
Po fatalnym występie w Bielsku-Białej nadszedł czas poważnego sprawdzianu. Legia Warszawa podejmowała na własnym stadionie zespół Marka Papszuna – Raków Częstochowa. Goście po przerwie zimowej wrócili na boiskach równie źle co mistrz Polski, albowiem przegrali w Bełchatowie z Pogonią Szczecin.
16 wspaniałych
Dotychczasowe okienko transferowe wygląda fatalnie w wykonaniu warszawskiego zespołu. W klubie już witał się z gąską Marko Janković. Jednak nie zdołał on wypaść na tyle dobrze na testach medycznych, żeby podpisano z nim kontrakt. Testy medyczne wykazały, iż byłoby potrzebnych kilka tygodni, aby wrócił do optymalnej dyspozycji na boisku i nie odstawał od reszty zespołu. Obóz przygotowawczy zakończony, liga ruszyła, a transferów nadal brak.
Apogeum problemów było widoczne na konferencji prasowej przed meczem z Rakowem Częstochowa. Trener aktualnych mistrzów Polski poinformował, że ma do dyspozycji tylko 16(!) zawodników dostępnych na sobotni mecz.
-Brak transferów? Liczę na to, że ktoś do nas dołączy, bo sytuacja kadrowa nie jest najlepsza. Do meczu z Rakowem na mecz gotowych jest szesnastu zawodników. Spośród nich będziemy wybierać podstawową jedenastkę. Biorąc pod uwagę kontuzje i kartki, mamy naprawdę niewielki wybór. Na pewno przydaliby się nowi zawodnicy do rywalizacji i grania na wyższym poziomie(…). – powiedział przed meczem z Rakowem trener Michniewicz.
Dodatkowo tuż przed samym spotkaniem Legia poinformowała, iż z kadry wypadł Igor Lewczuk. Doświadczony stoper nabawił się urazu mięśnia czworogłowego uda, a leczenie tego urazu potrwa około trzy tygodnie. Kadra się sypie, a transferów nadal brak. Oczywiście można mówić, że łatwiej się kupuje zawodników, gdy silniejsze ligi mają zamknięte okienka. Jednak zdecydowanie wolałbym, żeby nowy zawodnik przepracował z drużyną chociaż część obozu przygotowawczego.
Włoska strategia
Na sobotni pojedynek trener Michniewicz postanowił podjąć odważną decyzję. Mianowicie do gry wystawił swoich zawodników w zupełnie innej formacji niż dotychczas. 1-3-4-3 to taktyka, której dawno nie widzieliśmy przy ul. Łazienkowskiej. Tercet stoperów tworzyli – Hołownia, Wieteska oraz Jędrzejczyk powracający po przerwie spowodowanej żółtymi kartkami. To pokazuje, że grając trójką z tyłu praktycznie nie ma żadnej alternatywy, jeśli chodzi o stopera. Oczywiście nie licząc Ariela Mosóra grającego w rezerwach, który wrócił do treningów indywidualnych. Trzeba również zauważyć, że Mateusz Hołownia nie gra na swojej nominalnej pozycji. Na wahadłach wystąpili Mladenović oraz Wszołek. Dziwił nieco Wszołek, który wygryzł ze składu reprezentanta Chorwacji Juranovica. Jednak pamiętajmy, że niegdyś Antonio Conte swego czasu ostro walczył o Polaka na tę pozycję…
https://twitter.com/LegiaWarszawa/status/1358105717371240449
Wszołek jak za czasów Chels… Queens Park Rangers
Ryzyko w postaci gry na trzech obrońców opłaciło się. Legia wyglądała na tle Rakowa co najmniej dobrze. Wahadłowi chodzili po swoich stronach aż miło. I to właśnie w 14. minucie piłka powinna zatrząść w siatce bramki gości po strzale Mladenovicia. Lewy wahadłowy idealnie uderzył futbolówkę, lecz na drodze stanął… No właśnie nie bramkarz, ani żaden obrońca gości… Był to Pekhart, który znalazł się tym razem w niefortunnym miejscu w polu karnym. Jednak pan sędzia Gil postanowił, że podyktuje jedenastkę. Dobrze, że dostał informację z wozu VAR, iż nie był to blok ręką obrońcy Rakowa, bo inaczej mielibyśmy sędziowski skandal kolejki.
