Obserwuj nas

Minął weekend

Raków ucieka reszcie stawki #MinąłWeekend – 14. kolejka

Raków samotnie odjeżdża reszcie stawki, a beniaminek z Łodzi przewodniczy grupie goniącej wicemistrzów Polski. Kosta Runjaić nie zdołał pokonać byłego klubu, a fani Ekstrklasy byli świadkami aż 5 remisowych spotkań, w których padło tylko 8 bramek- to wszystko wydarzyło się w 14. kolejce Ekstraklasy.

Czerwono-biało-czerwoni na pozycji wicelidera

Widzew Łódź 1:0 Miedź Legnica

Przyjezdni stanęli przed trudnym zadaniem. Nowy trener Miedzi Grzegorz Mokry próbował znaleźć sposób na pokonanie Widzewa poprzez wychodzeniem wysokim pressingiem. Jego piłkarze, jednak nie do końca zrealizowali jego polecenia. Widzew, dzięki wygranej, awansował na pozycję wicelidera Ekstraklasy. Więcej o tym spotkaniu w artykule Widzew znalazł sposób na Miedź [relacja ze stadionu].

Remis w Mielcu

Stal Mielec 1:1 Wisła Płock

Starcie Stali Mielec z Wisłą Płock było pojedynkiem dwóch objawień tego sezonu. Zarówno jedni i jak i drudzy grają powyżej swoich możliwości. Warto docenić pracę Pavola Stano i  Adama Majewskiego, ponieważ w ostatnich tygodniach wykręcają oni niesamowite wyniki.

Już na samym początku spotkania fenomenalną okazję miała Stal Mielec. Kruk zagrał bardzo dobrą piłkę do Domańskiego, a ten uderzył przy słupku, ale Kamiński popisał się fenomenalnym refleksem i sparował piłkę. W pierwszych kilkunastu minutach to Mielczanie przeważali i przeniosło te efekty. Bowiem w 18. minucie po konsultacji z wozem VAR sędzia podyktował rzut karny po faulu na Hamuliciu. Do piłki podszedł Wlazło i trafił. Po bramce tempo meczu siadło. Wisła nie potrafiła wyrównać.

W drugiej połowie z czasem Nafciarze byli co raz bliżej wyrównania, jednak kapitalny mecz rozgrywał Mrozek. Płocczanie wbili w doliczonym czasie gry, ale bramkarz Stali w tej sytuacji nie miała nic do powiedzenia. Mecz zakończył się wynikiem 1:1.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1583834161357287424?s=20&t=vOabrbjG5-Trivn4K4oU7Q

Nieskuteczna Legia remisuje z Pogonią

Legia Warszawa 1:1 Pogoń Szczecin

Legia Warszawa w hicie kolejki podejmowała na własnym stadionie Pogoń Szczecin. Dla trenera Legii było to bardzo ważne spotkanie, ponieważ mierzył się on ze swoim byłym pracodawcą.

W pierwszej połowie Legioniści zdominowali gości. Jednak kuła w oczy nieskuteczność. Kilkukrotnie mylił się Carlitos. Co prawda udało im się strzelić gola, ale tylko jednego. Mieli nawet w końcówce pierwszej połowy rzut karny, ale fenomenalną interwencją popisał się debiutujący Klebaniuk.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1583860130055348224?s=20&t=vOabrbjG5-Trivn4K4oU7Q

Ta interwencja napędziła Pogoń i sprawiła, że w drugiej połowie zaczęli grać znacznie lepiej i przyniosło to efekty. Gola wyrównującego po stałym fragmencie gry zdobył Bartkowski. Po tej bramce tempo gry spadło i zakończył się on remisem.

Raków wygrywa kolejny mecz

Raków Częstochowa 1:0 Korona Kielce

Pierwszym sobotnim meczem był pojedynek Rakowa Częstochowa z Koroną Kielce. Spotkanie to było bardzo ważne dla obu drużyn. Raków dzięki remisom innych rywali przy ewentualnym zwycięstwie powiększyłby przewagę nad resztą stawki, a Korona gdyby przegrała to spotkanie znacznie skomplikowałaby sobie sytuację w tabeli. Która i tak nie była kolorowa, ponieważ Koroniarze podchodzili do niego ze strefy spadkowej.

Pierwsza połowa w wykonaniu gości była solidna. Co prawda Raków dochodził do sytuacji, ale tragedii nie było. Próbowali m.in. Ivi Lopez, Kun czy Piasecki, ale bezskutecznie.

