzyło w tamtym czasie w powrót na Łazienkowską. Tymczasem Jacek Zieliński ponownie uruchomił swoje kontakty. Namawiał, namawiał, namawiał, aż w końcu namówił byłego reprezentanta Polski na powrót do stolicy swojego rodowitego kraju. Podobnie jak w przypadku Nawrockiego, Wszołek to nie była nowa twarz w zespole Kosty Runjaicia. Jednak bardzo ważne było to, iż był to transfer bez sumy odstępnego. 30-latek przychodził do Warszawy z podpisanym dwuletnim kontraktem, a Union Berlin z tej transakcji nie dostał ani złotówki. To był bardzo duży sukces dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1544984702980857857

https://twitter.com/s_staszewski/status/1539896260227997696

Paweł Wszołek z miejsca wskoczył do wyjściowej jedenastki Legii Warszawa i do tej pory nie ma konkurencji na swojej pozycji. Zagrał we wszystkich dotychczasowych siedemnastu spotkaniach, w których zaliczył trzy bramki oraz cztery razy jako ostatni dogrywał do partnerów. Czy to jest zła statystyka? Moim zdaniem nie. Zwłaszcza, że były zawodnik Unionu Berlin występował zarówno jako skrzydłowy, jak i również wahadłowy, czy prawy obrońca. Jego wszechstronność jest bardzo mocnym atutem, zwłaszcza przy tak wąskiej jakościowo kadrze jaką aktualnie ma Legia Warszawa.

https://twitter.com/LegiaFanpage/status/1571824175001616385

Patrząc z perspektywy czasu Pawła Wszołka śmiało można umieścić w topach, jeśli chodzi o letnie okienko transferowe, pomimo tego że w zeszłym sezonie widzieliśmy go w trykocie z „eLką” na piersi. Trzeba podkreślić co najważniejsze w tej transakcji, że sam zawodnik chciał trafić do Legii rozwiązując kontrakt za porozumieniem stron z Unionem Berlin, gdzie tak naprawdę nie miał szans na regularne występy. Moim zdaniem zdecydowany TOP, jeśli chodzi o sprowadzenie Pawła Wszołka na Łazienkowską. Doświadczony skrzydłowy z kilkoma występami w reprezentacji przybywający bez kwoty odstępnego, który grał wcześniej w klubie. Czego chcieć więcej poza liczbami?

***

Po sezonie 2021/2022 widać było, że najbardziej wzmocnienia potrzebują pozycje skrzydłowych. Paweł Wszołek przyszedł bez kwoty odstępnego, ale niestety takiej operacji nie dało się powtórzyć w przypadku drugiego pomocnika grającego w bocznych sektorach. Do Warszawy zawitał stary dobry znajomy z Warty PoznańMakana Baku. Niemiec po wypożyczeniu w Warcie wrócił do swojego klubu Holstein Kiel, z którego został wytransferowany do Turcji. To właśnie z Goztepe Jacek Zieliński musiał wyciągać byłego zawodnika klubu z Wielkopolski. 24-latek w 19 występach ligi tureckiej pokonywał bramkarzy tylko dwukrotnie. Nie jest oszałamiająca statystyka. Jednak przy transferze Niemca bardziej chodziło o znajomość ligi oraz to co wcześniej w niej prezentował, grając w dużo słabszym klubie.

https://twitter.com/KamilBurzec/status/1543236754068701184

https://twitter.com/s_staszewski/status/1539969432910409728

Po przyjściu od Niemca oczekiwano zdecydowanie dużo więcej niż to co prezentuje obecnie na boiskach PKO Ekstraklasy. W 11 spotkaniach zdołał zanotować tylko jedną asystę, to zdecydowanie za mało jak za piłkarza, za którego płaci się 350 tysięcy euro. Makana Baku dochodził do sytuacji podbramkowych. Jednak u Niemca zdecydowanie szwankuje decyzyjność oraz dokładność zagrań. Byłemu zawodnikowi Warty Poznań brakuje zimnej krwi pod bramką rywala i podniesienia po prostu głowy do góry. Z racji tego, że kadra jest nieco węższa niż zazwyczaj, Baku ma konkurencję w postaci Roberta Picha, który mówiąc kolokwialnie również nie zdążył odpalić fajerwerków.

