Po dramatycznym meczu z Piastem Gliwice i stracie dwóch punktów, zawodnicy Legii Warszawa chcieli wrócić na właściwe tory. Co więcej mieli ambicję, aby wskoczyć na fotel lidera, gdyż Raków Częstochowa przegrał na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. W 12. kolejce na Łazienkowską 3 przyjechała ekipa trenera Piotra Stokowca. Trener gdańszczan zapowiadał przed meczem, że nie zamierzają stawiać muru przed swoim polem karnym.
Wymazać remis zwycięstwem i spotkanie dwóch najlepszych snajperów 2020 roku
Mecz z Piastem Gliwice trzeba jak najszybciej wymazać z pamięci. Wnioski zostały wyciągnięte i trzeba patrzeć, tylko i wyłącznie do przodu. Można rzec, że to nie podopieczni Waldemara Fornalika zdobyli punkt, a to że gospodarze stracili dwa. W meczu z Lechią Gdańsk miało to wyglądać zupełnie inaczej. Z resztą przed meczem trener Piotr Stokowiec mówił, iż chcą przywieźć z Warszawy korzystny rezultat.
-(…) My jako Lechia pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie dobrze grać z takimi rywalami, potrafimy wygrywać przy Łazienkowskiej. Takie są nasze ambicje, chcemy grać z Legią i jestem zadowolony, że będzie do tego okazja, bo takie mecze są solą piłki. Chcemy tam dobrze zagrać i przywieźć korzystny rezultat. – powiedział na przedmeczowej konferencji trener gdańszczan.
Czesław Michniewicz postanowił nie robić żadnych zmian w porównaniu z poprzednim meczem. W swoim „pierwszym garniturze” tradycyjnie na lewej obronie Filip Mladenović oraz w ataku Czech – Tomas Pekhart. Pierwszy z nich zagrał przeciwko swojemu byłemu klubowi, w którym zdobył puchar Polski w sezonie 18/19 oraz superpuchar Polski w 2019 roku. Z kolei super snajper Legii Warszawa mierzył się z innym super strzelcem rywali – Flavio Paixao. Co łączy ich obu ? Oczywiście bramki, ponieważ to dwóch najskuteczniejszych napastników grających w PKO Ekstraklasie w 2020 roku. Czech zdobył 15 bramek licząc tylko rozgrywki ligowe oraz puchar Polski, a najskuteczniejszy obcokrajowiec na swoim koncie ma ich 17 licząc także PKO Ekstraklasę oraz puchar Polski. Obaj nadal walczą o koronę króla strzelców sezonu 2020/2021. Na ten moment na prowadzeniu pozostaje snajper grający w stolicy.
https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1335276269659951106
Efektownie, ale nie efektywnie
Goście na to spotkanie wyszli dość ofensywnie, dwójką napastników, jednak nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Legia od pierwszych minut starała się grać wysokim pressingiem. Choć pierwszy strzał gospodarzy nie wróżył dobrego wyniku, ponieważ uderzenie Pekharta wylądowało na aucie… No cóż, mocno zeszła… Jednak już parę minut później brakowało jedynie kilka centymetrów, aby to ławka rezerwowych gospodarzy uniosła się z radości. Po odbitkach w polu karnym Lechii do piłki dopadł zwinny Luquinhas, który oddał strzał na bramkę Kuciaka. Piłka przeszła tuż obok słupka, a całą akcję próbował zamknąć Czech, któremu zabrakło dosłownie trzech rozmiarów buta.
Bardzo dobrze tego dnia prezentował się Bartosz Kapustka, który był motorem napędowym wszystkich akcji ofensywnych Legii. Były pomocnik Leicester nie bał się wziąć gry na siebie, a także wygrywał pojedynki jeden na jeden oraz podejmował dobre decyzje, jeśli chodzi o podania do partnerów. Dużo pojedynków odbywało się również w walce wręcz, gdzie rywalizowali doświadczony Jędrzejczyk z byłym zawodnikiem Pogoni Szczecin Łukaszem Zwolińskim. Jednak to były gracz portowców częściej znajdował się na poturbowany na murawie. Fantastyczną sytuację na objęcie prowadzenia zmarnowali legioniści. Oczywiście w całe zajście, nie inaczej, zamieszany był Pekhart. Niestety, tym razem przyszło mu rozegrać w tempo nogą do wbiegającego Karbownika. O ile Czech świetnie radzi sobie w grze głową, to tutaj niestety czucie piłki zawiodło… Za całkiem dobrze zapowiadającej się akcji bramkowej, wyszedł tylko koślawy strzał Bartosza Kapustki, który bramkarz gości odprowadził wzrokiem. Wyglądało to dramatycznie…
Po pierwszej połowie Legia Warszawa grała efektownie, ale nie efektywnie. Gospodarze zdecydowanie przeważali nad rywalami znad morza. Jednak brakowało, albo dokładnego ostatniego podania albo dobrej kalibracji celownika (7 strzałów, 0 celnych).