Na początku drugiej połowy Korona szukała gola. Jednak z tych poszukiwań nic nie wynikało no bo trudno, żeby dwóch zawodników, bo dokładnie tyle brało udział w tych akacjach czyli Śpiączka i Łukowski wyczarowali coś z niczego. Po nudnym początku pierwszej połowy emocje widzom sprawił Corryl, który w bezmyślny sposób sfaulował Iviego Lopeza we własnym polu karnym. Poszkodowany podszedł do „jedenastki” i dał prowadzenie swojej drużynie. Do końca meczu nic już się nie stało i  Raków odniósł kolejne zwycięstwo.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1583903303246950401?s=20&t=vOabrbjG5-Trivn4K4oU7Q

Skromne otwarcie niedzieli

Warta Poznań 0:0 Górnik Zabrze

Niedzielną serię spotkań otwierał mecz pomiędzy Wartą a Górnikiem. W minionym tygodniu obie ekipy ze zmienny szczęściem rywalizowały w Pucharze Polski. Zabrzanie udali się do pierwszoligowego GKS-u Katowice, którego pokonali 2:1 po golach Lukasa Podolskiego. Natomiast Warta przegrała z Sandecją Nowy Sącz 2:1 po straconej bramce w doliczonym czasie gry. W ligowej tabeli to poznaniacy byli o 4 punkty lepsi od przyjezdnych. Do tego Górnicy przegrali aż 3 mecze z rzędu w lidze, dlatego chcieli poprawić się w spotkaniu z poznaniakami.

W pierwszej części gry nie za wiele się działo pod obiema bramkami. Tylko gospodarze byli w stanie oddać jeden celny strzał. Mimo to przyjezdni powinni prowadzić do przerwy. W 43. minucie nie stu, ale dwustuprocentową sytuację mieli zabrzanie. Goście wyprowadzili kontrę po rzucie rożnym Warty. Górnicy wybiegli trójką piłkarzy przy zerowej liczbie obrońców przeciwników. Kontrę finalizował nieskutecznie Kanji Okonuki, który uderzył z dala od bramki. W tej sytuacji Jędrzej Grobelny nie musiał za wiele robić, aby ustrzec zespół przed stratą gola.

Pierwsza połowa była intensywna w wykonaniu obu ekip. Starały one grać piłką, podchodzić pressingiem, ale to wszystko nie przekładało się  na oddawanie celnych strzałów.

Po przerwie nie wiele się zmieniło. Nadal piłkarze obecni na boisku nie potrafili zagrozić bramce rywali. Wiele strzałów było blokowanych przez obrońców. W 68. minucie na boisku pojawił się Lukas Podolski. Kibice Górnika mieli nadzieję, że niemiecki napastnik wpłynie na zmianę rezultatu. Jednak i on nie był w stanie rozstrzygnąć losów spotkania. W 73. minucie do bramki gospodarzy trafił Szymon Włodarczyk, ale gol szybko został anulowany, gdyż asystujący Amadej Marosa znajdował się na pozycji spalonej.

Warta z Górnikiem podzieliły się punktami, dzięki czemu przyjezdni przerwali serię trzech porażek.

Duma Podlasia wywozi punkt z Wrocławia

Śląsk Wrocław 1:1 Jagiellonia Białystok

Wrocławianie dość niespodziewanie zdołali wyeliminować Lecha Poznań w Pucharze Polski. Niewątpliwie ta wygrana pozwoliła się zrehabilitować Śląskowi po wpadce z trzema czerwonymi kartami w spotkaniu w Radomiu. Jagiellonia miała tylko oczko przewagi nad wrocławianami z dorobkiem 17 punktów.

Aktywniej spotkanie rozpoczęli gospodarze. Zdecydowanie wyróżniał się Erik Exposito, który niepokoił strzałami Zlatana Alomerovicia. Bardzo przyjemnie oglądało się to spotkanie. Jagiellonia próbowała się nieśmiało odgryzać. To się udało w 23. minucie, kiedy indywidualną akcją popisał się Marc Gual. Hiszpan najpierw odebrał piłkę Nahuelowi Leivie, potem zakręcił Konrada Poprawę i pewnym strzałem pokonał Rafała Leszczyńskiego.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1584176743052722176?s=20&t=uFgof7ltBvIj4KN4S-5qqw

Stracony gol nie zniechęcił gospodarzy w dalszym napieraniu na bramkę przeciwnika. Upór nagrodzony został w ostatniej akcji przed przerwą. Piotr Samiec-Talar podał do Petra Schwartza, a Czech zdobył bramkę. Gospodarzom należał się ten gol, gdyż byli zespołem aktywniejszym i lepszym od białostoczan.

