Wokół mojego ostatniego tekstu powstało kilka niedopowiedzeń, po części z powodu powszechnego niezrozumienia materii, co powodowane jest jej dużą zawiłością. Po części to też moja wina, bo użyłem kilku skrótów myślowych wynikających z mojego przeświadczenia, że sprawy zrozumiałe dla mnie są w równym stopniu zrozumiałe dla odbiorcy. Czas więc na suplement.
Trudno się dziwić tzw. statystycznemu kibicowi, że Rada Nadzorcza czy Zarząd spółki są dla niego pojęciami jeśli nie tożsamymi, to niezrozumiałymi. Rada Nadzorcza Kowalskiemu kojarzy się jedynie z partyjnymi synekurami i pewnym Misiem.
Kodeks Spółek Handlowych, wykładany na kierunkach prawniczych jako przedmiot prawo handlowe jest dla studentów wydziału prawa gehenną, o czym dziesięć lat temu z okładam przekonał się na własnej skórze autor tegoż artykułu. Materia jest tak rozległa, że konia z rzędem temu, kto wszelkie zagadnienia z zakresu spółek komandytowych, komandytowo-akcyjnych, z o.o. i akcyjnych zdoła sobie przyswoić choć na tyle, by z sitem egzaminacyjnym profesora Kidyby poradzić sobie w pierwszym terminie. Na moim roku zdawalność wyniosła pewnie około 10%, nie więcej. Jako że część tej wiedzy nie jest mi obca, a wokół decyzji o zmianie systemu rozgrywek krąży więcej mitów niż faktów, czuję się w obowiązku naprawić błędy z poprzedniego artykułu, a przy okazji wyjaśnić kilka istotnych faktów.
***
W powszechnym odbiorze kibiców, spółka Ekstraklasa S.A. jest ciałem, które jeśli nie spadło z kosmosu, to zostało wyłonione i zorganizowane przez PZPN i ma służyć ku utrapieniu klubów biorących udział w rozgrywkach najwyższej klasy rozgrywkowej. W myśl statutu spółki, akcjonariuszami są kluby, które posiadają prawo gry w najwyższej klasie rozgrywkowej i PZPN, więc – kolokwialnie mówiąc – za spółką w 92,8% stoją kluby, a w pozostałej części, czyli 7,2% PZPN. Wniosek jest więc taki, że rozgrywki organizują same kluby poprzez powołaną ku temu spółkę, przy niewielkim udziale PZPN. Zwykło się ponadto na karb Ekstraklasy S.A. zrzucać zadanie dbania o poziom polskiej piłki, co samo w sobie jest absurdem, gdyż kluby zakładając spółkę założyły, że spółka ma organizować rozgrywki ligowe oraz maksymalizować zyski akcjonariuszy. Tylko tyle i aż tyle – kłania się statut, który to jest fundamentem działania ESA.
Ze sporym niezrozumieniem spotyka się również kwestia jaki organ przegłosował projekt zmian w systemie rozgrywek, a następnie przedstawił PZPN-owi, co prezes Boniek zdecydował się nazwać „kwitami z pralni”. Zaskakujące to słowa, zważywszy na to, że decyzja została przyjęta nie przez Zarząd, a przez Radę Nadzorczą, w skład której wchodzą nie żadni Marsjanie, ale przedstawiciele klubów – czterech z czołowych klubów poprzedniego sezonu oraz dwóch wybranych przez kluby na Walnym Zgromadzeniu, a do tego – na okrasę – przedstawiciel PZPN (jest nim Eugeniusz Nowak – przyp. red.). Tym bardziej zaskakują słowa Zbigniewa Bońka, zważywszy na to, że jego przedstawiciel brał udział w kreowaniu tej decyzji, co w ogóle nie przeszkadzało mu udawać zaskoczenia. Systematyzując zatem wiedzę o organach spółki – organami spółki są Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, czyli przedstawiciele szesnastu ekstraklasowych zespołów oraz PZPN, Zarząd – wybierany przez Radę Nadzorczą, który kieruje bieżącymi sprawami spółki oraz Rada Nadzorcza, której skład już omówiłem, a która to sprawuje funkcje kontrolne względem Zarządu i ma kompetencje decydowania w całym szeregu najważniejszych spraw.
Pozostaje postawić pytanie, co było prawdziwym powodem wolty Bońka, który z zagorzałego krytyka podziału punktów postanowił się stać męczennikiem, który będzie za niego umierał. Czy prawdziwym powodem nie było to, że jednocześnie ze zmianą systemu rozgrywek Rada Nadzorcza rekomendowała zmianę limitu obcokrajowców, który stał się jednym z najważniejszych punktów obrony prezesa Bońka, których to strzeże z bezwzględną surowością?
Nie przesądzam tego, jaki kształt rozgrywkom powinno nadać się w kolejnych latach, wiem tylko, że to same kluby poprzez swoich przedstawicieli rozpoczęły dyskusję w ostatniej chwili. Wiele lepsze wrażenie zostałoby pozostawione, gdyby decyzja była skuteczna dopiero od kolejnego sezonu, a tak czeka nas organizacyjny rozgardiasz i kilkanaście gorących dni, bynajmniej nie z powodu zwrotnikowej cyrkulacji powietrza.
***
W poprzednim tekście dotyczącym wzajemnych relacji na linii PZPN – ESA postawiłem obu stronom brak jasnej wizji. Po części uległem powszechnej atmosferze kibicowskiego wkurzenia, na to że po raz kolejny decyzje zapadają w pośpiechu, bez merytorycznej dyskusji. Dostrzegam fakt, że ESA przygotowała wielogodzinną konferencję dotyczącą zmian w systemie rozgrywek oraz korzyści, jakich beneficjentami są kluby. Problemem jest to, że konferencja nie przełożyła się na wzrost poziomu wiedzy najważniejszego z punktu widzenia ESA konsumenta – kibica. Jeśli z dwóch godzin konferencji w powszechnej świadomości zostaje to co powiedział prezes PZPN – że dostał jedynie „kwity z pralni”, a nie uzasadnienie proponowanych zmian, to jest to niewątpliwie wina mediów, że przystały na to, że z całego szeregu istotnych spraw pozostał tylko ten przekaz. Prezes Boniek od dawna gra na zohydzenie kibicom ESA, jako przyczyny wszelkiego zła w ligowej piłce. Zaskakujące to, zważywszy tylko na to, że nie przeszkadza mu to w byciu akcjonariuszem i czerpaniu pełną garścią z zysków spółki. W przypadku spółki giełdowej takie działania Bońka nie pozostałyby bez reakcji odpowiednich organów. Rzymianie mawiali – pecunia non olet, a już siedem milionów z pewnością. Rzymianin rzymianina zrozumie.
Kibic Legii Warszawa oraz Realu Madryt. Przeciwnik wszelkich ekstremistów, wróg agresji w życiu publicznym. Prywatnie ojciec dzieciom i mąż żonie. Wielbiciel gitarowej muzyki i kolei.