Lechia ograniczała się do pojedynczych akcji. Goście dochodzili do linii pola karnego gospodarzy i zderzali się z murem obronnym utworzonym przez Lewczuka i Jędrzejczyka.
"Były momenty" w tym spotkaniu, ale 1. połowa bez celnego strzału.
Statystyki I połowy #LEGLGD pic.twitter.com/j3TXKLLTQh— EkstraStats (@EkstraStats) December 5, 2020
Stary schemat na ratunek
Druga połowa to kontynuacja planu z pierwszej części spotkania. Wysoki pressing gospodarzy i starania o jak najszybsze strzelenie bramki. I pierwszy raz piłkę w siatce mogliśmy ujrzeć już po 5 minutach od przerwy. Jednak sędzia Gil dopatrzył się minimalnego spalonego i bramka Wszołka nie została uznana. Warto zaznaczyć, że bardzo dobrym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Juranović. Jak widać zarówno z prawej, jak i z lewej strony defensywy mamy zawodników, którzy potrafią „na nos” dograć futbolówkę.
Lechia Gdańsk ograniczała się do ataków przez skrzydłowego Saiefa, który był jednym z najaktywniejszych zawodników gości. Jedną z nielicznych groźnych sytuacji do zdobycia bramki miał stoper gdańszczan Nalepa. Kubicki sprytnie miękko z rzutu wolnego wrzucił piłkę nad murem, ale no cóż.. Widać było, że Nalepie lepiej idzie bronienie bramki niż zachowanie zimnej krwi w szesnastce rywala.
Chwilę później zadziałał stary, dobry schemat Legii Warszawa. Jeśli w polu karnym znajduję się Pekhart to jedno jest pewne, zaraz poleci wrzutka w jego stronę. Tak było i tym razem. Z lewego skrzydła z głębi wrzucił Luquinhas, a Czech idealnie zgubił krycie Tobersa, znalazł sobie miejsce na strzał głową i pokonał byłego golkipera Legii. Można się śmiać, że Pekhart potrafi strzelać tylko z głowy. Jednak trzeba mu oddać, że ma bardzo dobry timing wyjścia w powietrze do futbolówki oraz umiejętnie znajduje sobie miejsce, tak aby obrońca miał nikłe szanse w walce o górną piłkę. Był to dziesiąty gol zdobyty przez napastnika gospodarzy w rozgrywkach PKO Ekstraklasy.
Trzeba też pochwalić, iż kilka razy mogliśmy ujrzeć naprawdę fajne wyjście spod pressingu Lechii. Nie było wybijania na pałę na rosłego napastnika. Spokojna gra piłką po ziemi i szybkie przetransportowanie się pod pole karne rywala. Czasem brakowało tego ostatniego wypieszczonego podania, aby cały proces zakończył się sukcesem. To, że Lechia wyglądała bardzo słabo w obronie to inna sprawa…
https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1335332714388533250
As kier Makowskiego i kochający końcówki Lopes
W końcówce spotkania to goście chwilowo zepchnęli Legię pod własne pole karne. Jednak na posterunku cały czas stał dobrze grający duet obrońców Lewczuk-Jędrzejczyk. Próbowali wszelkich sposób, lecz na nic zdały się ich próby. W doliczonym czasie gry jednak miało miejsce nieprzyjemne wydarzenie. Otóż Tomasz Makowski brutalnie potraktował Bartosza Kapustkę. W pierwszej chwili byłem bardzo zdziwiony, czemu sędzia Gil wyciągnął tylko żółty kartonik. Po chwili sędziowie z wozu VAR zasugerowali, aby sędzia główny podszedł do monitora i sam ocenił sytuację. Wyrok mógł być tylko jeden – as kier i zjazd pod prysznic. Pytanie tylko, czy Makowski będzie pauzował jedno spotkanie, czy komisja ligi rzuci coś od siebie. To cud, że nie doszło tutaj do żadnego złamania.