Bezapelacyjnie Makana Baku za swoją grę trafia niestety do listy FLOPów transferowych letniego okienka. Być może jest mu potrzebny obóz przygotowawczy z prawdziwego zdarzenia, wyczerpujący od A do Z. Jednak nie bez powodu Kosta Runjaić zaczął przechodzić na taktykę z trzema obrońcami, gdzie dla Baku po prostu nie ma miejsca. Obie pozycje wahadłowych zajmują Mladenović oraz Wszołek. Mam nadzieję, że Niemiec zdecydowanie poprawi się w rundzie wiosennej i nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto.

Szachy transferowe dyrektora Zielińskiego

Po absencji spowodowanej kontuzją Maika Nawrockiego, wszyscy zastanawiali się jak uzupełnić dziurę po młodym obrońcy. Joel Abu Hanna nie dawał sygnałów trenerowi na treningach, aby był gotowy na zastąpienie byłego zawodnika Werderu Brema w dłuższym okresie czasowym. Dużo mówiło się o środkowym obrońcy z wysp brytyjskich Davidzie Batesie. Jednak Szkot ostatecznie nie trafił na Łazienkowską. Dodatkowo Jacek Zieliński miał na oku wzmocnienie pozycji defensywnego pomocnika. Właściwie już z gąską witał się Aleksandar Radovanović. Z Serbem pogodzili się już nawet kibice Legii Warszawa, gdy nagle…

https://twitter.com/INNfootball_/status/1553388428510773251

Gdzieś w kuluarach mówiło się o hitowym transferze na Łazienkowską. Jacek Zieliński zrezygnował z opcji Radovanovicia oraz Batesa na rzecz właśnie Rafała Augustyniaka. Negocjacje były bardzo wymagające, a sam dyrektor sportowy rozegrał to jak prawdziwy szachista. Myślał już dwa kroki przed wszystkimi zagrał ryzykownie, ale to ryzyko jak najbardziej się opłaciło. Legia pozyskała defensywnego pomocnika, który spokojnie mecze może rozgrywać na środku obrony.

– Transfer Rafała Augustyniaka to jedna z najważniejszych decyzji klubu w letnim oknie transferowym. Pozyskaliśmy zawodnika o mocnej sferze mentalnej oraz osobowości lidera na boisku i w szatni, który będzie dawał pewność siebie i stabilizację zespołowi. Rafał ma te cechy, wyróżnia się również bardzo dobrymi wartościami motorycznymi i może występować na dwóch pozycjach: defensywnego pomocnika lub środkowego obrońcy. Oczekuję, że jego charakterystyka pomoże nam osiągnąć w tym sezonie lepsze wyniki – powiedział mediom klubowym po podpisaniu kontraktu z Augustyniakiem, dyrektor sportowy Jacek Zieliński.

***

– Dużą rolę odegrał dyrektor Jacek Zieliński, który przekonał mnie swoim projektem. Przede wszystkim jednak skłoniła mnie do tego sytuacja rodzinna. Moja żona jest w ciąży. Tak naprawdę za cztery tygodnie będę ojcem. Chciałem wrócić do Polski i być blisko wychowywania dziecka – powiedział po podpisaniu kontraktu nowy zawodnik warszawskiej drużyny.

Jak wspomina sam zawodnik, to sytuacja rodzinna zmusiła go do powrotu do kraju. Już od pierwszych minut Augustyniak udowodnił, że nie bez powodu dobrze sobie radził również poza granicami naszego kraju. Były zawodnik Widzewa Łódź, czy Miedzi Legnica fantastycznie radzi sobie w trudnych sytuacjach pod presją, zachowuje spokój i mądrze rozgrywa piłkę. Trener Kosta Runjaić próbował go wystawiać na stoperze. Jednak widać, że to nie jest jego nominalna pozycja, zdecydowanie bardziej widzę go w środku pola. Po powrocie Maika Nawrockiego Augustyniak powoli został przesuwany na środku pomocy, gdzie stara się zawsze być pod grą. Gdy jest już przy piłce wybiera pewne rozwiązania, a w obronie świetnie ustawia się, czy to względem rywala, czy zagranej przez niego piłki.

