Dwa tygodnie temu u kibiców Rakowa ostrożny optymizm mieszał się z obawami. Zwycięstwo nad Górnikiem Zabrze w Częstochowie potraktowali jako symboliczne przełamanie. Jako koniec tradycyjnego wiosennego kryzysu i powrót jesiennego Rakowa. Najbliższe trzy mecze miały stanowić weryfikację, czy rzeczywiście drużyna wróciła do formy.
Ostatnie mecze
Trzy wyjazdy: do Białegostoku, do Lublina na ćwierćfinał Pucharu Polski i do Szczecina. Sam uważałem wówczas awans do półfinału i 4 punkty za miarodajny i satysfakcjonujący wynik. Brałem pod uwagę, że Raków może zgubić 2 punkty z Pogonią, zmęczony meczem pucharowym. Tymczasem zespół jednocześnie zaskoczył i zrobił to co zwykle.
Najwięcej problemów – wbrew oczekiwaniom – nastręczył mecz z Jagiellonią. Raków stracił gola po centrostrzale Imaza i musiał gonić wynik. Ale ostatecznie, zdobył dwie bramki (Jean Carlos i Tomas Petrasek) i wywiózł 3 punkty. Później mecz z Motorem, gdzie gole strzelili: Sebastian Musiolik (o dziwo niebo nad Lublinem nie rozstąpiło się wówczas i nie przegalopowali po nim czterej jeźdźcy Apokalipsy), Mateusz Wdowiak oraz Fran Tudor. Mimo spektakularnego występu Łukasza Budziłka na bramce Motoru, Raków wygrał mecz bez żadnych problemów.
Starcie z Pogonią
Wreszcie mecz z Pogonią. Trzeci w tym sezonie i drugi na stadionie im. Floriana Krygiera. Spodziewałem się, że Jens Gustafsson odrobi zadanie domowe i nie popełni tych samych błędów. Tymczasem trener Pogoni kolejny raz, na własną zgubę, postanowił pójść na wymianę ciosów z Rakowem. Markowi Papszunowi w to graj: oddać piłkę przeciwnikowi, trzymać go na bezpieczną odległość od bramki, czekać na stratę i jazda z kontrą. Wszystkie trzy spotkania w tym sezonie między Medalikami, a Portowcami wyglądały tak samo. Być może ten był w wykonaniu Dumy Pomorza najlepszy, choć najbliżej sukcesu był chyba jednak w meczu pucharowym. Pogoń stworzyła sobie sytuacje, dwie szczególnie niebezpieczne: Wędrychowskiego w pierwszej połowie, gdy Kovacević uratował sytuację dalekim wyjściem od bramki oraz strzał Wahlqvista, także doskonale obroniony przez Serba.
Natomiast Raków oddał zaledwie 4 strzały bramkę Stipicy (Pogoń oddała 10), ale zamienił je na dwa gole, oba piękne po uderzeniach z dystansu. W 38. minucie autorem – Władysław Koczerhin, a w 53. Jean Carlos Silva. Warto nadmienić, że to trzeci z rzędu mecz ligowy w barwach Rakowa, w którym Brazylijczyk zdobywa bramkę. Jeśli utrzyma tę tendencję, to ma szanse włączyć się w walkę o koronę króla strzelców. Do końca sezonu 11 meczów, już 4 gole na koncie, a liderzy klasyfikacji Imaz i Ishak mają zaledwie po 10. Ale dość żartów.
Bliska przyszłość
Raków 5 kwietnia rozegra półfinał Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna. Przedtem czekają go trzy mecze ligowe: u siebie ze Śląskiem Wrocław (dość pewne 3 punkty), u siebie z przeklętą Cracovią (remis to najlepszy realistyczny scenariusz) oraz wyjazd do Warszawy, gdzie w meczu o przysłowiowe 6 punktów lider zmierzy się z wiceliderem. I gdzie być może ostatecznie rozstrzygnie się już sprawa mistrzostwa Polski w tym sezonie.
Pingback: Poleciały trzy głowy #MinąłWeekend - 25. kolejka | WATCH EKSTRAKLASA