Obserwuj nas

Felietony

W Lechu końcówka jak cała runda, czyli rozczarowująca

Miało być 12 punków w ostatnich czterech meczach, skończyło się na 4. Lech Poznań skończył rundę jesienną i zaprezentował się fatalnie na sam koniec. Zamiast odrabiać stratę w tabeli, skompromitował się i stracił praktycznie szansę na podium. Perspektywy wyglądają źle. 

Próba ratowania sezonu

Kiedy 30 listopada Lech zwyciężył w Gdańsku, kibice mieli nadzieję. Po dwóch miesiącach udało wygrać się w lidze. Choć nie był to ładny mecz to jednak zwycięski. Kibice patrzyli na terminarz i widzieli 12 punktów oraz walkę o mistrza wiosną. Trzy mecze u siebie i wyjazd do Mielca. Wydawało się, że skupiając się wyłącznie na lidze, „Kolejorz” zacznie wygrywać. W końcu w Lizbozie wyszły rezerwy, a skład na mecz z Rangersami w Poznaniu, też nie był najmocniejszy. Po meczu w Belgii, LE przestała się liczyć, zaczęła się liczyć wyłącznie Ekstraklasa. Trener Żuraw był krytykowany za dobór składu i styl drużyny w ostatnich meczach w Europie. Jednak po spotkaniach z Legią i Rakowem musiał działać i reagować, aby ratować ligę. To się niestety nie udało i „Kolejorz” w starciach z Podbeskidziem, Stalą, Pogonią i Wisłą Kraków uzbierał jedynie 4 punkty.

Miało być odrabianie, a tu kolejne straty

Zaczęło się dobrze, bo od efektywnego zwycięstwa z beniaminkiem – 4:0. Lech kompletnie zdominował „Górali” i wydawało się, że zawsze będzie tak grał. Jednak mecz w Mielcu to była żenada. Piłkarzom nie chciało się grać. Zapomnieli chyba, że są w pracy i że mają dużo do odrobienia w lidze. Oczywiście stracili bramkę ze stałego fragmentu gry (nie chce mi się liczyć, którą już). Zaczęli grać dopiero, kiedy palił im się grunt pod nogami. Zdobyli bramkę wyrównującą, ale drugiej już nie zdołali, przez co mecz zakończył się remisem.

Potem nadszedł czas na zaległy pojedynek z Pogonią, który miał być kluczowy. Jednak już po drugiej minucie Lech przegrywał. Skończyło się 0:4, co jest najwyższą domową porażką od kiedy „Kolejorz” ma nowych właścicieli. To była prawdziwa kompromitacja i aż szkoda, że kibice nie znajdowali się na stadionie. Ich gwizdy byłyby chyba najgłośniejsze w historii. Mecz z Wisłą Kraków to dopełnienie „passy”. Piłkarze z Poznania przegrali z zespołem, który czekał na wygraną od 8. kolejki…

Jednym słowem: żenada. Naprawę nie wiem, gdzie się podział zespół, który zachwycał nas w eliminacjach LE, a potem do 3. kolejki fazy grupowej. Chyba został w Belgii po trzeciej z rzędu straconej bramce w doliczonym czasie gry. Lech miał odrabiać straty w lidze, a teraz do samego podium traci 11 punktów!!! Przecież to jest niepojęte.

Słaba mentalność, słabe perspektywy, wstydzący wynik

Pisałem już o słabej mentalności Lecha. Dla porównania – Legia do 80. minuty przegrywała z Wisłą Kraków, a ostatecznie Legioniści wygrali 2:1. Lech by tego nie zrobił. Zresztą o tym pisali na Twitterze też inni fani „Kolejorza”. Cóż, taki jest ten klub i tym sezonie widać to aż nad to.

Dwie rzeczy są wręcz przerażające. Lech na 14 meczów w pierwszej rundzie wygrał tylko cztery. Poza tym kiedy zespół traci pierwszy bramkę, właściwie jest po meczu. Drużyna, która zwyciężyła w czterech rundach eliminacyjnych do europejskich pucharów, wygrała cztery mecze w swojej lidze… Zespół z drugim budżetem w Polce w słabej Ekstraklasie… Do tego dwa spotkania były wygrane: z Piastem Gliwice oraz Podbeskidziem i to w momencie, kiedy te zespoły miały największy kryzys. Były też dwa wymęczone zwycięstwa w Gdańsku i wcześniej – z Wartą na Bułgarskiej, po karnym w doliczonym czasie gry. To jest dramat.

Jak wspominałem, kiedy Lech pierwszy traci bramkę, to kibice mogą przełączyć kanał lub włączyć Netflix. Chyba że chcą oglądać kolejną porażkę lub ewentualnie remis. „Kolejorz” w takich meczach wygrał po raz ostatni 24 listopada 2018 z Wisłą Płock! To jest oznaka słabej mentalności drużyny. Lech nie ma mentalności zwycięzcy, nie ma mentalności mistrza. Walka o podium zapowiada się bardzo ciężko.

Potrzebne są wzmocnienia

Napisze to po raz kolejny: kadra jest za wąska, nawet jak nie będzie meczów w Europie. Potrzebne jest nie tylko uzupełnienie ławki, ale też wzmocnienia, bo zespół musi odrabiać punkty w lidze i próbować wygrać Puchar Polski. Wiadomo, że Jakub Moder wyrusza do Anglii już teraz. Za niego przyszedł Szwed – Jesper Karlstrom. O tym pisaliśmy na Watch-esa (LINK)

Uważam, że już nikt z ważnych graczy nie powinien odejść. Pieniędzy powinno na razie wystarczyć. Wiadomo, że kluczowe jest ściągnięcie nowego obrońcy. Pewne jest, że nie będzie to Patrizio Stronati. Kibice chcieliby też nowego bramkarza, lecz to chyba się nie spełni. Mówi się, że wrócił temat Petera Brleka, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Przydałby się za to skrzydłowy, bo Sykora zawodzi, a Kamiński i Skóraś często mają kontuzje. Jeśli chodzi o napastników, Kaczarava i Aawad powinni jeszcze dostać szanse. Szczególnie, że są jedynymi zmiennikami dla Ishaka.

Przede wszystkim zmiana trenera nic nie da, potrzebna jest zmiana mentalności i to całego klubu. Głównym celem na zimowe okno powinny okazać się: znalezienie wzmocnień i niesprzedawanie nikogo więcej, szczególnie wychowanków. Sytuacja w lidze jest zła jak nie beznadziejna, ale nadal do zdobycia jest Puchar Polski. Poza tym każda kolejna wygrana to krok ku odzyskaniu zaufania kibiców, bo ono w tym sezonie już dawno się wyczerpało, nawet u tych najwierniejszych.

Fot. Adam Piechowiak

Pasjonat polskiej piłki

Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement

Musisz zobaczyć

Zobacz więcej Felietony