
Lech Poznań do Kowna pojechał z dwubramkową zaliczką. W pierwszym spotkaniu u siebie wygrał 3:1. Widząc poziom gry piłkarzy Żalgirisu każdy był pewny, że Kolejorz awansuje do następnej rundy. Ważnym było, żeby wygrać drugie spotkanie i zgarnąć cenne punkty do rankingu. John van den Brom dokonał kilku zmian w składzie, a Lech pokonał swoich rywali 2:1. Tempo meczu było „zawrotne”, a równie ciekawie byłoby… w lesie na grzybobraniu.
Przegląd wojsk
Holenderski szkoleniowiec po zaliczce z pierwszego spotkania postanowił wystawić nieco rezerwowy skład. Między słupkami stanął Bartosz Mrozek, na lewej obronie grał Barry Douglas, na skrzydle hasał Filip Wilak, a na szpicy biegał Artur Sobiech. Po przerwie z ławki weszli jeszcze wracający po urazach Nika Kwekweskiri i Adriel Ba Loua, a na środek obrony za Milicia wszedł Maksymilian Pingot. Van den Brom dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom, inni złapali cenne minuty. Na koniec będzie mógł sobie podsumować jak ten przegląd wojsk się sprawdził na tle takiego rywala.
W Kownie gramy tak ⬇️
_____#UECL | #FKŻLPO pic.twitter.com/qipYpQyV0I— Lech Poznań (@LechPoznan) August 3, 2023
Lech podobnie jak w pierwszym spotkaniu mocno ruszył na rywala i chciał zdobyć jak najszybciej gola, żeby „zabić” marzenia Żalgirisu i spokojnie kontrolować mecz. Ta sztuka mogła się udać już w 2. minucie. Filip Marchwiński odnalazł się w polu karnym, oddał mocny strzał lewą nogą, ale piłkę świetnie odbił Deividas Mikelionis. Co nie udało się wychowankowi Lecha na początku spotkania, udało się w 14. minucie. Po rzucie rożnym Jesper Karlström przerzucił piłkę w stronę dalszego słupka, Miha Blažič głową zagrał wzdłuż bramki, a popularny „Marchewa” głową z bliska wpakował piłkę do bramki.
Trzeba przyznać, że od przyjścia Johna van den Broma Marchwiński przechodzi istną metamorfozę. Od zawodnika, który nie umiał się przebić do pierwszego składu, a gdy wychodził już na boisko, to się gubił, do gracza, który ma ma świetne ostatnie pół roku, dobrze wszedł w nowy sezon i staje się czołową postacią w drużynie. Dla Filipa to już 10. bramka w tym roku kalendarzowym.
***
W pierwszej połowie były jeszcze inne niezłe sytuacje, ale już wtedy było widać, że Lech nie chce forsować tempa. Blisko samobójczego gola był jeden z zawodników Żalgirisu, a sam Marchwiński powinien mieć asystę, ale doskonałej sytuacji nie wykorzystał Sousa. Litwini też nie pozostali dłużni. Po rzucie rożnym Lecha zrodził się kontratak gospodarzy i sytuację sam na sam pewnie obronił Bartosz Mrozek. Była jeszcze próba Gratasa Sirgedasa, który uderzył obok słupka.
– Wiedzieliśmy przed meczem, że mamy niezłą zaliczkę i to sprawiło, że podeszliśmy do tego spotkania z dużym spokojem. Widzieliśmy jednak, że nawet przy stanie 1:0 czy w samej końcówce przy 2:0, rywalom bardzo zależało, by przed własnymi publicznością zaprezentować się z jak najlepszej strony. Rywale mocno walczyli o dobry wynik i miałem wrażenie, że po przerwie stworzyli trochę zagrożenia pod naszą bramką. Przyjechaliśmy tu po awans, mamy go i dlatego opuszczamy Kowno z zadowoleniem. – powiedział po meczu bramkarz Lecha Poznań Bartosz Mrozek.
Tryb energooszczędny
Druga połowa rozpoczęła się od groźnego strzału z dystansu Fase. Ten zawodnik już w pierwszym w Poznaniu pokazał, że potrafi uderzyć z dalszej odległości. Wtedy pokonał Filipa Bednarka, tym razem Bartosz Mrozek świetnie się zachował i sparował piłkę na rzut rożny.
Lech kontrolował granie, nie narzucał szybkiego tempa, a John van den Brom wpuszczał rezerwowych. Tak naprawdę, „rzeczy zaczęły się dziać” pod koniec meczu. W 82. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Kolejorza, ale Artur Sobiech zmarnował szansę na gola, bo trafił w słupek. Trzy minuty później z dystansu technicznie uderzył Nika Kwekweskiri, ale jego strzał też skończył jedynie na słupku. Dopiero Ba Loua podwyższył prowadzenie Lecha. Alan Czerwiński posłał długie podanie do Iworyjczyka, ten pobiegł z indywidualną akcją, wszedł w pole karne, zbiegł do środka i zdobył bramkę. Warto zauważyć, że dla skrzydłowego to pierwszy gol w oficjalnych spotkaniach od ponad 22 miesięcy. Cud w Kownie!
685 dni. 22 miesiące i 16 dni.
Tyle właśnie trwała seria bez gola Adriela Ba Loui. Niesamowite obrazki w Kownie! pic.twitter.com/yW1D0xXQDG— Antek Malinowski (@AntMalinowski_) August 3, 2023
Na tym strzelanie wcale się nie skończyło! Mimo tego, że Lech podwyższył prowadzenie i przyklepał zwycięstwo, a tym samym punkty do rankingu, to nie obyło się bez straconego gola. Po zamieszaniu w polu karnym, Karolis Uzela uderzył z okolic szesnastego metra, a tam niefortunnie piłkę dobił Czerwiński, zmylił Mrozka, który nie dał już rady odbić futbolówki.
Awans? Jest. Punkty do rankingu? Są. Kolejne zwycięstwo? Jest. Brak urazów? Odhaczony. Przegląd wojsk? Zrobiony.
– Jesteśmy szczęśliwi ze zwycięstwa. Przylecieliśmy tutaj, by wygrać i awansować do kolejnej rundy. To najważniejsze, bo to gramy w piłkę, żeby zwyciężać. Mieliśmy trochę swoich problemów, ale w odpowiednim momencie przyszedł stały fragment gry, który zakończył się golem. To pozwoliło zawodnikom opanować sytuację na boisku i to, co się działo na murawie. Ważne, że mogliśmy zrobić trochę rotacji i dać zagrać piłkarzom, którzy grali mniej, ale także dać odpocząć tym graczom, którzy mieli ostatnio trochę więcej minut w nogach. – powiedział po meczu trener Lecha Poznań John van den Brom.
Na tym etapie rozgrywek taka postawa Lecha jest wystarczająca. Przed drużyną jednak kolejny dwumecz. Tym razem w III rundzie el. LKE ze Spartakiem Trnawa, który wyeliminował łotewską FK Audę. W tym meczu Kolejorz znowu będzie faworytem i powinien przejść słowacką drużynę. Pierwszy mecz już w najbliższy czwartek (10 sierpnia) o 20:00 w Poznaniu. Rewanż tydzień później.
