Transfer Sławomira Peszki do krakowskiej Wisły wzbudził niemałe emocje. Były reprezentant Polski znany głównie z pozaboiskowych ekscesów postanowił odbudować swoje nazwisko w barwach Białej Gwiazdy. I dobrze — z korzyścią dla niego samego, jak i całej Wisły.
Pod prąd
Sławomir Peszko w Lechii Gdańsk spalił wszystkie mosty. Doszczętnie. Najpierw w lipcu, w spotkaniu pierwszej kolejki przeciwko Jagiellonii Białystok, wszedł na boisko i zapisał się w protokole meczowym faulem z kategorii bandyckich na Aryvdasie Novikovasie. Całe zajście opisałem TUTAJ, poniżej wstawiam fragment wspomnianego tekstu:
„Mecz dobiegał końca. Novikovas ruszył z piłką na wysokości środka boiska. Akcja z gatunku niegroźnych, w końcu odległość do bramki spora. Wtedy Peszko w bandycki i niewytłumaczalny sposób zatrzymał szarżę Litwina kopiąc go od tyłu. Chciało by się napisać, że odcięło mu prąd – jak to się potocznie mówi – ale najpierw trzeba postawić pytanie, czy w ogóle było co odcinać? Odpowiedź brzmi: nie”.
Później, gdy popularny Peszkin odbył już przewidzianą banicję (kara dziesięciu meczów zawieszenia), postanowił przypomnieć o sobie kolejną aferą. Podczas jednego z treningów Lechii doszło do scysji na linii asystent trenera Stokowca — Peszko. To, że obaj panowie za sobą nie przepadali, było wiadome już od dłuższego czasu. Wspomniana kłótnia przelała ostatecznie czarę goryczy. Trener Zawodnik został wyrzucony z zajęć, a niedługo potem zesłany do rezerw. Jego dni w Gdańsku były więc policzone, toteż agent piłkarza (Tomasz Hajto) przystąpił do poszukiwań nowego pracodawcy.
Peszko w Wiśle
I w końcu znalazł — na wiosnę Peszko będzie przywdziewać koszulkę z Białą Gwiazdą na piersi. Mimo wielu krytycznych głosów, jakie pojawiły się po oficjalnym potwierdzeniu przenosin, pozytywnie zapatruję się na ten ruch. 34 lata skończy w przyszłym miesiącu, natomiast wiek w jego przypadku to czysty atut. Podczas swojej kariery piłkarskiej reprezentował takie kluby jak: FC Köln, Wolverhampton czy AC Parma. Zanotował też ponad czterdzieści meczów w drużynie narodowej. Jakby na to nie patrzeć wielu zawodników z obecnej kadry Wisły nawet nie zbliżyło się do podobnych osiągnięć.
Sławomir Peszko to towar deficytowy. Biorąc pod uwagę odejście Kostala i Imaza oraz urazy Boguskiego i Bartosza, liczba piłkarzy mogących grać wzdłuż bocznej linii boiska w ekipie Macieja Stolarczyka niebezpiecznie zmierza ku okrągłemu zeru. Skrzydłowych z prawdziwego zdarzenia nasz kraj posiada jak na lekarstwo. W dodatku masowy exodus piłkarzy spod adresu Reymonta 22 sprawia, że Peszkin to wzmocnienie nie do przeceniania.
Jak poinformował Andrzej Iwan w programie „Stan Futbolu”, pensja Peszki opłacana będzie przez krakowskiego biznesmena Wojciecha Kwietnia. Skromny budżet, jakim w obecnej chwili dysponuje Biała Gwiazda, nie został więc w żaden sposób obciążony. W ten sposób klub wzmocnił drużynę o doświadczonego zawodnika bez ponoszenia najmniejszych kosztów. Trzeba przyznać, sprytnie to wykombinowali.
Dobry pomysł
„Sławek chce pokazać, że umie grać w piłkę. Ja nie widziałem jeszcze takiego hejtu, jaki zrobił się na Sławka po mundialu. To było niezasłużone. Dostał głupią czerwoną kartkę, odcierpiał horrendalną karę, odczekał spokojnie swoje, a teraz mega chce grać. Ma 33 lata, jest zdrowy, nic mu nie dolega, a jego doświadczenie jest Wiśle potrzebne. Mając Błaszczykowskiego i Peszkę na bokach, Wisła się wzmocniła w porównaniu do tego, co było jesienią” — powiedział na łamach sport.pl agent piłkarza Tomasz Hajto. Odkładając na bok wszelkie sympatie czy antypatie do Hajty, ciężko nie przyznać mu racji.
Sławomir Peszko to postać w polskim futbolu wybitnie zero jedynkowa. Wzbudza skrajne emocje jak mało kto. Szeroko komentowany jest każdy jego wyczyn, nie ważne, jaki by nie był. Wydaje się więc, że to ostatni dzwonek by — jak sam napisał w mediach społecznościowych — odbudować się i wrócić na właściwe na tory.