Czesław Michniewicz w Fabryce Norblina ogłosił powołania na tegoroczny mundial, który odbędzie się w Katarze. Jak zwykle w takich przypadkach nie odbyło się to bez kontrowersji.
W bramce bez większych niespodzianek
Pozycja bramkarza raczej nie wzbudziła większych kontrowersji. Wojciech Szczęsny to już kilkoletnia „jedynka”, a i powołań Skorupskiego oraz Drągowskiego można było się spodziewać. Wiele osób zdziwił brak obecności Grabary. Ja jednak nie przywiązywałbym do tego większej uwagi, ponieważ najprawdopodobniej byłby on trzecim w kolejce do gry.
Gdzie jest Dawidowicz?
O ile powołań Bednarka i Glika można było się spodziewać, mimo ich słabych pozycji w klubach, tak nie rozumiem wzięcia na turniej Artura Jędrzejczyka. 35-latek ma za sobą przeciętną rundę w Legii Warszawa. Już pomijając te jego głupie faule to jest mu po prostu bliżej do miana „ligowego dżemiku” niż reprezentanta Polski. Wart dodać, że jest to jego pierwsze powołania do kadry od listopada 2019 roku. Jeszcze zrozumiałbym to jakby nie było innych opcji. Ale są – Szymiński, Wiśnewski, Bochniewicz i Dawidowicz, którzy regularnie grają w ligach lepszych od polskiej. Jędrzejczyk często decyduje się na bezmyślne faule. Nie zdziwiłbym się gdyby miało to swoje konsekwencje w jakimś meczu. Nie mówią tu o czerwonej kartce, ale np. o głupio sprokurowanym rzucie karnym. Pozostaje wierzyć w nos trenera.
Nie ma Linnettego? I bardzo dobrze
Po skończeniu bloku defensywnego, przejdźmy do środka pola, a zasadniczo do osób, które mają nim rządzić. Zacznę grubo – od bardzo kontrowersyjnej tezy. Otóż, moim zdaniem Radosław Murawski w obecnej formie bardziej zasługuje na powołanie niż Grzegorz Krychowiak. Już tłumaczę skąd ta opinia. Po pierwsze – Krychowiak swoje ostatnie spotkanie rozegrał w połowie października. Natomiast piłkarz Lecha od lipca gra co trzy dni, a przede wszystkim gra dobrze. Po drugie – w meczu z taką Argentyną potrzebujemy szybkiego zawodnika, a nie gościa, który będzie człapał i będzie wiecznie spóźniony.
O ile sprawa Krychowiaka jakoś mocno nie bije po oczach i jest mocno subiektywna, to inaczej jest z brakiem powołania dla Klicha i Linetty’ego. Wielu kibiców zdziwił brak tych zawodników na rzecz Damian Szymańskiego i Żurkowskiego. Jeszcze obecność Szymańskiego da się wyjaśnić z racji na jego dobre warunki fizyczne. Jednak wzięcie na turniej „Żurka” to jakiś żart. 25-latek nie rozegrał w tym sezonie nawet 100 minut w barwach Fiorentiny. No, nie da się tego wytłumaczyć.
Peszko 2.0
Moim zdaniem najbardziej niezrozumiałym powołaniem jest to Grosickiego. Lubię Kamila, w swoim czasie był bardzo ważnym ogniwem tej kadry, ale od 4 lat nie daje on nic. Nawet nie ma już tego mitycznego „turbo”. Trudno uniknąć wrażenia, że jest to powołanie imienia Sławka Peszki. Rzekłbym nawet, że dla „Grosika” nie ma po prostu miejsca na boisku. Czesław Michniewicz preferuje granie na wahadłowych, a przecież Kamil do takiej pozycji się kompletnie nie nadaje. Jest to zawodnik typowo ofensywny.
Gdzie dwóch się bijje, tam trzeci korzysta
Wielu kibiców i dziennikarzy wykłóca się kto z pary Piątek – Kownacki bardziej zasłużył na powołanie. A ja wsadzę kij w mrowisko i powiem, że na mistrzostwa nie powinien pojechać Arkadiusz Milik. Tak, ten Milik, który gra w Juventusie. Wynika to z tego, że po prostu za każdym razem, kiedy to zakłada koszulkę z orłem na piersi, gra co najmniej dwa razy gorzej niż w klubie.
Zresztą statystyki mówią same za siebie. 16 goli w 63 meczach i niezliczona ilość pudeł to bardzo słaby wynik jak na zawodnika wielkich europejskich marek. Już nawet zostawiając liczby, zadajcie sobie pytanie: kiedy to 28-latek rozegrał dobry mecz w reprezentacji? No właśnie. Owe można policzyć na palcach jednej ręki. Kownacki też ma słabe statystyki w kadrze, ale warto odnotować, że jest w najlepszej formie od wyjazdu z Polski. A Piątek jest przeciwnością Milika – w ojczystych barwach zawsze gra lepiej niż w rozgrywkach klubowych.