Po przerwie Śląsk chciał iść po swoje. Arbiter Paweł Raczkowski po długiej analizie zastanawiał się nad podyktowaniem rzutu karnego po faulu Israela Puerto na Patricku Olsenie. Ostatecznie sędzia nie dostrzegł przewinienia zasługującego na podyktowanie „11”. Chwilę po tej sytuacji wrocławianie sami wymierzyli sprawiedliwość. Po stałym fragmencie gry piłkę do siatki wpakował wcześniejszy asystent Samiec-Talar.

Jagiellonia odpowiedziała na to trafienie pięknym lobem Jakub Lewickiego, który dostał bardzo dobre podanie od Nene gubiące cały blok defensywny gospodarzy. Mecz zrobił się naprawdę wyrównany. Jednak od 85. minuty gospodarze grali w przewadze jednego zawodnika po tym, jak Nene został ukarany drugą żółtą kartką.

Śląsk starał się o zwycięską bramkę. Mimo to defensywa Jagielloni nie dała się już pokonać. Kibice dostali całkiem ciekawe widowisko. Przez ponad połowę spotkania gospodarze byli lepsi, ale po golu wyrównującym Duma Podlasia uwierzyła, że można zgarnąć we Wrocławiu komplet punktów.

Antyfutbol w Krakowie

Cracovia Kraków 0:0 Lech Poznań

Pojedynek Cracovii z Lechem można określić jednym słowem: nuda. Co prawda w drugiej Cracovia trochę bardziej przycisnęła, ale to spotkania stało na dramatycznie niskim poziomie. Nie przejdzie ono do historii. Więcej o nim przeczytacie w tekście mojego autorstwa.

Pragmatyzm Piasta nie pozwolił na zdobycie punktów

Piast Gliwice 1:2 Radomiak Radom

Radomiak przyjechał do Gliwic po szczęśliwej wygranej nad Śląskiem Wrocław oraz po zwycięstwie nad Zawiszą Bydgoszcz w Pucharze Polski. Podopieczni Waldemara Fornalika nie wygrali od 6 spotkań. Promyk nadziei na lepszą przyszłość dało Piastowi zwycięstwo nad Stalą Mielec w krajowym pucharze. Natomiast musieli to potwierdzić w spotkaniu z Radomiakiem.

Pierwsze poważne zagrożenie goście stworzyli w 17. minucie. Machado uderzył głową, ale ponownie na wysokości stanął Frantisek Plach. 30-letniemu bramkarzowi kontrakt wygasa wraz z końcem 2022 roku. Jak ustaliły WP SportoweFakty Słowak, nie przedłuży umowy z klubem, więc będzie do wzięcia za darmo. Machado po kilkunastu minutach dopiął swego. Po pół godziny gry strzelił gola zza pola karnego. Postawiony pod ścianą Piast odpowiedział po chwili zdobytą bramką przez Michaela Ameyawa, który oddał strzał tuż przy słupku Gabriela Kobylaka. Tuż po wznowieniu gliwiczanie powinni prowadzić. Błąd przy przyjęciu piłki popełnił golkiper Radomiaka. Futbolówkę przejął Rauno Sappinen, podał do Jorge Felixa, ale strzał Hiszpana został zablokowany.

W kolejnych minutach nie za wiele się działo. Od kilku spotkań gliwiczanie przy wyniku remisowym nie dążą do strzelenia rozstrzygającego gola. Liczą się z sytuacją, w której się znaleźli. Każdy punkcik jest dla nich niezwykle ważny. W meczu z Radomiakiem można było to zauważyć, kiedy musieli gonić wynik, wtedy dopiero aktywniej ruszali do ofensywy. W 72. minucie ponownie przegrywali. Plach wypiąstkował futbolówkę przed pole karne. Tam z pierwszej piłki uderzył Roberto Alves. Futbolówka po drodze odbiła się jeszcze od pleców Patryka Dziczka i finalnie przelobowała całą obronę Piasta w tym bramkarza.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1584601072370208768?s=20&t=uFgof7ltBvIj4KN4S-5qqw

W doliczonym czasie gry po zamieszaniu w polu karnym Jorge Felix  nie opanował piłki, którą Kobylak złapał szybko w dłonie.