https://twitter.com/FootPolak/status/1335325857385242626
-(…) Miałem okazję obejrzeć sytuację na powtórce, bardzo brzydko to wyglądało. Rozmawiałem z Bartkiem ma przyłożony lód do piszczeli, która jest mocno zbita. Zrobiła się „wklęsła dziura” w okolicy piszczeli, ale tak to jest, jak następuje uderzenie w to miejsce, to najczęściej tak się dzieje. To bardzo unerwione miejsce. Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie ma tylko lód, nic więcej nie możemy zrobić. W niedzielę pewnie przejdzie szczegółowe badania. Mam nadzieję, że to nic groźnego, bo Bartek rósł z każdym dniem. Jego forma szła do góry, a dzięki temu też łatwiej nam się grało. Bardzo liczę na tego zawodnika, że będzie mógł wystąpić w najbliższym mecz – mówił na konferencji pomeczowej trener Czesław Michniewicz
W 96. minucie spotkania swoje ostatnie trzy grosze wtrącił do tego meczu Rafael Lopes. Po wejściu na boisko Portugalczyk wykorzystał wyplutą piłkę przez Kuciaka i wbił gwóźdź do trumny rywali. No cóż, może Lopesa trzeba wpuszczać na doliczony czas gry? Bo jak dotychczas obie bramki, które strzelił w tym sezonie padły właśnie w doliczonym czasie gry. Najlepiej o tym wiedzą kibice z Poznania, którzy ostatnio są specjalistami w traceniu bramek w ostatnich minutach gry.
Powoli, powoli, ale cały czas do przodu
Po meczu z Lechią nie ma co popadać w hura optymizm. Rywal w sobotnim spotkaniu nie zawiesił nie wiadomo jak wysoko poprzeczki. Jednak na słowa uznania zasługuje bezapelacyjnie Kapustka. Jak wspomniałem wcześniej był on motorem napędowym Legii. Z meczu na mecz były zawodnik Leicester wchodzi na poziom, który może być nieosiągalny dla reszty naszych ligowców. Oby tylko wejście Makowskiego nie pokrzyżowało mu planów sportowych. Dla mnie zdecydowanie MVP tego spotkania.
Warto pochwalić również blok defensywny stołecznego zespołu. Duet stoperów świetnie wykonywał swoją robotę, o ile Lechia zdołała dostać się pod pole karne Legii to później nie byli wstanie przedrzeć się przez mur. Boczni obrońcy również trzymali poziom co stoperzy, lecz tym razem żaden z nich nie zdołał zdobyć asysty po dośrodkowaniu. Można powiedzieć, że przy Juranoviciu można postawić większy plusik niż przy jego koledze z drugiej strony. Chorwat, gdyby nie spalony, miałby asystę drugiego stopnia przy golu Wszołka. Ogólnie prawy obrońca Legi nie schodzi poniżej pewnego poziomu od pewnego czasu (no dobra oprócz tego meczu z tym swojakiem…).
Legia prezentowała się lepiej niż w meczu z Piastem, ale do optymalnego grania jeszcze daleko. Cieszy postawa obrońców w samym bronieniu oraz rozegraniu od tyłu. Jednak zdecydowanie trzeba poprawić „ostatnie podanie”. Nie było to porywające spotkanie, ale tym razem efektywność wygrała nad efektownością. Wiadomo, że na problemy najlepsza jest główka Pekharta.
Legia Warszawa – Lechia Gdańsk 2:0 (0:0)
Gole: Pekhart (61’), Lopes (90’ +4)
Legia Warszawa: Boruc – Juranović, Lewczuk(ŻK) , Jędrzejczyk(ŻK) , Mladenović – Karbownik, Martins(ŻK), Kapustka (Slisz 91’) – Wszołek (Cholewiak 79’), Pekhart (Lopes 79’), Luquinha
Rezerwowi: Miszta, Stolarski, Slisz, Wieteska, Cholewiak, Antolić, Skibicki, Rosołek, Lopes
Lechia Gdańsk: Kuciak – Kopacz (Fila 69’), Nalepa, Tobers, Pietrzak – Saief (Mihalik 69’), Kubicki(ŻK) (Arak 86’), Makowski(CzK), Conrado (Haydary 69’) – Paixao (Gajos 76’), Zwoliński(ŻK)
Rezerwowi: Alomerović, Maloca, Fila, Kałuziński, Żukowski, Haydary, Mihalik, Gajos, Arak
Sędzia główny: Paweł Gil
fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com
Pingback: Lider ponownie w Warszawie #MinąłWeekend - 12. kolejka | WATCH EKSTRAKLASA