Obserwuj nas

Lech Poznań

Dwa oblicza Lecha. Kolejorz wygrał z Żalgirisem Kowno

W czwartkowy wieczór Lech Poznań podejmował u siebie Żalgiris Kowno w II rundzie el. Ligi Konferencji Europy. Przed meczem nikt nie typował gości z Litwy do zwycięstwa w tym spotkaniu, a bardziej padały pytania ile goli strzeli Kolejorz. 26 tysięcy osób, które zasiadło na trybunach mogło zobaczyć dwie różne połowy.

W pierwszej Lechici kontrolowali grę, stwarzając sobie przy tym sytuacje i wygrywając spokojnie 3:0 po golach Dino Hoticia, Afonso Sousy i Radosława Murawskiego. W drugiej włączyli tryb oszczędnościowy, nie poszli za ciosem i stracili jedną bramkę. Ostatecznie Lech pokonał Litwinów 3:1 i rewanż za tydzień powinien być formalnością.

Raz, dwa, trzy

Lechici od początku meczu ruszyli na rywala i narzucili swoje warunki gry. Spokojnie wymieniali podania ,,rozciągając” przeciwnika, który stał bardzo nisko w obronie. Już po kilku minutach na trybunach wybuchła euforia. Idealna wrzutka Anderssona za linię obrony Żalgirisu, wykończenie główką Hoticia i 1:0. Z dobrej strony pokazali się w tym fragmencie gry nowi zawodnicy. Widać było od pierwszej minuty spotkania, że mają zmysł do gry kombinacyjnej.

https://twitter.com/sport_tvppl/status/1684646651741532160?s=20

Lech chciał pójść za ciosem. W 27. minucie po rzucie rożnym gości, Kristoffer Velde przejął piłkę i ruszył z kontratakiem. Norweg zobaczył dobrze biegnącego po drugiej stronie Hoticia, posłał mu znakomitą piłkę, ale Bośniak nieznacznie się pomylił. W 38. minucie wspomniany bośniacki skrzydłowy zagrał do Szymczaka, a ten uderzył w poprzeczkę. Jak to się mówi „co się odwlecze, to nie uciecze” i chwilę później Lech podwyższył swoje prowadzenie. Antonio Milić zaskoczył golkipera Żalgirisu po dograniu Pereiry i przypomniał, że on też potrafi strzelać gole.

W doliczonym czasie pierwszej połowy wynik podwyższył Murawski mocnym strzałem sprzed pola karnego. Nokaut! Litwini nie mieli żadnych argumentów. Nie było mowy o realnym zagrożeniu bramki strzeżonej przez Filipa Bednarka, mimo kilku strat m.in. Afonso Sousy. Minusem pierwszej połowy była kontuzja Filipa Marchwińskiego, który musiał zejść z boiska. 

Lech spuścił z tonu

3:0 do przerwy, zero zagrożenia ze stronu gości i to rozluźniło Lechitów. Nie grali już oni na takiej intensywności i pazerności na zdobywanie goli jak w pierwszej połowie. Mimo wszystko wydawało się, że spokojnie dograją z takim wynikiem do końca albo ewentualnie jeszcze coś dołożą. Żalgiris wszedł w drugą połowę trochę odważniej. Chciał grać w piłkę, szukać swoich okazji i znalazł. Po fatalnej stracie Jesper Karlstroma, który zastąpił Marchwińskiego, pięknego gola z dalszej odległości strzelił Anton Fase.

To trafienie nie wywołało kolejnej fali stuprocentowych sytuacji Litwinów, ale zapaliła się lampka ostrzegawcza. Tym bardziej, że Lechici popełniali coraz więcej nieodpowiedzialnych strat, które napędzały kontrataki Żalgirisu. Na szczęście brakowało im piłkarskiej jakości i nie potrafili wykorzystać tych błędów. Zwycięstwo nie było ani przez moment zagrożone, ale trzeba wymagać od takiego zespołu i takich zawodników trochę więcej. Lech na rewanż jedzie z dwubramkową zaliczką i miejmy nadzieję, że tam spokojnie dopełni formalności w sprawie awansu do następnej rundy.

https://twitter.com/Meczykipl/status/1684666576832716800?s=20

Nowi pokazali jakość

Bardzo aktywny od początku meczu był Dino Hotić. Skrzydłowy Lecha wychodził na wolne pole, szukał partnerów i gry kombinacyjnej z nimi. Mogło podobać się zaangażowanie Bośniaka. To po cudownym dograniu Anderssona, Hotić strzelił swojego pierwszego gola dla Lecha. W nowych barwach po 2 oficjalnych spotkaniach (z Piastem w lidze i z Żalgirisem w eliminacjach) ma tyle samo goli co Adriel Ba Loua, który siedzi w Poznaniu już od prawie dwóch lat.

Wyżej wspomniany Elias Andersson także pokazał się z dobrej strony. Dobra gra kombinacyjna, rozgrywanie piłki, pewny w obronie i dodatkowo dołożył asystę. Szwed wszedł do Kolejorza będąc w rytmie meczowym i w tych dwóch dotychczasowych spotkaniach grał jakby w drużynie był od dłuższego czasu.

Ostatnim zawodnikiem, który jednocześnie debiutował w nowych barwach był Miha Blazić. Słoweniec nie zagrał super spotkania, ale jego występ można uznać za poprawny. Pewny w obronie, spokojny w rozegraniu z dokładnymi podaniami do partnerów. Fakt, że przeciwnik nie był wymagający, nie atakował wysokim pressingiem, był słabszo piłkarski, ale od czegoś nowi zawodnicy muszą zacząć.

Trenerski dwugłos

– Pierwsza połowa była naprawdę dobra w naszym wykonaniu. Kontrolowaliśmy grę, mieliśmy duże posiadanie piłki czy stosowaliśmy rotacje na konkretnych pozycjach, w sektorach boiska i zdobyliśmy trzy fantastyczne bramki. W przerwie powiedziałem zawodnikom, żebyśmy się tego trzymali, bo wyglądaliśmy dobrze. Po zmianie stron zabrakło nam przede wszystkim dokładności podań, było trochę nerwowości. Trzeba przyznać, że rywal strzelił fantastycznego gola. Mecz kończy się wynikiem 3:1. To była kolejna okazja do tego, by zawodnicy zbierali kolejne minuty. Możemy być zadowoleni ze zwycięstwa, z takim jedziemy na rewanż. W Kownie trzeba przyklepać ten awans. – powiedział na konferencji pomeczowej John van den Brom.

– Gratulacje dla zespołu Lecha, który zagrał dzisiaj dobry mecz. Zwłaszcza pierwsza połowa wyglądała dobrze. Mój zespół z kolei początkowo trochę się bał, zwłaszcza w tych pierwszych minutach był trochę przestraszony. Rywal wykorzystywał wybiegających zawodników z głębi pola, tak chociażby zdobyli pierwszą bramkę. Ja z kolei spodziewałem się w wielu aspektach lepszej gry mojego zespołu. Przede wszystkim, byśmy grali bliżej siebie, ciaśniej i utrudniali stwarzanie sytuacji. Mieliśmy swoje sytuacje, jedną lub dwie. Po zmianie stron moja drużyna zmieniła nastawienie, graliśmy lepiej. Nie wystarczyło to na Lecha, który jest jednym z największych polskich klubów. Zrobimy jednak wszystko, by w rewanżu spróbować zaskoczyć rywala i awansować dalej. – powiedział trener Żalgirisu Kowno.

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Lech Poznań