***

Goście po szczęśliwych strzałach z dystansu wyciągnęli zwycięstwo. Seria meczów Piasta bez wygranej w lidze powiększyła się do 7 spotkań. W nadchodzący weekend czeka ich kluczowe spotkanie na wyjeździe z Koroną, która ma tyle samo oczek, co Piast (12 punktów). Natomiast dwie wygrane Radomiaka pozwalają im złapać chwilę głębszego oddechu.

Młodzieżowcy nie powstrzymali Lechii

Zagłębie Lubin 0:3 Lechia Gdańsk

Lubinianie nie mają najlepszego okresu. Zremisowali z Koroną, przegrali z Widzewem, a w minionym tygodniu odpadli z Pucharu Tysiąca Drużyn, ulegając po dogrywce drugoligowemu Motorowi Lublin 1:0. Lechia zaś nie miała problemu, aby wyeliminować Radunię Stężyca. Ewentualne zwycięstwo pozwoliłoby gdańszczanom zbliżyć się do opuszczenia strefy spadkowej na odległość zaledwie jednego oczka.

W 18. minucie prowadzenie Lechii zapewnił nie kto inny jak Flavio Paixao. Najpierw Portugalczyk podał do Condrado. Ten po chwili dostrzegł Paixao przed polem karnym. Strzał z 16. metra pozwolił powiększyć bilans bramkowy 38-letniego napastnika do sześciu trafień w sezonie.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1584620963823554560?s=20&t=uFgof7ltBvIj4KN4S-5qqw

Zagłębie mogło odpowiedzieć po kontrze Filipa Starzyńskiego, ale Lechici potrafili szybko powrócić do obrony i zniwelować przewagę gospodarzy. Zagłębie mimo niekorzystnego wyniku musiało biegać za piłką. Goście umiejętnie utrzymywali się przy futbolówce.

Głównie Miedziowi tworzyli zagrożenia po indywidualnych błędach Lechii. Jednak dokładność w wykończeniu kontry lubinian była mizerna, a strzały Starzyńskiego czy Damjana Bohara pozostawiały wiele do życzenia. Gospodarze oddali dwa razy więcej strzałów od gości, ale żadne z uderzeń nie poleciało w światło bramki. Z powodu urazu pierwszej połowy nie dokończył Tomasz Makowski (20. minuta).

***

W drugiej połowie Piotr Stokowiec ratował się młodzieżowcami. Po przerwie wprowadził Łukasza Łakomego oraz Rafała Adamskiego, później na placu gry pojawił się 18-letni Tomasz Pieńko. Szybko Łakomy mógł ucieszyć kibiców Miedziowych. 21-latek uderzył sponad 30 metrów, ale piłka minimalnie powędrowała obok bramki

Zagłębie dało sygnał gościom, że tak łatwo im nie odpuszczą. Przejęli kontrolę nad posiadaniem, ale to w 60. minucie strzał Macieja Gajosa mógł zapewnić dwubramkowe prowadzenie. Jednak 31-letni pomocnik przestrzelił z dogodnej pozycji. 7 minut później nie pomylił się Jarosław Kubicki (były zawodnik Zagłębia w latach 2013-2018) po uderzeniu z dystansu. Miedziowi próbowali coś zdziałać, ale bezskutecznie.

https://twitter.com/CANALPLUS_SPORT/status/1584637654339096576?s=20&t=uFgof7ltBvIj4KN4S-5qqw

Przyjezdni bezlitośnie punktowali gospodarzy. W 79. minucie na listę strzelców wpisał się Michał Nalepa. Do końca meczu nie padło już więcej bramek.

W Lubinie po odpadnięciu z Pucharu Polski i dwóch porażkach z rzędu  robi się gorąco. Na pewno spekulacje o zwolnieniu Piotra Stokowca nabiorą rozpędu. Chociaż na miejscu osób zarządzających klubem poczekałbym, jak się  rozwinie sytuacja do zimowej przerwy. Natomiast Lechia jest już tuż za plecami Korony i Piasta. Dodatkowo w zanadrzu ma mecz zaległy do rozegrania.

Terminarz 15. kolejki:

Autorzy:

Mateusz Adamczyk

Adam Kowalewicz

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz więcej Minął weekend