Lech Poznań
Festiwal nieskuteczności pod Jasną Górą. Lech Poznań wywozi szczęśliwy punkt z Częstochowy
Autor
Antek Malinowski
Miał być hit kolejki, a wyszedł… no właśnie. W piątkowy wieczór w Częstochowie kibice nie zobaczyli goli. Raków podzielił się punktami z Lechem i na ten moment oba zespoły mają na koncie po 7 ligowych „oczek”. Biorąc pod uwagę przebieg spotkania, przyjezdni z Poznania mogą być zadowoleni z bezbramkowego remisu. Piłkarze „Kolejorza” nie oddali bowiem ani jednego celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Kacpra Trelowskiego.
Wyrównana pierwsza połowa
Od pierwszego gwizdka sędziego piątkowego spotkania, Szymona Marciniaka, obie drużyny starały się przejąć inicjatywę na boisku. Kibice byli świadkami intensywnego, szybkiego spotkania, z niewielką liczbą błędów po obu stronach. Zabrakło jednak tego, co w piłce nożnej najważniejsze – groźnych sytuacji podbramkowych.
Pierwsza i w zasadzie jedyna dogodna okazja na zdobycie bramki przez piłkarzy Lecha nadeszła bardzo szybko, bo już w 4. minucie gry. Po wymienieniu kilku szybkich podań futbolówka trafiła do Hoticia, a bośniacki skrzydłowy prostopadłym zagraniem zewnętrzną częścią stopy wypuścił na skrzydle Afonso Sousę. Portugalczyk poradził sobie z Kamilem Pestką, lecz jego podanie adresowane na linię piątego metra zostało zablokowane przez defensywę Rakowa. Kolejorz miał jeszcze rzut rożny, po którym strzał z woleja oddał Filip Szymczak. Piłka przeleciała jednak dobry metr ponad bramką gospodarzy.
Raków także miał spore problemy z kreowaniem sytuacji. Najgroźniejszą z nich częstochowianie stworzyli sobie w 22. minucie, kiedy z piłką na własnej połowie zabrał się Ante Crnac. Chorwat poradził sobie z Gurgulem i popędził w kierunku bramki Lecha. Kiedy znalazł się w okolicach pola karnego, zszedł na lewą nogę i oddał strzał, z którym świetnie poradził sobie Bartosz Mrozek.
https://twitter.com/AntMalinowski_/status/1821989890000875642
Kiedy Szymon Marciniak zaprosił obie drużyny do szatni, trudno było powiedzieć o przewadze którejś ze stron. Sytuacja mocno odmieniła się jednak po przerwie.
Obrona Częstochowy
W pierwszych minutach drugiej połowy dało się odnieść wrażenie, jakby tylko jedna z drużyn wyszła z szatni. Raków odważnie przejął inicjatywę, kreując sobie naprawdę dobre sytuacje do zdobycia bramki. Próbował Crnac, kilkukrotnie na bramkę Bartosza Mrozka uderzał też Vladyslav Kochergin. Po jednym ze strzałów Ukraińca powinno być 1:0 dla gospodarzy. Lecha przed stratą gola uratował cud – pomocnik Rakowa uderzył za mocno. Piłka poszybowała ponad bramką Mrozka, który nie miałby nic do powiedzenia, gdyby futbolówka została kopnięta celnie.
Obudził się @Rakow1921 !#RCZLPO pic.twitter.com/ennAXgu2AK
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) August 9, 2024
Golkiper Lecha miał po przerwie pełne ręce roboty. Piłkarze Rakowa oddali w sumie 7 strzałów na jego bramkę, czterokrotnie zmuszając 24-latka do interwencji. Spokojnie można powiedzieć, że gdyby nie on, „Kolejorz” wracałby do Poznania bez punktu.
Momentem, który ożywił grę gości ze stolicy Wielkopolski, było wejście na boisko Alego Gholizadeha. Irańczyk, który w 68. minucie gry zmienił Dino Hoticia, często schodził do środka i pomagał stworzyć przewagę w środku pola. Dzięki niemu Afonso Sousa i Antoni Kozubal zyskali partnera do gry na jeden kontakt, która znacznie przyspieszała grę. Dość powiedzieć, że gdyby nie kiepska skuteczność kolegów z zespołu. Gholizadeh mógłby skończyć mecz z dwiema asystami. Dwukrotnie jego świetnych zagrań nie wykorzystał jednak Bryan Fiabema.