To był zdecydowany majstersztyk ze strony Jacka Zielińskiego. Jak sam wspomina to była jedna z najważniejszych decyzji klubu w letnim oknie transferowym. Nie ma co się dziwić, Augustyniak jest jednym z tych od którego Kosta Runjaić zaczyna skład. Fakt, że zawodnik może grać na dwóch pozycjach dodaje wartości temu ruchowi transferowemu, za który Legia Warszawa nie musiała płacić kwoty odstępnego. Co jeszcze bardziej przypomina rozbój w biały dzień. Ogromne gratulacje należą wszystkim ludziom w klubie, którzy przyczynili się, że Rafał trafił na Łazienkowską. Bez precedensów trafia do listy TOP!

Stary dobry znajomy Hiszpan

Kiedy Blaz Kramer odwiedzał gabinety fizjoterapeutów, a Maciej Rosołek raził nieskutecznością, na horyzoncie pojawiła się iście wakacyjna opcja. Wiadomo, że wielu kibiców marzy się powrót Odjidja Ofoe do Warszawy. To właśnie Belg pozostawił po sobie fantastyczne wspomnienia. Jednak chwilę wcześniej na pozycji środkowego napastnika występował pewien Hiszpan, który za kadencji Aleksandara Vukovicia przegrywał rywalizację z Sandro Kulenoviciem.

https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1559620001996410880

Hiszpan Carlitos powrócił tego lata na Łazienkowską z Panathinaikosu Ateny. Zawodnik, który swoją grą czarował w PKO Ekstraklasie ponownie zawitał do Polski. Kibice z Warszawy bardzo ucieszyli się z powrotu Hiszpana, a trener Kosta Runjaić miał ciężki orzech do zgryzienia, ponieważ w linii ataku robiło się coraz ciaśniej.  Carlitos przed podpisaniem drugiego kontraktu z Legią Warszawa do tej pory mógł pochwalić się 52 występami, w których 21 razy pokonywał bramkarza rywali. Niektórzy pomyśleli, że 32-latek chciał po prostu w Warszawie poodcinać kupony. Jednak sam zainteresowany postanowił dopłacić do swojego transferu, aby finalnie wszystko dopiąć na ostatni guzik.

– Transfer był bardzo trudny do przeprowadzenia, z kilku powodów. Po pierwsze, miałem w Panathinaikosie bardzo wysoki kontrakt, obowiązujący jeszcze przez rok. Panathinaikos otrzymał dużo ofert za mnie, niektóre bardzo wysokie. Na początku wszystkie były jednak odrzucane. Grecy powiedzieli „nie” 6-7 klubom jeśli chodzi o mnie. Bardzo długo nie chcieli mnie sprzedać. To sprawiało, że trudno było znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby mi przyjść do Legii. Na szczęście w końcu się udało. Nie ukrywam, że sam odegrałem w tym sporą rolę, naciskając na zgodę, aby zmienić klub. I jestem wdzięczny Panathinaikosowi, że ostatecznie mnie zrozumiał i zgodził się na transfer. Czy to prawda, że dołożyłem 150 tysięcy euro, aby sprawa została „domknięta”? Tak, potwierdzam. W pewnym momencie sprawy stanęły w miejscu, ale na szczęście wspólnym wysiłkiem udało się je doprowadzić do końca. – powiedział w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty napastnik stołecznego klubu, Carlitos

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1563259376441298944

***

Hiszpan w legijnych barwach zanotował fantastyczny początek, bo już w Mielcu zdobył bramkę na wagę trzech oczek, a cztery dni później zdobył dwie bramki w Niecieczy dając awans Legii do kolejnej rundy Fortuna Pucharu Polski. Carlitos znany jest z pazerności na gole oraz do nieraz samolubnej gry pod siebie. Wielu martwiło się również o to, jaką relację będzie miał z kapitanem Legii Warszawa – Josue. Portugalczyk jednak z otwartymi ramionami przyjął kolegę do szatni. Po dwóch świetnych spotkaniach nastąpił marazm w meczach z udziałem „starego znajomego” z Półwyspu Iberyjskiego. Celownik Carlitosa nieco się rozregulował, a bramki zniknęły z jego licznika. Nie pomógł również oddany rzut karny przez Josue w meczu z Pogonią Szczecin. Strzał napastnika obronił wtedy debiutujący w PKO Ekstraklasie Bartosz Klebaniuk.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1583860130055348224

