Wisła grała dziś mecz, wiedzieliście? Pytam, bo ja ten fakt w pełni uświadomiłem sobie dopiero po ostatniej przedmeczowej konferencji prasowej trenera Brzęczka. Rezultat spotkania z Wartą absolutnie nie jest dziś ważny, bo dla piłkarzy spod Wawelu sezon skończył się już przed tygodniem.
Uporządkujmy i powtórzmy to sobie: Ekstraklasa dla Wisły zakończyła się w Radomiu. Z ekipą wyśmiewanego przez wielu trenera Mariusza Lewandowskiego. Z którego drużynami – Bruk-Betem na jesień i Radomiakiem na wiosnę – Biała Gwiazda nie potrafiła wygrać. To zbitek aż nadto wymowny.
Zagłębie Lubin, Górnik Łęczna, Legia Warszawa, Cracovia, Górnik Zabrze (dwukrotnie) i Bruk-Bet Termalica Nieciecza – to zespoły, z którymi Wisła Kraków wygrywała w tym sezonie Ekstraklasy. Siedem spotkań na trzydzieści cztery. Dość powiedzieć, że sympatycy Białej Gwiazdy przez większość kończących się rozgrywek mogli nucić – jak przed laty Rysiek Riedel – Sen o Victorii.
Trzy punkty to trzy punkty. Co za różnica, w której lidze
„Czy wciąż czujesz wkur…zenie?”, „przeszło wam już?”, „dalej was trzyma?” – po kompromitacji sprzed tygodnia widziałem setki podobnych wpisów na Twitterze. Przyznam się, że wnerwiony to ja byłem po meczu z Lechem. Po Radomiaku czułem tylko smutek, bo stało się to, na co zanosiło się od kilku miesięcy, a nawet lat. Wiecie, że w poprzednim sezonie Wisła wygrała osiem spotkań? Gdyby wtedy spadały trzy drużyny, to zajęłaby ostatnie bezpieczne miejsce. Wtedy jednak nie czuliśmy zagrożenia, bo trzynaste miejsce na szesnaście drużyn lepiej wygląda, gdy degradowany jest tylko jeden klub. No i wyprzedziliśmy wtedy Cracovię.
***
Siedem zwycięstw pokazuje – to truizm, wybaczcie – że Wisła do Ekstraklasy się po prostu nie nadaje. Daje to jednak bardzo niewielką i złudną nadzieję na to, że skoro nie nadaje się do wyższej klasy, to nadawać się będzie do niższej.
W tekście po meczu z Kolejorzem pisałem o marzeniu, o piłkarskiej nudzie. Takim czasie, w którym czasami z kimś wygrasz, kiedy indziej zremisujesz i poczujesz niedosyt, a raz na jakiś czas przegrasz. Ale nie zajrzy ci w oczy od razu widmo katastrofy. Naprawdę będę zadowolony, jeśli ów „Sen o Victorii” i trzech punktach będzie tam częściej się spełniał niż siedem razy w ciągu roku. Oczywiście wygrana z Podbeskidziem czy GKS-em Katowice nigdy nie będzie tyle samo ważyć co zwycięstwo w derbach czy z Legią. Ale sumarycznie da ten sam efekt – trzy punkty dopisane w tabeli. A że pierwszej ligi? Nie czepiajmy się szczegółów. Pamiętam czasy, w których pierwsza liga była najwyższą w Polsce.
Ta nadzieja na lepsze jutro to strasznie głupia przypadłość każdego kibica. Sytuację dodatkowo utrudnia fakt, że nie da się ot tak zmienić swoich sympatii klubowych. Doskonale to pokazuje ten obrazek z obrażonym dziadkiem, który siedzi na ławce i moknie, trzymając parasolkę nad babcią – nawet jak przychodzi rozczarowanie, smutek, wkurzenie, to nie można pozbyć się przekonania o tym, że lepsze czasy wrócą. „Jeszcze będzie normalnie” – głosił niezwykle trafny transparent przed meczem z Górnikiem Zabrze.
Normalność po wiślacku, czyli kolejna rewolucja kadrowa
Można też powiedzieć, że „normalnie” – jak co roku – znów możemy się spodziewać rewolucji kadrowej. Zdecydowanie jednak będzie mieć ona inny charakter. Do tej pory bowiem przy każdym transferze nowego zawodnika mogliśmy usłyszeć, że jest on „świadomy, w jakim klubie się znalazł”. To sformułowanie trzeba będzie znacząco przedefiniować.
Ta „świadomość” odnosiła się do stwierdzeń, że Wisła jest trzynastokrotnym mistrzem kraju, ma za sobą boje z Realem Madryt, Barceloną, Parmą, czy Shalke, rzeszę oddanych kibiców i niewiele jej brakuje do powrotu na szczyt. Problem w tym, że wszystko to można znaleźć w ciągu kilku minut po wpisaniu w Google „Wisła Kraków”. Dziś mecze w europejskich pucharach i wspaniała przeszłość nie mają już absolutnie żadnego znaczenia – Wisła od jedenastu lat nie wygrała przecież nic! W Europie od tego czasu grały nawet takie ekipy jak Ruch Chorzów, Arka Gdynia czy Zawisza Bydgoszcz, a nie trzynastokrotny mistrz Polski.
Dlatego też ważne, aby piłkarze, którzy przyjdą w najbliższym czasie do Wisły, przyszli do niej – uwaga – mimo wszystko: mimo tego, że kibice, choć wyjątkowi i oddani, to potrafią też nałożyć o wiele większą presję na wynik niż w innych klubach. Mimo tego, że właściciele, chociaż znani i rozpoznawalni, to także czasem konfliktowi i nie dopuszczający głosów z zewnątrz. Mimo tego, że chociaż klub ma wspaniałą historię, to jednak nie przyznaje się za nią dodatkowych punktów.
Nawet w pierwszej lidze.
Pingback: Plan, którego nie ma? Wisła przysłowiami stoi | WATCH EKSTRAKLASA
Pingback: Sinusoida przy Reymonta. Po wiślackim "welcome to the jungle" | WATCH EKSTRAKLASA