Bez karnego. #LEGRCZ pic.twitter.com/qeTZOVCDZg
— GrOcAL (@GrOcALs) February 6, 2021
Kilka minut później w roli głównej wystąpił ten, którego kiedyś chciał Conte. Kapustka genialnie obsłużył podaniem Wszołka na prawym skrzydle, a ten zagrał najtrudniejszą możliwą piłkę do przechwytu przez obrońcę. Mocne dośrodkowanie pomiędzy ostatniego obrońcę, a bramkarza wykorzystał idealnie Luquinhas. Brazylijczyk idealnie w tempo nabiegł na futbolówkę. Na kolejnego gola w barwach Legii czekał od 10 czerwca 2020 roku, wtedy po raz ostatni pokonał bramkarza Arki Gdynia. Warto także pochwalić zachowanie Pekharta, który ściągnął na siebie całą uwagę obrońców.
https://twitter.com/_Ekstraklasa_/status/1358163093239529474
Tuż przed przerwą znów o swojej klasie bramkarskiej dał znać Artur Boruc. Doświadczony golkiper pokazał, iż mimo upływu lat nadal ma ten sam refleks co kiedyś. W bilardzie w polu karnym Legii najlepiej odnalazł się Tudor, który z bardzo bliskiej odległości próbował pokonać byłego zawodnika AFC Bournemouth. Piłką wręcz nie do wyjęcia, ale Boruc pokazał że nie przyszedł odcinać kuponów w Legii na koniec kariery. Z perspektywy całego spotkania była to kluczowa interwencja.
Kto nie ryzykuje, szampana nie pije
W dalszych etapach meczu Raków miał coraz mniej do powiedzenia w kwestii osiągnięcia korzystnego wyniku. Legia z minuty na minutę czuła się coraz swobodniej na boisku. Ryzyko grą trójką z tyłu opłaciło się, ponieważ przy obydwu bramkach zamieszani byli wahadłowi stołecznej drużyny. Tym razem Mladenović rozpędzony wjechał w pole karne, a Frank Tudor z dużym impetem próbował odzyszkać futbolówkę. Sędzia Gil po konsultacji z VARem podyktował wapno dla gospodarzy. Nie był to oczywisty karny, lecz Tudor wiedział na co się pisze idąc „na raz”.
Karny. #LEGRCZ pic.twitter.com/nDAvC0z3nm
— GrOcAL (@GrOcALs) February 6, 2021
Z jedenastu metrów nie pomylił się Pekhart. Tym samym zdobył trzynastą bramkę w tym sezonie i prowadzi w wyścigu po koronę króla strzelców PKO Ekstraklasy. Raków miał też swoje okazje do zdobycia bramki. Próbowali Gutkovskis i wracający do Polski Jach. Jednak żaden z nich nie zdołał znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Artura Boruca. W obu przypadkach skończyło się tylko na strachu.
Miły akcent zobaczyliśmy pod koniec spotkania, gdzie swój debiut w najwyższej lidze w Polsce zaliczył Jakub Kisiel. W piątek obchodził on osiemnastkę, a w sobotę trener Michniewicz sprawił mu prezent wprowadzając go na ostatnie minuty tego spotkania.
Kto na plus, kto na minus
Przede wszystkim za odwagę warto pochwalić trenera Michniewicza. Nie bał się postawić na totalnie nową formację oraz odniósł ważne zwycięstwo w kontekście mentalnym. Po dwóch dramatycznych meczach ze Stalą i Podbeskidziem, pokazał że Legia nie jest uzależniona od jednego stylu gry.
W sobotni wieczór z najlepszej strony pokazali się: Kapustka, Wszołek, Luquinhas. Były zawodnik Leicester City po prostu w pewnym momencie bawił się grą. W nowym ustawieniu odnajdywał się idealnie. Szukał przestrzeni, łamał wszelkie schematy oraz robił dużo miejsca dla wbiegające Wszołka na prawej stronie. Natomiast Paweł Wszołek po raz kolejny pokazał, że lepiej czuję się jako nieco cofnięty skrzydłowy. Widać było, że ustawienie z trójką z tyłu nie jest mu obce. Bartl nie miał łatwego życia z byłym reprezentantem Polski na jednej stronie.Dobrze wbiegał w tempo do zagranych piłek, a po jednej z nich idealnie dograł do Luquinhasa, który postawił kropkę nad „i”. Brazylijczyk natomiast nareszcie zaczął strzelać w światło bramki. Oddał 4 strzały, z czego wszystkie znalazły drogę do bramki. Mały plusik przy jego nazwisku, ale bardzo cieszy.
Na minus rzucały się dwa nazwiska: Hołownia i Pekhart. Jak wcześniej wspomniałem Mateusz nie gra na swojej optymalnej pozycji. Widać było u niego problem z wyprowadzeniem piłki oraz brakowało mu w niektórych sytuacjach ogrania na tej pozycji. Parę razy niepotrzebnie zrobiło się gorąco w polu karnym Boruca. Mały minus wędruje także do Pekharta. Pomimo tego, iż strzelił bramkę (w dodatku mało brakowało, a mielibyśmy bramkę sezonu po uderzeniu z nożyc), widać było że nie odnajduję się w tej formacji. To nie był ten sam zawodnik, co przy ustawieniu 1-4-2-3-1.
Po tym spotkaniu Raków traci już 4 punkty do drugiej Legii Warszawa. Liderem po 16. kolejkach nadal pozostaje Pogoń Szczecin.
Fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Pingback: Zimowa aura #MinąłWeekend - 16. kolejka | WATCH EKSTRAKLASA