Niestety, ale Carlitos po świetnym początku notuje gorszy okres w Legii Warszawa. Nie ma co ukrywać, że napastnika rozlicza się ze zdobywanych bramek i tych goli brakuje na koncie Hiszpana. Owszem potrafi w pojedynkę dojść do sytuacji strzeleckiej, gdzie zazwyczaj w końcowej fazie brakuje mu koncentracji oraz skuteczności. Jednak w meczu z Jagiellonią Białystok pokazał również, że potrafi skupić na sobie uwagę obrońców i zrobić miejsce swojemu koledze, aby ten strzelił bramkę. Nie ma co ukrywać, że nadzieje wobec Carlitosa są duże, ale na ten moment z takimi statystykami musi trafić do transferowych FLOPów biorąc po uwagę samą grę.

Pracowite lato z niezłymi efektami

Trzeba powiedzieć jasno, że Jacek Zieliński mając mocno ograniczony budżet oraz fatalny sezon, jeśli chodzi o wyniki klubu w lidze, naprawdę wykonał kawał fantastycznej roboty ściągając wartościowych zawodników. Jednak nie wszyscy udowodnili swoją wartość na boisku. Zdecydowanym flopem moim zdaniem jest Makana Baku, po którym obiecywałem sobie dużo więcej. Zawodnik, który czarował grą w Warcie Poznań, zna ligę, zna wymagania, a mimo wszystko czasami porusza się jak dziecko we mgle na boisku. Na pewno rundy jesiennej nie może uznać za udaną.

Drugim poważnym flopem  jest Blaz Kramer. Już przed transferem było wiadomo, że Słowieńca kontuzje nie omijają szerokim łukiem. Jednak nawet, gdy jest zdrowy nie dostaje zbyt wielu szans od trenera Runjaicia. Jeśli chodzi o Carlitosa to wiadomo, że nie da się trzymać formy przez cały sezon na wysokim poziomie. Przyszedł dołek i najważniejsze jest to, aby jeszcze przed przerwą na mundial Hiszpan zdobył bramkę. Robert Pich? Zawodnik szerokiego składu, mógł pomóc, ale nie pomaga zbytnio…

Jeśli chodzi o TOPy to czapki z głów należą się dyrektorowi sportowemu Jackowi Zielińskiemu za wykupienie Maika Nawrockiego oraz sprowadzenie Rafała Augustyniaka do stolicy. To dwaj zawodnicy, którzy zdecydowali podnieśli poziom gry klubu z Warszawy. Zwłaszcza, że Nawrocki ma szansę pojechać na mistrzostwa świata w Katarze.  Rafał Augustyniak? Owszem zdarzały mu się wpadki w meczu z Miedzią Legnica. Jednak patrząc na całokształt daje niesamowity spokój oraz pewność w rozegraniu piłki. Powoli staje się bardzo ważnym punktem warszawskiego zespołu. Ważnym ogniwem również jest Paweł Wszołek, który jak wspominał na ten moment nie ma konkurenta na swojej pozycji. Jednak daje możliwość trenerowi zmianę formacji w trakcie meczu, ponieważ może zagrać na wahadle, jak i na skrzydle. Przed Legią długa zimowa przerwa, w której ręce pełne roboty ponownie będzie miał dyrektor sportowy Jacek Zieliński i jego ludzie. Jestem bardzo ciekawy, czy po udanym letnim oknie transferowym utrzyma trend wznoszący.

Transferowe FLOPY: Makana Baku, Blaz Kramer, Carlitos, Pich

Transferowe TOPY: Maik Nawrocki, Rafał Augustyniak, Paweł Wszołek

(tekst pisany 02.11.2022)

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Felietony