Lech Poznań
Lider poległ w Twierdzy Wrocław. Śląsk niepokonany w lidze od 24 lipca
Autor
Piotr Potępa
Drużyna? Jest. Jakość gry? Jest. Zaangażowanie? Jest. Porządna frekwencja? Jest. Marketing? Powstał z martwych i cieszy się życiem. To, co dzieje się we Wrocławiu w ostatnich tygodniach przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Nawet za czasów Pana Trenera Oresta Lenczyka, przed meczami odczuwałem niepokój. Teraz z meczu na mecz zaczynam być coraz bardziej spokojny. Szczególnie przed tymi rozgrywanymi w Twierdzy Wrocław. Ci goście po prostu prezentują taki styl jaki ostatnio we Wrocławiu widziano hmm… nigdy.
Śląsk w tym sezonie zagrał już z każdą z drużyn, która ostatni sezon kończyła w pierwszej czwórce. Do zdobycia było 12 punktów. Wrocławianie zdobyli 10 (!!!). Przyjechała Lechia i dostała w czapę. Przyjechał mistrz Polski. Został zdominowany i dostał w czapę. W piątek w odwiedziny wpadł lider z Poznania, który nie dość, że dostał w czapę to oddał tylko jeden celny strzał przez cały mecz. Tylko Jagiellonia na własnym stadionie była w stanie ze Śląskiem nie przegrać.
Najbardziej jednak cieszy mnie to, że Śląsk ma swój styl, który cieszy oko kibica. Nie jest to defensywne granie i czekanie na kontry. To jest prowadzenie gry pod batutą Sito Riery. To jest niemiłosierne szarpanie skrzydłami przez małe bolidy z których jeden nazywa się Kosecki, a drugi Pich. Jest to również jeden napastnik, który gwarantuje gole i drugi, który wygląda jakby wyprucie sobie żył na boisku nie było dla niego żadnym problemem.
Te „składniki” razem tworzą drużynę. Drużynę, która razem wygrywa i chyba razem przegrywa. Podkreślam słowo chyba, bo dawno nie przegrali. Ostatni raz smaku porażki ligowej Śląsk zaznał 24 lipca przegrywając z Zagłębiem w Lubinie. Po drodze 10 sierpnia była porażka z Arką w Pucharze Polski i… to by było na tyle jeśli chodzi o przegrywanie.
Co można napisać na temat meczu z Lechem? Totalna dominacja. Wystarczy spojrzeć na końcowe statystyki meczu.
Lech może i trzymał piłkę, ale co z tego? Skoro przez 90. minut był w stanie oddać tylko jeden celny strzał. Słyszę opinię, że Śląsk dostał karnego w prezencie. Bardzo zabawny żart. Faktycznie, Kosa dodał sporo od siebie. Jednak nie ulega wątpliwości, że został przez Situma kopnięty, czyli sfaulowany. W polu karnym.
***
Coś dziwnego dzieje się z Lechem. W zeszłym sezonie był pełen młodych, dobrych Polaków. Zarobił na nich sporo milionów euro i co? Moim zdaniem włodarze Kolejorza popełnili ten sam błąd, który popełnił Adam Matysek w zeszłym sezonie. Naściągano obcokrajowców, którzy nic nie wnoszą. Porównywać ich do Polaków, którzy z Poznania wyjechali nawet nie ma sensu, bo to jest ogromna różnica klas.
W ogóle Lech był jak nie Lech. Ślamazarny, niedokładny i bez pomysłu. Wyglądał bardziej jak stary parowóz niż nowoczesna lokomotywa. Co mnie bardzo dziwi, bo tacy ludzie jak Makuszewski, Majewski czy Jevtić to nie są byle ogórki z łapanki. Nawet jeśli ten ostatni dopiero wraca po kontuzji. Gdzie, więc tkwi problem? Może rzeczywiście jest tak jak twierdzi część kibiców Kolejorza i rozchodzi się o to, że trener Bjelica nie daje rady? Już sam fakt, że bez żalu pozbył się Robaka, Kownackiego sprzedał, a zastąpił ich jakimś Grytkjaerem i grubym Nielsenem świadczy o tym, że coś jest nie tak. Jestem bardzo ciekawy jak sztab i piłkarze Kolejorza zareagują na porażkę we Wrocławiu.
***
Wspomniałem wyżej o Adamie Matysku i wspomnę o nim po raz kolejny. Byłbym beznadziejnym człowiekiem, gdybym teraz nie przyznał się do błędu. Na pewno ci, którzy czytają moje teksty regularnie pamiętają jak źle oceniałem jego pracę. Popełniłem bardzo istotny błąd. Oczekiwałem, że Matysek to cudotwórca i proces „repolonizacji” o którym wspominał przeprowadzi w ciągu jednego okna transferowego, a to było niewykonalne. Nie w tamtym czasie i nie z tamtym prezesem.
Dziś do tematu „repolonizacji” wracam, bo powrót do tematu z mojej strony się panu Matyskowi po prostu należy. Zrobiłem dokładnie to samo co wtedy, kiedy pisałem ten tekst. Otworzyłem sobie kadrę Śląska i policzyłem Polaków i obcokrajowców. Przypomnę, że w styczniu 2017 roku wyglądało to następująco:
***
Jak już o dobrej robocie mowa to należy się też kilka dobrych słów w stronę marketingu, który ostatnio odżył i zaczyna działać jak należy. W mieście widać billboardy, a w internecie? Pozwólcie, że słowa zastąpię obrazem.
Piotr Potępa
Piszę dla Watch-Esa i 2x45info. IT QA. Zakochany we Wrocławiu i Warszawie sprzed wojny.
5 Comments