Czyli Bryan Fiabema z trzeciej ligi hiszpańskiej z wykończeniem trzecioligowca. Może jednak świat się nie pomylił.
— Mateusz Janiak (@eMJot23) August 9, 2024
W końcowych minutach meczu Raków znowu doszedł do głosu. W 83. minucie gry pojedynek „oko w oko” z Mrozkiem przegrał Jean Carlos, a chwilę po drugim pudle Fiabemy do siatki trafił Ante Crnac. Radość gospodarzy trwała jednak tylko kilkanaście sekund. W momencie podania od Dawida Drachala, bardzo aktywny podczas piątkowego spotkania Chorwat, znajdował się na pozycji spalonej. Po końcowym gwizdku Szymona Marciniaka zawodnicy Rakowa mogli czuć niedosyt. Z przebiegu spotkania zasłużyli oni na zwycięstwo, a musieli zadowolić się jedynie podziałem punktów. Zespołem bardziej zadowolonym z remisu wydawał się być Lech. Wskazuje na to między innymi wypowiedź Nielsa Frederiksena na pomeczowej konferencji prasowej.
Niels Frederiksen: Jeśli nie możesz wygrać, to zremisuj. To trudny mecz dla nas. Było dużo walki, pojedynków o drugie piłki. druga połowa była trudniejsza niż pierwsza. Powinniśmy bardziej kontrolować spotkanie. To nie do końca sie udawało. Jestem zadowolony z mentalności i…
— Dawid Dobrasz (@dobraszd) August 9, 2024
Ławka pozbawiona jakości?
Już podczas starcia „Kolejorza” z Lechią Gdańsk w minionym tygodniu dało się zauważyć sporą dysproporcję pomiędzy wyjściowym składem a ławką rezerwowych poznaniaków. Szansę gry otrzymali wówczas Hakans, Szymczak, Fiabema, Gholizadeh i młodziutki Wojciech Mońka. Najlepszym komentarzem ich występu jest fakt, że Lech… przegrał drugą połowę tamtego spotkania. Również w piątkowy wieczór w Częstochowie zmiennicy nie dali nowej energii, która poniosłaby drużynę do zdobycia bramek.
Już w 60. minucie spotkania na placu gry pojawili się Daniel Hakans oraz Bryan Fiabema, którzy zmienili kiepsko spisujących się Adriela Ba Loua oraz Filipa Szymczaka. Zarówno Fin, jak i Norweg nie wnieśli jednak zbyt dużo do gry „Kolejorza”. Hakans sprawiał wrażenie zagubionego, podejmując sporo nietrafionych decyzji. Jeśli już otrzymał piłkę, najczęściej oddawał ją do najbliższego kolegi. Fiabema miał zaś dwie naprawdę dobre okazje do zdobycia bramki. Zwłaszcza po tej drugiej sytuacji, która miała miejsce w 86. minucie spotkania, kibice Lecha mogli złapać się za głowy, zadając sobie pytanie – „Jak to nie wpadło?”. A wie to chyba tylko jedynie norweski napastnik.
https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1822009863020347809
Jedynym zawodnikiem, który dał impuls swoim wejściem na boisko, był wspomniany kilka zdań wyżej Ali Gholizadeh. Irańczyk pokazał, że nie zamierza tak łatwo rezygnować z walki o wyjściowy skład.
Momentem, który pokazał słabość ławki rezerwowych Lecha, była sytuacja z 92. minuty, kiedy to boisko opuścił ofensywny pomocnik, Afonso Sousa. Nie było w tym nic dziwnego – Portugalczyk miał w nogach półtorej godziny naprawdę intensywnego meczu i sprawiał wrażenie dość mocno zmęczonego. W jego miejsce na murawie pojawił się jednak nominalny… prawy obrońca, Ian Hoffmann. To pokazuje, że „Kolejorz” pilnie potrzebuje wzmocnień. Kadrę Lecha powinno zasilić jeszcze co najmniej dwóch zawodników – środkowy pomocnik (następca Jespera Karlstroma) oraz skrzydłowy.
Kibic poznańskich klubów, entuzjasta Ekstraklasy, początkujący dziennikarz.